Linia Tuska i Linia Bałtycka. Na wschodniej flance NATO może powstać ponad 1000 km umocnień

Niezależny dziennik polityczny

Tarcza Wschód ochrzczona już przez część mediów Linią Tuska nie jest jedynym tego rodzaju przedsięwzięciem w Europie. Budowę umocnień wzdłuż granicy z Rosją zapowiedziały wcześniej państwa bałtyckie. Nazwijmy ją umownie Linią Bałtycką. To oznacza, że w regionie pojawi się tysiąckilometrowy pas ziemi przygotowanej do obrony wschodniej flanki NATO. Ekspert ostrzega jednak przed “pułapką myślenia o fortecach”.

  • Premier zapowiedział wydanie 10 mld zł na przygotowanie i ufortyfikowanie granicy Polski z Rosją i Białorusią
  • Tarcza Wschód, bo tak oficjalnie nazywa się projekt, w mediach został już okrzyknięty Linią Tuska
  • Podobną decyzję początkiem 2024 r. podjęły również władze Litwy, Łotwy i Estonii
  • Tym samym na wschodniej flance NATO może powstać 1000 km umocnień składających się z Linii Bałtyckiej i Linii Tuska
  • O ocenę zapowiedzi budowy Tarczy Wschód poprosiliśmy byłego szefa BBN gen. Stanisława Kozieja. W rozmowie z nami wskazuje szereg wymogów, by pomysł przyniósł pożądany efekt
  • Równocześnie ostrzegł przed myśleniem o tym projekcie w kategorii “lania betonu” czy stawiania “nowej Linii Maginota”

— Podjęliśmy decyzję, aby zainwestować w nasze bezpieczeństwo, a przede wszystkim bezpieczną wschodnią granicę, 10 mld zł. Rozpoczynamy wielki projekt budowy bezpiecznej granicy, w tym systemu fortyfikacji, a także takiego ukształtowania terenu, decyzji środowiskowych, które spowodują, że ta granica będzie nie do przejścia dla potencjalnego przeciwnika. Już uruchomiliśmy te 10 mld zł i zaczęliśmy prace, aby granica była bezpieczna w czasie pokoju oraz aby to była granica nie do przejścia w czasie wojny. Nazwaliśmy ten narodowy plan obrony i odstraszania kryptonimem Tarcza Wschód – mówił premier Donald Tusk podczas obchodów 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino, które odbywały się na krakowskim Rynku.

Szef rządu wyjaśniał przy tym, że Tarcza Wschód, nazywana w mediach także Linią Tuska, będzie systemem “fortyfikacji, umocnień i unowocześnienia 400 km granicy z Rosją i Białorusią”. Celem tego działania ma być odstraszenie przeciwnika i “odepchnięcie wojny”.

O ocenę tego pomysłu poprosiliśmy byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisława Kozieja, który był jednym z autorów obowiązującej w latach 90. doktryny obronnej Polski.

— Na pomysł ogłoszonej przez premiera Tarczy Wschód trzeba patrzeć w szerszym kontekście. Dziś to hasło polityczne, które musi zostać przekute przez ekspertów w konkretne zadania strategiczne, a te z kolei muszą znaleźć się w zatwierdzonych i obowiązujących dokumentach strategicznych – mówi gen. Stanisław Koziej.

Jak tłumaczy, jeśli zadania wynikające z rozbudowy Tarczy Wschód znajdą się w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego czy Polityczno-Strategicznej Dyrektywie Obronnej, “wówczas będzie można szczegółowo rozplanować zakres rozbudowy inżynieryjnej”.

Nie linia, a głęboki pas terytorium

— O tych umocnieniach nie możemy też myśleć jako o wąskiej linii wzdłuż granicy. Musimy o niej myśleć jako o pasie przesłaniania dużej głębokości. Myślę, że nawet kilkudziesięciu kilometrach głębokości w miejscach dogodnych do manewru, gdzie przygotowane będą elementy infrastruktury – wzmocnione mosty, mosty przygotowane do ewentualnego wysadzenia, gotowe zapory inżynieryjne bądź przygotowane elementy do ich szybkiego postawienia. To także miejsca zmagazynowania sprzętu, by w razie zagrożenia szybko go wykorzystać. Konieczne będzie też wybranie miejsc do zaminowania, ale na pewno nie minowanie ich już teraz – wskazuje generał.

Równocześnie podkreśla, że “stałoby się bardzo źle, gdyby program ograniczył się do budowy fortyfikacji i umacniania terenu”. — To jest potrzebne, ale jeśli zatrzymalibyśmy się przy laniu betonu i budowie bunkrów bądź fortec na wzór choćby Linii Maginota, to byłby wielki błąd. Nie wpadnijmy w pułapkę myślenia o fortecach – zauważa.

To, jakie nowoczesne umocnienia polowe oraz obiekty inżynieryjne służące obronie terytorium pojawią się wzdłuż granic, ustalić ma zespół złożony z przedstawicieli resortów obrony, klimatu, infrastruktury, aktywów państwowych oraz MSWiA. Formalna nazwa tego przedsięwzięcia to Narodowy Program Odstraszania i Obrony Tarcza Wschód.

Premier swoją wypowiedź nieco doprecyzował wieczorem w poniedziałek, 20 maja. — To będą i fortyfikacje, i schrony, i infrastruktura, która przywróci też poczucie bezpieczeństwa i normalności ludziom tam mieszkającym — mówił na antenie TVN24. Jak dodawał, Tarcza Wschód obejmie także zalesianie oraz “tam, gdzie to będzie potrzebne, tereny zalane wodą”.

Bez rozpoznania umocnienia nie pomogą

Gen. Stanisław Koziej podkreśla także w rozmowie z nami, że skuteczność obrony lądowej zależy od tego, czy wróg nas zaskoczy. — Jeśli agresorowi to się uda, to umocnienia nie zdadzą się na nic — mówi i przypomina, że Tarcza Wschód musi być powiązana z rozbudową możliwości wywiadowczych i rozpoznawczych, w tym satelitarnych, co zapowiadał także premier podczas rocznicowego przemówienia, a co zostało wstępnie zrealizowane w poniedziałek, 20 maja.

Donald Tusk po spotkaniu z prezes EBI Nadią Calvino poinformował, że rząd podpisał umowę z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym na pożyczkę o wartości 300 mln euro, która ma sfinansować Polski Program Satelitarny powstający we współpracy z Francją.

Kolejnym z elementów odpowiedniego funkcjonowania Tarczy Wschód w ocenie gen. Kozieja jest uzupełnienie szkolenia jednostek przewidzianych do działania w rejonach umocnionych o specyfikę działania w takim obszarze.

1000 km umocnień wschodniej flanki NATO

Linia Tuska, jak wynika ze słów samego premiera, będzie liczyć ok. 400 km, co jest długością zbliżoną do długości polsko-białoruskiej granicy. Jej powstanie właśnie w tym rejonie będzie oznaczać, że w ciągu kilku lat 1000 km wschodniej flanki NATO od Zatoki Fińskiej aż do okolic Włodawy zostanie przygotowane do ewentualnej obrony.

Co istotne pozostaje jeszcze ok. 200 km granicy Polski z obwodem królewieckim, jednak trudno spodziewać się pominięcia tego odcinka. Fortyfikowanie swojego 200-kilometrowego odcinka granicy z rosyjską enklawą zapowiedział już rząd w Wilnie, co będzie elementem szerszego planu państw bałtyckich.

Władze Litwy, Łotwy i Estonii już w styczniu tego roku poinformowały bowiem o wspólnym projekcie budowy bunkrów i umocnień wzdłuż granic tych państw z Rosją.

Z przekazywanych informacji wynika, że państwa bałtyckie zamierzają zainwestować w tzw. smocze zęby, pola minowe, rowy przeciwczołgowe, zasieki z drutu kolczastego oraz 1000 bunkrów. Sama tylko Estonia zamierza na niespełna 300-kilometrowej granicy zbudować 600 bunkrów w ramach Linii Bałtyckiej. Początek prac zapowiedziano na wczesny 2025 r.

Wiemy też, że estońskie bunkry mają mieć ok. 37 m kw. powierzchni i być dostosowane do obsługi przez 10 żołnierzy.

— Musimy uzgadniać te działania z państwami bałtyckimi, a zwłaszcza z Litwą, bo wspólnie jesteśmy “gospodarzami” przesmyku suwalskiego, który wydaje się najbardziej narażony, gdyby Rosjanie chcieli przebić korytarz do oObwodu królewieckiego — podsumowuje były szef BBN.

Żródło:  businessinsider.com.pl

Więcej postów