800 plus powiązane z obowiązkiem szkolnym dla ukraińskich dzieci, zmiany w organizacji pomocy dla obywateli Ukrainy — rząd Donalda Tuska planuje dokonać znaczących korekt w tym, jak wygląda obecnie wsparcie socjalne dla osób, które uciekły przed wojną do Polski. Nowe propozycje szczególnie wpłyną na rzeczywistość dzieci, które są w trakcie nauki. Obecnie wielu ukraińskich uczniów kontynuuje naukę online w Ukrainie lub prowadzi ją w dwóch krajach jednocześnie. Onet zapytał ukraińskie matki w Polsce, jak te zmiany wpłyną na ich życie i czy wpłynie ona na ich plany dalszego pobytu za granicą.
- Od 1 września wszystkie ukraińskie dzieci w Polsce muszą uczęszczać do szkół lokalnych
- Nowe prawo może mieć wpływ na adaptację dzieci w nowym kraju. Planowane korekty mogą motywować rodziców do posyłania dzieci do polskich szkół
- Ukraińskie dzieci wielokrotnie kontynuują naukę w dwóch krajach, co jest trudne dla nich i ich rodziców
- — Te pieniądze nam pomagają. Ale cały rok jest bardzo ważny dla dziecka. A Polina naprawdę nie chce teraz zmieniać szkoły — mówi nam matka licealistki Poliny
Od 1 września wszystkie ukraińskie dzieci, które obecnie przebywają w Polsce z powodu wojny, będą musiały uczęszczać do lokalnych szkół. Poinformowała o tym wiceminister Joanna Mucha. Według niej w Polsce jest obecnie 50-60 tys. ukraińskich dzieci, które nie są objęte lokalnym systemem edukacji.
„W klasie będzie więcej ukraińskich dzieci”
Tatiana Iwczenko po inwazji Rosji przeprowadziła się do Warszawy wraz z synem Kostiantynem, który obecnie uczęszcza do VII klasy. Mówi, że generalnie pozytywnie ocenia inicjatywę polskiego Ministerstwa Edukacji, ponieważ nauka offline w szkołach przyspiesza adaptację dzieci w nowym kraju. Zauważa jednak, że jest też druga strona medalu.
— Z drugiej strony, ludzie są pozbawieni wyboru. W końcu wiele dzieci znalazło się na kluczowych etapach edukacji. Na przykład są w ostatniej klasie szkoły w Ukrainie. A bez znajomości języka dziecko prawdopodobnie nie będzie w stanie zdać egzaminów końcowych. Albo będzie musiało zostać na drugi rok. Dlatego większość rodziców dzieci w tym wieku decyduje się na naukę online w ukraińskich szkołach. I całkowicie ich rozumiem. Dla każdego dziecka wojna, przeprowadzka, obcy kraj… To wszystko to ogromny stres. A pobyt w ukraińskiej szkole jest okazją, by ten stres nieco zmniejszyć. I nadal otrzymać świadectwo — twierdzi się Tatiana.
Nowe prawo, jeśli zostanie przyjęte, nie wpłynie na życie rodziny Tatiany w ogóle. Przecież Kostiantyn już uczy się w polskiej szkole.
— Być może w klasie będzie więcej dzieci z Ukrainy. Teraz jest ich tylko czworo. Co więcej, nowe prawo motywuje ludzi do posyłania dzieci do polskiej szkoły, jeśli wiąże się z tym pomoc finansowa. Zwłaszcza gdy w rodzinie jest więcej niż jedno dziecko. Jeśli ktoś ma troje dzieci i pracuje za płacę minimalną, to pomoc państwa jest dla niego niezbędna — mówi.
Tatiana mówi, że obecnie wiele dzieci kontynuuje naukę w dwóch krajach jednocześnie.
— Jest to możliwe, bo polskie szkoły mają mniejsze obciążenie pracą i mniej zadań domowych niż w Ukrainie. Ale ogólnie uważam, że jest to bardzo trudne zarówno dla dzieci, jak i ich rodziców — mówi Tatiana.
Kostiantyn kontynuował naukę w swojej macierzystej szkole jako uczeń z zewnątrz podczas pierwszego roku wojny na Ukrainie. Oznacza to, że nie uczęszczał na zajęcia, ale musiał przystąpić do głównych egzaminów końcowych. Ale ostatecznie rodzina odmówiła zrezygnowania z ukraińskiej szkoły.
— Na początku mój syn nie chciał zabrać dokumentów ze swojej macierzystej szkoły, mimo że mu to zaproponowałam. Myślę, że dla niego była to nić, która łączyła go z przeszłością, ojczyzną, przyjaciółmi. Ze wszystkim, co było przed wojną. Ale teraz przystosowuje się do polskiej szkoły. Wszystko idzie dobrze. Kostia nauczył się języka mniej więcej w 1,5 roku. Szkoła oferowała dodatkowe kursy polskiego dla Ukraińców, pracował też z korepetytorem. Ale nadal ma trudności z niektórymi przedmiotami takimi jak chemia i fizyka, gdzie występuje wiele specyficznych słów — mówi Tatiana.
„Moja córka myli ukraińskie i polskie litery”
Olga mieszka w Warszawie z dwójką dzieci: 7-letnią Anją i 13-letnim Andrijem. Zarówno Anja, jak i Andrij uczą się w dwóch szkołach: jednej w Ukrainie i jednej w Polsce.
Olga mówi, że łączenie dwóch szkół jest trudne zarówno dla dzieci, jak i ich rodziców. Ale dla niej ważne jest, aby dzieci znały ukraiński program nauczania.
— Andrij nie może być rozdarty. Do tego dochodzi wiek przejściowy, kiedy nie chce nic robić przez cały czas. Ale staramy się, aby ukończył ukraińską szkołę, aby mógł otrzymać świadectwo. Z Anją jest jeszcze trudniej, bo jest w pierwszej klasie. Bardzo trudno jest wytłumaczyć dziecku w tym wieku, że są to litery z dwóch różnych języków. Zeszłego lata nauczyliśmy się prawie wszystkich ukraińskich liter. Potem musiała nauczyć się polskich liter, które różnią się pisownią i brzmieniem. A ona miała po prostu mętlik w głowie. Dlatego później uczyliśmy się tylko polskiego. Ale teraz chcemy zorganizować ukraińskiego korepetytora na lato, aby ponownie nauczyć jej języka ojczystego. W końcu dziecko nie może nie uczyć się ukraińskiego, pisać i czytać w swoim języku — mówi Olga
Kobieta żartuje, że połączenie dwóch szkół jest czymś na pograniczu fantazji.
— Rodzicom jest bardzo trudno fizycznie poradzić sobie z pójściem do pracy, nadzorowaniem nauki polskiego i ukraińskiego. Zaczęłam nawet myśleć o opuszczeniu ukraińskich szkół. Ale z drugiej strony uważam, że dzieci również potrzebują świadectw z ukraińskich szkół — mówi Olga.
Kobieta mówi, że rodzina nie rozważa powrotu do Ukrainy do czasu zakończenia wojny. Najważniejsze jest bezpieczeństwo dzieci. Ale jest też element edukacji.
— Bądźmy szczerzy: w dzisiejszych realiach nauka w ukraińskiej szkole jest niemożliwa. Albo słychać nalot i wszyscy idą do schronu, albo nie ma internetu, albo nie ma prądu. Na razie będziemy uczyć się w Polsce — twierdzi Olga.
„Polina straci rok, jeśli pójdzie teraz do polskiej szkoły”
Liudmiła mieszka również w Warszawie z dwójką dzieci: najstarszym synem, który studiuje online na trzecim roku studiów na ukraińskim uniwersytecie, oraz córką Poliną, która w przyszłym roku rozpocznie naukę w 11 klasie w Dnieprze.
— Polina nie uczy się w polskiej szkole, tylko w Ukrainie, więc te innowacje dotyczą nas bezpośrednio. Przeprowadziliśmy się do Warszawy po inwazji na pełną skalę. Nie poszliśmy wtedy do polskiej szkoły, bo wtedy nie sądziliśmy, że będziemy tu długo. Wydawało się, że powinniśmy poczekać miesiąc lub dwa, a potem wrócić do domu — mówi Liudmiła.
Teraz, jeśli nowa ustawa zostanie przyjęta, rodzina stanie przed trudnym pytaniem: co zrobić w następnym roku maturalnym Poliny.
— Mamy bardzo dobre liceum w Dnieprze i jesteśmy z niego zadowoleni. Zajęcia są przerywane tylko podczas nalotów, ale potem nadrabiają zaległości. Inną ważną kwestią jest to, że liceum oferuje dogłębną naukę informatyki. Program nie jest łatwy. Dlatego Polinie byłoby zbyt trudno studiować zarówno w polskiej, jak i ukraińskiej szkole. Zwłaszcza jeśli chodzi o ostatni rok szkoły, kiedy musi zdawać egzaminy — zastanawia się Liudmiła.
Kobieta mówi, że zajmowała się już tą kwestią i dowiedziała się, że Polina nie będzie mogła przenieść się do tej samej klasy maturalnej. W Polsce zostanie przyjęta do wcześniejszej klasy. Tak więc Polina nie ukończy szkoły w przyszłym roku i straci rok przed rozpoczęciem studiów.
— Czekamy teraz na przyjęcie ustawy. To wciąż jest w zawieszeniu. Ponieważ Polina naprawdę nie chce stracić tego roku. Bardzo bym chciała, żeby skończyła szkołę w Ukrainie. Nie mamy problemu z językiem. Polina uczy się polskiego i angielskiego. Planuje studiować w Warszawie. Już teraz dobrze komunikuje się z przyjaciółmi po polsku — mówi Liudmiła.
Jeśli chodzi o świadczenia pieniężne, które mają być powiązane z obowiązkiem szkolnym, wolałaby odmówić pomocy, niż zabrać córkę ze szkoły na ostatnim roku nauki.
— Te pieniądze nam pomagają. Ale cały rok jest bardzo ważny dla dziecka. A Polina naprawdę nie chce teraz zmieniać szkoły. W tym przypadku nie chodzi o pieniądze. Więc przeniesiemy się do polskiej szkoły tylko wtedy, gdy nie będzie innej możliwości — mówi Liudmiła.
Ale rodzina nie rozważa powrotu do Ukrainy, dopóki trwa wojna, nawet jeśli będą musieli przenieść córkę do innej szkoły.
— Dniepr znajduje się 100 km od linii frontu. Jest stale ostrzeliwany. To po prostu niebezpieczne. Dlatego planujemy wrócić do domu i ciągle o tym dyskutujemy, ale nie teraz, ale po zwycięstwie — mówi Liudmiła.
Żródło: onet.pl