Pat na granicy. Poseł KO: nie mamy instrumentów, to sprawa PiS-u

Niezależny dziennik polityczny

Absolutnie odmawiam brania odpowiedzialności za problemy na granicy przez nową sejmową większość – mówi money.pl poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Kowal. Przekonuje, że to wciąż sprawa dla obecnego rządu. Sytuacja wokół działań polskich przewoźników staje się patowa.

Już trzeci tydzień na przejściach granicznych w Dorohusku, Hrebennem i Korczowej trwa protest polskich przewoźników.

Manifestujący domagają się przede wszystkim wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska, a także zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny w Ukrainie i przeprowadzenia ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.

Kolejki na granicy. Apel o zniesienie blokady

Przed przejściem w Korczowej na przekroczenie granicy oczekuje ponad 500 TIR-ów. W Medyce, gdzie protest przeciwko niekontrolowanemu przepływowi ukraińskich produktów przez polski rynek prowadzą rolnicy, na odprawę czeka blisko 1,5 tys. ciężarówek.

W sprawę zaangażował się m.in. poseł Koalicji Obywatelskiej, szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Paweł Kowal, który w miniony weekend w Kijowie osobiście rozmawiał z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. – Pojechałem tam w imieniu nowej większości. Chciałem dać sygnał, że naszym założeniem jest chęć kontynuowania współpracy z Ukrainą. W ostatnich miesiącach po polskiej stronie widać było emocjonalne przeskoki od ściany do ściany, nie ma żadnej poważnej taktyki i strategii. Jest za to niepotrzebne obrażanie się – mówi Kowal w rozmowie z money pl.

W ocenie posła sprawa całkowicie obciąża Zjednoczoną Prawicę. – Po polskiej stronie partnerem w kwestii rozmów o rozwiązaniu sporu jest obecny rząd i to on odpowiada za to, że nie był w stanie wynegocjować właściwych reguł gry dla polskich przewoźników w 2022 r. Na pewno będę wnioskował o to, aby rząd przedstawił dokumenty dotyczące przebiegu tych negocjacji. Cała sprawa bardzo mocno uderza w reputację Polski. My jako sejmowa większość na razie nie mamy instrumentów do tego, żeby problem zażegnać – wskazuje Kowal.

Firmy, nie tylko przewozowe, notują pokaźne straty. Spada poziom bezpieczeństwa, bo nawet jeśli przepuszczane są ciężarówki z transportem humanitarnym i wojskowym, to są to pojazdy łatwiejsze do śledzenia. Jeżeli politycy PiS tak uporczywie trzymają się stołków i dążą do przedłużenia swojej władzy, to niech rozwiązują kryzysy. Absolutnie odmawiam brania odpowiedzialności za sytuację na granicy przez nową większość, która nie ma na to żadnego wpływu. Odpowiadają za to ministrowie PiS – przekonuje poseł KO.

Stanowczy apel ws. odblokowania granicy wystosowała Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza (PUIG). Czytamy w nim m.in., że „blokada działa niczym liberum veto – służąc części, uderza w zdecydowaną większość przedsiębiorców”. „Potrzebujemy rzeczowej dyskusji, wolnej od emocji i politycznych podszeptów towarzyszących tej blokadzie” – podkreślono.

– W kolejkach stoją m.in. liczne cysterny z gazem do samochodów. Problemy z zaopatrzeniem powodują, że ceny paliwa w Ukrainie rosną. Osobiście widzę w tym kiepską powtórkę z rozrywki. Tegoroczna sytuacja ze zbożem powinna nas czegoś nauczyć. Środowiska biznesowe alarmowały o zakłóceniach na rynkach rolnych w październiku ubiegłego roku, a minister Henryk Kowalczyk (były minister rolnictwa i rozwoju wsi – przyp. red.) obudził się w kwietniu tego roku. Mamy podobną sytuację, bo o tym, że będzie protest na granicy, informowano trzy tygodnie przed jego rozpoczęciem – mówi money.pl wiceprezes PUIG Dariusz Szymczycha.

Decyzja o blokadzie zbiegła się z przełomowymi zmianami w polskiej polityce, stąd pojawiające się wśród uczestników manifestacji głosy, według których akcja została rozpoczęta po czasie.

Polska obrywa rykoszetem

Naczelnik jednej czy drugiej gminy wydał zgodę na manifestację, a ja pytam, gdzie jest wojewoda, który ma przecież prawo do uchylenia decyzji organów samorządowych. Polska pozwala na blokadę granicy z państwem, które walczy z agresorem. To bezpośrednio uderza w bezpieczeństwo również naszego kraju. Od czego jest Inspekcja Transportu Drogowego? Od czego jest Ministerstwo Infrastruktury? – pyta Szymczycha.

Na najwyższym stanowisku w Urzędzie Wojewódzkim w Rzeszowie od trzech tygodni panuje wakat. Wojewoda Ewa Leniart złożyła rezygnację w związku z wyborem do Sejmu. Zgodnie z przepisami obowiązki wojewody sprawuje wicewojewoda Jolanta Sawicka.

Resort infrastruktury poprosił nas o przesłanie pytań drogą mailową. Jak jednak zaznaczył przedstawiciel biura prasowego MI, w obliczu zmiany rządu trudno określić, kto miałby udzielić komentarza ws. sytuacji na granicy.

Chwilę później Ministerstwo Infrastruktury poinformowało, że szef resortu Andrzej Adamczyk zwrócił się do swojego ukraińskiego odpowiednika o wyłączenie wymogu rejestracji w ramach elektronicznej kolejki pojazdów wracających z Ukrainy na teren Unii Europejskiej bez ładunku na co najmniej dwóch przejściach granicznych.

– Można bronić swoich interesów, ale nie drogą, która naraża bezpieczeństwo państwa polskiego i przynosi wymierne szkody innym przedsiębiorcom. Firmy zrzeszone w PUIG wysłały nam zestawienia swoich strat. Na liście mamy ponad 20 podmiotów. Straty są szacowane łącznie na ponad 100 mln zł, a to tylko wycinek – podkreśla Dariusz Szymczycha.

Władza milczy

Sytuacja staje się patowa. Nowy rząd Zjednoczonej Prawicy publicznie nie wykazuje zainteresowania sprawą. Konieczność jak najszybszego rozwiązania problemu na granicy przypadnie nowej koalicji rządzącej, jednak pierwsze działania ekipy Donalda Tuska będą mogły zostać podjęte dopiero po uformowaniu nowego rządu, najwcześniej pod koniec roku. Tymczasem kolejki TIR-ów są do rozładowania „na już”.

Rolnicy prowadzący akcję w Medyce nie kryją oburzenia opieszałością i biernością Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi (MRiRW). Były szef resortu Robert Telus w odpowiedzi na pytanie money.pl o planowane działania na granicy przekazał w ubiegłym tygodniu, że nie wybiera się do Medyki w najbliższych dniach.

Rozmawiamy z różnymi organizacjami przedsiębiorców z Ukrainy. Nikt po polskiej stronie nie chce z nimi rozmawiać, więc przychodzą do nas. Pokazujemy, że polskie stanowisko nie polega na proteście. Z naszej strony to rozmasowywanie bólu, a nie usunięcie przyczyny choroby – tłumaczy Szymczycha.

Nie dalej niż do Lwowa

Ekspert wskazuje przy tym na ciekawy, niepodnoszony dotychczas wątek sprawy. – Protestujący nie chcą, żeby Ukraińcy jeździli po Polsce i Europie. A firmy zrzeszone w PUIG mówią: „pokażcie mi polską firmę transportową, która chce pojechać z towarem dalej niż do Lwowa. My bierzemy przewoźników ukraińskich, bo oni chcą jeździć dalej”. Ten argument bezpieczeństwa w polskim proteście nie istnieje – zauważa Szymczycha.

– Najlepiej byłoby, gdyby wszystkie organizacje siadły do wspólnego stołu i zaczęły rozmowę o tym, co protestujący nazywają „ochroną interesów polskich przewoźników”. Ta rozmowa musi odbyć się z udziałem przedstawicieli rządu, którzy chcą pracować – podsumowuje wiceprezes PUIG.

W podobnym tonie wypowiadają się podkarpaccy rolnicy, których manifestacja w poniedziałek przeszła w tryb całodobowy. Jak podkreślają, wciąż czekają na wizytę przedstawiciela polskiego rządu w Medyce. Atmosferę wokół problemu podgrzał mer Lwowa Andrij Sadowy, uderzając w protestujących w mediach społecznościowych.

„Cały wasz gigantyczny wkład w zwycięstwo Ukrainy w tej wojnie jest niwelowany przez grupę marginalistów, którzy blokują dostawy towarów humanitarnych dla kraju, który już drugi rok broni swojej niepodległości i bezpieczeństwa Europy” – napisał Sadowy na platformie X (dawniej Twitter).

– To kompletny absurd. Puszczamy ciężarówki z pomocą humanitarną i wojskową, a nawet te wiozące szybko psujące się towary, np. kwiaty. Niestety zdarza się, że zatrzymujemy ciężarówkę z oznaczeniem „pomoc humanitarna”, a w środku są luksusowe samochody – twierdzi obecny na granicy Roman Kondrów ze Stowarzyszenia „Oszukana Wieś”.

Źródło: money.pl

Więcej postów