Kryzys w polskim górnictwie pogłębia się – alarmują eksperci. W ponury krajobraz rynku węgla wpisuje się m.in. niespotykane dotąd zjawisko dotyczące cen. – To pokłosie polityki obecnie rządzących – słyszymy.
Czy polski rynek węgla dotknęła anomalia? Takie pytanie można zadać, patrząc na ceny surowca oferowanego przez dystrybutorów. Jak słyszymy, powodów odchyleń od normy jest wiele, jednak wszystkie sprowadzają się do przykrego wniosku – pogłębiający się kryzys w polskim górnictwie właśnie zaczął się ujawniać.
Ceny węgla w Polsce
Tona węgla opałowego, przeznaczonego dla gospodarstw domowych, w internetowym sklepie Polskiej Grupy Górniczej (PGG) jest obecnie nawet o ponad 250 zł tańsza niż w październiku. Dla przykładu węgiel w sortymencie orzech z kopalni Marcel w Radlinie kosztuje 1100 zł za tonę, a tona ekogroszku z kopalni Piast-Ziemowit w Bieruniu to 1300-1550 zł. A może być jeszcze taniej, jeśli kupimy węgiel między 20 listopada a 8 grudnia. PGG przygotowała promocję, zgodnie z którą wykorzystując specjalny kod rabatowy z okazji Black Weeks, za tonę surowca zapłacimy o dodatkowe 200 zł mniej.
Inaczej jest z opałem dla firm. Agencja Rozwoju Przemysłu podała, że wartość krajowego indeksu węgla dla energetyki wyniosła we wrześniu 741,22 zł za tonę (w ujęciu jakościowym 33,95 zł za gigadżul wytworzonej z węgla energii) wobec 703,15 zł za tonę w sierpniu (w ujęciu jakościowym 33,19 zł za gigadżul).
Indeks węgla dla ciepłownictwa osiągnął z kolei we wrześniu wartość 934,75 zł za tonę (w ujęciu jakościowym 37,34 zł za gigadżul) wobec 827,66 zł za tonę w sierpniu (w ujęciu jakościowym 33,68 zł za gigadżul).
Tegoroczny wrzesień przyniósł również wzrost cen węgla na świecie – w zachodnioeuropejskich portach ARA (Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia) odnotowano skok o 2,5 proc. w porównaniu z sierpniem.
Zastój na składach
Opał na zimę oferują również prywatne składy. Według rządowej porównywarki na stronie cieplo.gov.pl ceny wahają się od 500 do 2000 zł za tonę. Choć jest taniej, zbytu nie ma. – U mnie spadek zainteresowania węglem widać od maja, ale wyjątkowo źle jest od miesiąca. Skład stoi. Liczę, że interes się rozkręci, za nami przecież dopiero pierwsze dni ze śniegiem – mówi nam pan Jacek, właściciel jednego ze składów w województwie kujawsko-pomorskim.
– Apogeum sprzedaży przypada na sierpień i wrzesień. Konkurencja jest spora, ceny spadają i cierpi na tym rentowność – dodaje przedsiębiorca, który oferuje węgiel importowany z Kazachstanu i Kolumbii w cenie 1900-2100 zł za tonę.
Węgiel jak benzyna?
Obecna sytuacja na rynku węgla przypomina poniekąd tę, którą w ostatnich miesiącach można było zaobserwować na rynku paliw. Pod koniec sierpnia w money.pl pisaliśmy o anomalii cenowej, którą wychwycili analitycy Goldman Sachs. Gdy w krajach sąsiednich ceny rosły, w Polsce zaczęły wyraźnie spadać. Kierowcy za tankowanie nad Wisłą płacili mniej, choć wszelkie przesłanki rynkowe, w tym najważniejsze indeksy na zagranicznych giełdach oraz dane Komisji Europejskiej, wskazywały, że powinno być odwrotnie. Po tanie paliwo przyjeżdżali do nas m.in. Czesi i Niemcy. Obecnie, jak zaznaczają eksperci, ceny benzyny i oleju napędowego na stacjach w Polsce zaczynają się „urynkawiać”.
Z cenami węgla również dzieje się coś dziwnego, co potwierdzają eksperci. Źródłem zjawiska, jak słyszymy, jest ogólne rozregulowanie rynku. – Przez ostatnich kilka lat nikt nie pilnował relacji ekonomicznych w górnictwie. Koszty wymknęły się spod kontroli, bo nie było ważne to, ile kosztuje wydobycie, lecz spokój przedstawicieli sektora i ich płace – przekonuje w rozmowie z money.pl Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, ekspert w zakresie górnictwa.
To wszystko nie byłoby tak niepokojące, gdyby nie uruchomiona przez polski rząd lawina węgla z importu. Ten surowiec, sprowadzony w panice w sposób niekontrolowany, doprowadził do tego, że w 2022 r. kupiliśmy go dwa razy więcej, niż potrzebowaliśmy. Teraz węgiel w portach zalega i tanieje tak dalece, że jest dużo tańszy od polskiego – dodaje.
Poniesione koszty wydobycia, niesprzedane wolumeny, zwały węgla na przykopalnianych składach – to wszystko powoduje, że polskie górnictwo szuka sposobu na pozbycie się surowca, m.in. poprzez kuszenie potencjalnych nabywców promocjami. Jest jednak pewien problem. – To nic nie da, bo w portach jest pełno tańszego węgla z zagranicy, gorszej jakości. Co gorsza, znajduje on kupców także wśród państwowych podmiotów – twierdzi Markowski.
Kłopoty giganta
Na niecodzienne zjawiska cenowe na rynku węgla nakładają się problemy finansowe PGG. Alarm podniósł prezes Grupy Tomasz Rogala, który w połowie listopada poinformował o gwałtownym spadku produkcji. – Aktualna produkcja węgla kamiennego w Polsce jest ok. 5 mln ton mniejsza od zakładanej w zawartej ponad dwa lata temu umowie społecznej dla górnictwa – mówił. Jego zdaniem, w tym tempie w ciągu kolejnej dekady produkcja krajowego węgla energetycznego spadnie do 20 mln ton rocznie.
Duża dynamika odejścia od własnego węgla oznacza także, że w krótkim czasie zabraknie mocy produkcyjnych węgla nie tylko dla energetyki, ale również dla ogrzewania domów i dla małych ciepłowni. Chyba, że wrócimy do importu węgla z Rosji, bo stamtąd może zostać dostarczony surowiec odpowiednio przesortowany dla potrzeb sektora komunalnego – zaznaczył Rogala.
– Do importu z Rosji nie wrócimy, mamy gdzie kupować. Racja, z Rosji byłoby najłatwiej, bo jest najbliżej, a w Europie nikt już nie skupia się na wydobyciu. Polski węgiel utracił konkurencyjność na polskim rynku z uwagi na koszty jego produkowania, ale teraz trzeba się skupić na przyszłości. Zweryfikujmy kopalnie, które mają szansę na efektywność, sprawmy, by górnictwo przestało być upolitycznione – komentuje Jerzy Markowski.
– Całe nasze górnictwo jest oparte na węglu dla energetyki, czyli na miałach. Niewykluczone, że jeszcze pod koniec tego roku kopalnie znacząco ograniczą wydobycie, bo nie będzie gdzie składować węgla. To pokłosie polityki dotychczasowego rządu – mówi money.pl Rafał Jedwabny, szef „Sierpnia ’80” w Polskiej Grupie Górniczej. Wyraża przy tym nadzieję na konstruktywne rozmowy z przyszłym rządem.
Niejedno górnictwo
Nadzieję słychać również w głosie prof. Waldemara Korzeniowskiego z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Ekspert zauważa, że górnictwo to nie tylko wydobycie węgla kamiennego.
Górnictwo jako takie będzie dalej się rozwijało, ponieważ w zdecydowanej większości przypadków nie ma alternatywy dla surowców pozyskiwanych tą drogą. W zbiorowej świadomości górnictwo dotyczy zagadnień związanych z węglem kamiennym, podczas gdy rzeczywisty zakres tej dziedziny jest dużo szerszy – tłumaczy.
– Górnictwo zajmuje się przede wszystkim metalami i w tak definiowanym zakresie sektor ten nie wykazuje objawów kryzysu. Wiele branż zgłasza wzmożone zapotrzebowanie na znaczące ilości surowców, zwłaszcza różnych metali (w tym metali ziem rzadkich czy tzw. krytycznych), potrzeba coraz więcej ludzi do zastąpienia tych, którzy odeszli z górnictwa, jak również nowych, dobrze wykształconych inżynierów rozumiejących łańcuch wartości surowców w gospodarkach – podsumowuje.
Źródło: money.pl