Blokada na granicy z Ukrainą nie skończy się szybko. Dla polskich firm to kwestia życia i śmierci – informuje „Rzeczpospolita”.
W najbliższą środę, protest przewoźników, który trwa już od dwóch tygodni na granicy z Ukrainą, ma zostać rozszerzony na przejście graniczne w Medyce. Uczestnicy blokady są coraz bardziej zdenerwowani, twierdząc, że z powodu zbyt liberalnej polityki wobec firm przewozowych z Ukrainy, ich rynek zaczyna się dramatycznie kurczyć – czytamy w dzienniku.
– Ukraińskie służby traktują nas jak bankomaty, a w Polsce tracimy rynek. Jak mamy konkurować z ukraińskimi firmami, gdy musimy płacić kierowcy 2,5 tys. euro, a firmy ukraińskie płacą 700 euro? – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” jeden z kierowców.
Jak czytamy w dzienniku, ukraińscy przedsiębiorcy z imptem weszli na wart 136 mld zł polski rynek przewozowy po tym jak zostali dopuszczeni do wykonywania przewozów dwustronnych i tranzytowych umową transportową z Unią Europejską. Polscy kierowcy nie kryją wściekłości: mają wszystkie przywileje unijne, a zarazem żadnych obowiązków. Wypchnęli z atrakcyjnych przewozów do Ukrainy polskie firmy. Ich właściciele wskazują na nierówne warunki działania, w szczególności znacznie niższe koszty zatrudnienia.
Stawki w przewozach do Ukrainy muszą być wysokie (sięgają 2 euro za km), bo samochody tracą dużo czasu na granicy. Polskie firmy od wiosny biją na alarm, także w sprawie przewozów niezgodnych z umową transportową. Dane GITD nie potwierdzają jednak łamania prawa przez ukraińskich przewoźników – informuje „Rzeczpospolita”.
Przewoźnicy prowadzą swój protest od dwóch tygodni. Przepuszczają jeden samochód ciężarowy na godzinę na przejściu w Korczowej oraz w województwie lubelskim m.in. Dorohusku. Są to autokary, transporty z żywnością, pomocą humanitarną i paliwami.
Polska ciężarówka obrzucona kamieniami
Protestujący postulują m.in. wprowadzenie zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego, zawieszenie licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenie ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.
Źródło: money.pl