„Polska stała się pod względem wydatków na obronę liderem wśród krajów Sojuszu Północnoatlantyckiego” – pisze w sobotę warszawski korespondent „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ) Gerhard Gnauck zaznaczając, że Polska wyda w roku bieżącym oraz przyszłym po ok. 4 proc. PKB. W latach 2023-2026 zaplanowano zakupy broni na sumę 37 mld euro.
Autor poinformował, że Polska kupuje broń w USA i Korei Południowej, a jej celem jest zbudowanie największej armii lądowej w Unii Europejskiej.
Obawy przed Rosją
Powodem zbrojeń jest polityka Rosji, która chce stać się hegemonem w Europie Wschodniej – tłumaczy Gerhard Gnauck. Jego zdaniem zmiana rządu nie spowoduje większych zmian w planach zakupów. W umowie koalicyjnej nowego przyszłego rządu też mowa jest o „bezprecedensowym zagrożeniu” ze strony Rosji.
Wątpliwe jest, czy wszystkie dostawy broni są rzeczywiście konieczne – uważa dziennikarz „FAZ”. Czy nastawiony tak bardzo na suwerenność PiS dlatego kupowało tak szybko i tak dużo, ponieważ nie ma zaufania do NATO i do niemieckiego sąsiada?” – zastanawia się autor.
Generał Mirosław Różański powiedział w rozmowie z „FAZ”, że „zdolność do analizy polityków PiS była ograniczona. Chodziło im raczej o to, aby pokazać w kraju zdolność do działania”.
Powodem zbrojeń mania wielkości?
„Mogło też chodzić o manię wielkości. Obawiam się, że wizja największej armii lądowej jest hasłem populistycznym” – dodał generał. Gnauck nadmienił, że Różański robi teraz polityczną karierę i został senatorem z ramienia Trzeciej Drogi.
Zdaniem generała zapotrzebowanie na broń powinien określać sztab generalny, a nie politycy. Różański przyznał, że istnieje luka w obronie przeciwlotniczej i rozpoznaniu. Polska kupiła nowoczesną wersję systemy Patriot. Pierwsze baterie będą gotowe do użycia w tej zimie. Generał ocenił pozytywnie gest Berlina – rozlokowanie w Polsce niemieckich baterii Patriot, które broniły wschodniej granicy.
Gnauck przypomniał, że początkowo rząd PiS „wysyłał irytujące sygnały” w reakcji na niemiecką propozycję. Był też przeciwny udziałowi Polski we wspólnej europejskiej obronie przeciwlotniczej. Różański jest zwolennikiem przystąpienia Polski do tego projektu.
„FAZ” zwraca uwagę na zamiary kupna blisko 500 wyrzutni rakietowych HIMARS. Różański uważa, że polska armia powinna dysponować takim sprzętem, jednak przewiduje, że negocjacje o cenie oraz produkcja wyrzutni potrwa kilka lat. „A jeśli kupuje się w Ameryce, to dlaczego jeszcze sprowadza się rakiety Chunmoo z Korei Południowej?” – pyta generał.
Nie zapominać o amunicji
Realizacja zamówień na wyrzutnie HIMARS oraz samoloty F-35 przeciągnie się na lata 2028 – 2030. „Krótko mówiąc: potrzebujemy mniej wyrzutni, a więcej rakiet do zestrzeliwania. Sytuacja w Ukrainie pokazuje, jak ważna jest amunicja” – mówi Różański.
Generał polemizuje też z tezą, że Polska nie może przekazywać Ukrainie broni. Jego zdaniem Polska może nadal wspierać Ukrainę przy produkcji i dostarczaniu amunicji. Polskie wojsko może ponadto szkolić ukraińskich żołnierzy. „Po trzecie powinniśmy wzmocnić nasze zdolności umożliwiające Ukrainie naprawę i modernizację sprzętu” – powiedział Różański.
„Ukraina walczy w końcu nie tylko o swoją niepodległość, ale także o bezpieczeństwo Polski, Niemiec i Europy” – podkreślił rozmówca „FAZ”.
Wysokie koszty modernizacji armii
Podobne wątpliwości wyrażał już wcześniej (we wrześniu) dziennik „Handelsblatt”. „Polska ze względu na wojnę w Ukrainie podwoiła swoje wydatki na obronność. Dzięki temu pozycja Polski w Europie na krótką metę uległa wzmocnieniu, ale pytania dotyczące perspektyw (rozwoju armii) pozostają niewyjaśnione” – wówczas pisał Ivo Mijnssen.
Autor przypomniał paradę wojskową 15 sierpnia w Warszawie i podkreślił, że była ona „sygnałem mającym odstraszyć Rosję”. Plany rozbudowy polskiej armii „robią wrażenie” – ocenił dodając, że środkowoeuropejski kraj chce stać się „wiodącą siłą wojskową” w Europie.
Problemem Polski jest zdaniem „Handelsblatt” pozyskanie specjalistów do zmodernizowanej armii i do przemysłu zbrojeniowego. Ponieważ rynek pracy jest pusty, wyjściem jest atrakcyjne wynagrodzenie. Jak podało Ministerstwo Obrony, podstawowe uposażenie wojskowych zostało od 2015 r. niemal podwojone, w przeliczeniu do 1040 euro. Pomimo tego płynność kadr jest wysoka. Jedną z przyczyn jest zdaniem redakcji dokonana z powodów politycznych wymiana dowództwa armii.
Na koniec dziennikarz „Handelsblatt” zacytował byłego wysokiego funkcjonariusza NATO Jamie Shea: „Znaczenie Polski w Sojuszu bardzo wzrosło. Jeżeli (Polacy) zrealizują swoje plany zakupu broni, staną się wojskową potęgą w Europie”.