Od 2022 roku Polska zdecydowanie przyspieszyła modernizację Sił Zbrojnych w odpowiedzi na skokowy wzrost zagrożenia po pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Jednak pojawiają się obawy, czy Polska zdoła zbudować odpowiedni potencjał obronny, będąc nadal mniej zamożnym państwem od zachodnioeuropejskich sojuszników lub krajów takich jak Korea Południowa, Australia lub Japonia. Warto w tym kontekście spojrzeć na przykład Grecji, która przy znacznie niższym od Polski potencjale demograficznym i ekonomicznym posiada silną, dość liczną, a przy tym w miarę nowoczesną armię – piszą Jakub Palowski i dr Łukasz Stach.
Grecja kojarzy się z wakacjami, mitologią, historią, jak też z kryzysem, który dotknął ten kraj w 2009 r. Postrzeganie Hellady jedynie z perspektywy słońca, morza, plaż i kłopotów ze stabilnością finansową jest znaczącym uproszczeniem. Pod kątem obronności państwo to jest interesującym przypadkiem kraju ze stosunkowo niewielką liczbą ludności (10,64 mln w 2021 r.), który – pomimo perturbacji gospodarczych – utrzymuje dużą i dobrze wyposażoną armię. Również w przeszłości Grecja dbała o utrzymanie rozbudowanych sił zbrojnych, co było dużym wysiłkiem dla państwa o stosunkowo ograniczonym potencjale demograficznym i gospodarczym. Bez wątpienia czynnikiem stymulującym greckie zbrojenia jest konflikt z Turcją, a Grecja – przynajmniej na papierze – jest państwem z mniejszym potencjałem. Wymaga to utrzymania odpowiedniego poziomu zdolności bojowych, mogącego odstraszać większego sąsiada od agresywnych działań.
W dobie ambitnego programu modernizacji polskich Sił Zbrojnych warto popatrzeć na doświadczenia państwa, które sąsiaduje z nieprzychylnym mu krajem, w dodatku dysponującym większym potencjałem demograficznym i gospodarczym. Jakie rozwiązania stosuje Grecja, aby utrzymać liczną armię, dysponującą rozbudowanymi wojskami lądowymi oraz stosunkowo silnym lotnictwem i flotą? Czy część rozwiązań stosowanych przez Grecję możemy implementować na grunt Polski? Oczywiście, analizując przypadek grecki, warto pamiętać o odmiennych uwarunkowaniach geograficznych.
Kraj nadmorski, z dużą liczbą archipelagów i wysp, powinien posiadać silne siły morskie i powietrzne, zdolne do reagowania w sytuacjach kryzysowych i zabezpieczenia interesów państwa w odległych od metropolii regionach. Dlatego też Grecja przykłada dużą wagę do morskiego i powietrznego komponentu sił zbrojnych. W przypadku Polski po 1989 r. flota praktycznie zawsze była niedofinansowana. Abstrahując od kwestii geograficznych i ich wypływu na kształt sił zbrojnych, przypadek grecki może ilustrować, jak dużo środków pochłania utrzymanie licznej armii, w dodatku nasyconej względnie nowoczesną techniką wojskową. Jest to tym bardziej istotne, że Grecy użytkują niektóry systemy bojowe dosyć długo, co pozwala na kompleksową ocenę kosztów.
1. Problem punktu wyjścia
Przy porównaniu efektywności wydatków obronnych Grecji i Polski od 1999 r., od kiedy dostępne są porównywalne dane, należy wziąć pod uwagę punkt wyjścia, w jakim znajdowały się oba państwa. Polska do 1989 r. co do zasady użytkowała sprzęt oparty na technologiach pochodzących z ZSRR, natomiast w latach 90. XX w. z uwagi na sytuację finansową Polski podejmowano jedynie decyzje o modernizacji wybranych systemów uzbrojenia. Dodajmy, że Polska jako państwo dawnego Układu Warszawskiego dysponowała sprzętem o generację starszym niż radzieckie jednostki pierwszego, bo taka była polityka sprzętowa UW. Z tego też tytułu pozyskiwany w latach 80. sprzęt często był przestarzały już w chwili wprowadzenia do służby.
Po rozpadzie bloku sowieckiego Polska nadal korzystała ze sprzętu odziedziczonego po czasach zimnej wojny, bazującego na technologiach radzieckich. W latach 90. z uwagi na szok transformacyjny i sytuację finansów publicznych wymiana systemów uzbrojenia nie była możliwa. Dokonywano jedynie pewnych modyfikacji (np. modernizacja czołgów T-72 do standardu PT-91). Sytuacja ta nie uległa zmianie do 1999 r., a przystąpienie Polski do Paktu Północnoatlantyckiego też nie stało się katalizatorem do kompleksowej wymiany poradzieckiego sprzętu. Dopiero pierwsza dekada XXI w. przyniosła pewną zmianę sytuacji (pozyskanie myśliwców wielozadaniowych F-16, wprowadzenie do służby czołgów Leopard 2, AHS Krab, KTO Rosomak), jednak zdecydowana większość sprzętu w głównych kategoriach – nawet uwzględniając okrojenie struktur organizacyjnych Sił Zbrojnych – wciąż bazowała na starych technologiach pochodzących z dawnego ZSRR.
Sytuacja Grecji była odmienna. Grecja bazowała na platformach zachodnich. Przykładowo, od końca lat 80. kraj ten użytkuje samoloty F-16, a ich flota systematycznie rosła (tabela 1). I tak w 2000 r. Grecja dysponowała następującymi typami sprzętu wojskowego (Military Balance 2000) w porównaniu do 2021 (Military Balance 2021), który w cyklu życia był w części modernizowany, ale został zakupiony już wcześniej:
1. 8 okrętami podwodnymi Typu 209, w tym 4 typu Glavkos i 4 typu Poseidon, z pociskami przeciwokrętowymi Harpoon (obecnie w służbie są 3 okręty Poseidon w wersji standardowej oraz 1 w wersji zmodernizowanej, a także 3 okręty Glavkos i 4 nowo wybudowane typu Papanikolis).
2. 4 fregatami typu Hydra (Meko 200), dwiema fregatami typu Elli i czterema pokrewnego typu Aigaion (eks-holenderski Kortenaer). Obecnie w służbie są 4 fregaty typu Hydra (Meko 200) oraz 9 typów Elli i Aigaion. Fregaty typu Aigaion to jednostki zakupione jako używane, nadal utrzymujące zdolność bojową, choć obecnie przeznaczone do zastąpienia przez nowsze.
3. 109 myśliwcami 4. generacji – 75 samolotami typu F-16CG/DG oraz 34 Mirage 2000, do modernizacji przewidywanych było także 39 z 95 posiadanych RF-4E/F-4E. Według danych na 2021 r. Grecja posiadała 230 samolotów bojowych, w tym 34 zmodernizowane F-4E Phantom II, 69 F-16CG/DG Block 30/50, 18 Mirage 2000EG/BG, a także 19 nowocześniejszych Mirage 2000-5EG/BG Mk II (część mogła powstać przez modernizację starszych wariantów) i 85 F-16C/CG/D/DG Block 52+/Block 52 ADV Fighting Falcon.
Oznacza to, że większość głównych platform bojowych, które dziś wykorzystują Siły Zbrojne Grecji w domenie morskiej i powietrznej, pozyskanych zostało jeszcze przed 2000 r.
Analizując domenę lądową, Grecja dokonywała przed 2000 r. zakupów sprzętu, który można wciąż uznać za nowoczesny. Kupiono m.in. wieloprowadnicowe wyrzutnie rakiet M270 MLRS z pociskami MGM-140 ATACMS (18 z 36 posiadanych) i zestawy przeciwlotnicze oraz przeciwrakietowe MIM-104 Patriot. Wiele innych systemów uzbrojenia było już zamówionych, więc część wydatków mogła zostać pokryta, tak jak ma to miejsce np. obecnie w Polsce. W zakupach wojskowych często dokonuje się bowiem częściowych przedpłat na uzbrojenie przez dokonywanie zaliczek, które pozwalają finansować produkcję kosztownego i wytwarzanego w niewielkich liczbach sprzętu. Tego rodzaju płatności w wypadku Polski praktykowane są zarówno w wypadku zakupów w krajowym przemyśle, jak i kontraktów zagranicznych, w tym międzyrządowych w amerykańskim systemie Foreign Military Sales (FMS). Podobnie mogła więc postępować Grecja.
Warto podkreślić, że greckie wojska lądowe są liczne jak na populację kraju (93,5 tys. żołnierzy, z czego prawie połowa, tj. 45 tys., to poborowi, łącznie kraj ten posiada pięć dywizji). Wskazuje się, że siły lądowe Hellady są nieco mniej nowoczesne niż lotnictwo i flota. Znaczna część wyposażenia została pozyskana od krajów NATO. Często sprzęt był używany, zanim został nabyty przez Greków. Choć duża część techniki wojsk lądowych nie należy do najnowszych generacji, to po modernizacjach (często realizowanych jeszcze przed przekazaniem Grecji) nadal prezentuje znaczną wartość bojową, zdecydowanie przewyższającą sprzęt poradziecki, który po czasach Układu Warszawskiego odziedziczyła Polska.
Za przykłady może posłużyć ponad 200 eks-niemieckich haubic M109A3GE2, ponad 360 niszczycieli czołgów M901 z ppk TOW czy 60 śmigłowców obserwacyjno-bojowych OH-58D dostosowanych do użycia ppk Hellfire i współpracy z niemal 30 śmigłowcami uderzeniowymi AH-64 Apache, które posiada tamtejsze lotnictwo wojsk lądowych. Warto zauważyć, że Grecja posiada też znaczne zapasy NATO-wskiej artyleryjskiej amunicji kasetowej różnych kalibrów zarówno produkcji własnej, jak i importowanej, co pozwala na utrzymanie wysokiego potencjału bojowego artylerii. Efektywność tego rodzaju amunicji (dziś już nie produkowanej w większości krajów NATO z uwagi na presję społeczności międzynarodowej i błędne założenia oceny środowiska zagrożeń konfliktem konwencjonalnym) została potwierdzona w działaniach bojowych na Ukrainie.
Natomiast jeśli chodzi o wojska pancerne, liczą one ponad 1200 czołgów, z których 353 to Leopardy 2 (183 zakupiono jako używane, a 170 wyprodukowano na licencji w zaawansowanej wersji Leopard 2HEL), a pozostałe to Leopard 1A4/A5 i M48A5 MOLF, z których znaczną część pozyskano jako używane. Pod wieloma względami (zwłaszcza uwzględniając możliwości mobilizacyjne) greckie siły lądowe są najsilniejsze wśród krajów NATO należących do Unii Europejskiej, choć mają braki, na przykład w zakresie nowoczesnych bojowych wozów piechoty. W praktyce więc, choć Grecja jest krajem wyspiarskim i morskim, to wszystkie rodzaje Sił Zbrojnych można określić jako silne, zwłaszcza biorąc pod uwagę możliwości ekonomiczne państwa.
2. Budżet obronny
Analizując kwestie związane z finansowaniem sił zbrojnych, należy zaznaczyć, że czynnikiem, który pozwala utrzymywać znaczący potencjał militarny Grecji, był wysoki (jak na wielkość gospodarki) budżet obronny kraju, zarówno pod względem absolutnych kwot, jak i procentu PKB
Na uwagę zasługuje też duży udział wydatków obronnych Grecji (wyrażonych jako procent PKB) w okresie do 1999 r., zgodnie z danymi NATO wynoszący:
- w latach 1980-1984 – 5,4 proc. średniorocznie;
- w latach 1985-1989 – 5,1 proc. średniorocznie;
- w latach 1990-1994 – 4,4 proc. średniorocznie;
- w roku 1995 – 4,4 proc.;
- w roku 1996 – 4,5 proc.;
- w roku 1997 – 4,6 proc.;
- w roku 1998 – 4,8 proc.;
- w roku 1999 – 4,6 proc.
W przypadku Polski w okresie 1990-1999 średniorocznie na siły zbrojne Polska przeznaczała nieco ponad 2,0% PKB według danych SIPRI. Nawet w ostatniej dekadzie PRL udział wydatków obronnych liczony jako procent PKB wynosił około 3%.
Wracając do czasów bardziej współczesnych, obserwując dane z tabeli 2 i wykresu 1 nasuwają się jednoznaczne wnioski. Do 2009 r. (z wyłączeniem 2007 r.) greckie wydatki na obronność przewyższały polskie. Dwa wydarzenia spowodowały, że sytuacja uległa zmianie. W 2009 r. Grecję dotknął głęboki kryzys związany z zadłużeniem. Remedium na rosnący dług państwa należącego do strefy euro stały się (wymuszone m.in. przez Unię Europejską) cięcia wydatków państwa. Oszczędności nie ominęły budżetu wojskowego. Spadek ten utrzymał się aż do 2014 r., a do 2020 wydatki zbrojeniowe Hellady rosły w powolnym tempie. W tym samym okresie Polska powoli zwiększała swój budżet obronny, a po aneksji Krymu przez Rosję i wojnie w Donbasie nastąpił raptowny skok, który przyspieszył jeszcze bardziej z chwilą ogłoszenia serii rewolucyjnych (i bardzo kosztownych) dla Sił Zbrojnych RP programów modernizacyjnych.
W przeciwieństwie do Grecji Polska utrzymuje armię zawodową wspartą siłami ochotniczymi (Wojska Obrony Terytorialnej, od ubiegłego roku także Dobrowolna Zasadnicza Służba Wojskowa), która jest znacznie kosztowniejsza w utrzymaniu niż armia z poboru. Dodatkowe koszty wiążą się z koniecznością zapewnienia wynagrodzenia żołnierzom na wszystkich stanowiskach, także tych, które w armii z poboru mogłyby być zajmowane przez żołnierzy obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej. Choć armia zawodowa z reguły jest lepiej wyszkolona niż poborowa, to z drugiej strony, budowa systemu rezerw bez powszechnego obowiązku obrony jest bardziej skomplikowana niż w wypadku armii zawodowej. Jeśli dysponujemy armią poborową, rezerwy są w naturalny sposób uzupełniane przez kolejne roczniki odbywające obowiązkową służbę. W wypadku armii zawodowej (ochotniczej) niezbędny jest system zachęt do przeprowadzenia szkolenia i utrzymywania gotowości. Istnieją państwa, w tym USA, gdzie system ochotniczych rezerw jest dobrze rozwinięty, ale jego utrzymanie wymaga odpowiednich rozwiązań organizacyjnych i nakładów finansowych.
W Polsce po zawieszeniu w 2009 r. powszechnego poboru szkolenie rezerw było i w dużym stopniu pozostaje zaniedbane, co istotnie wpływa na gotowość bojową armii, zwłaszcza Wojsk Lądowych. Odbudowa systemu rezerw będzie wymagała dodatkowych nakładów na wynagrodzenia żołnierzy rezerwy, przygotowanie kadr, infrastruktury, jak i odpowiedniego sprzętu, w tym symulatorów. Grecja utrzymuje system rezerw w dość wysokim stopniu gotowości, więc nie ma potrzeby skokowego zwiększania nakładów na ich szkolenie, nawet w przypadku pewnych zmian w systemie ich przygotowania.
Warto podkreślić, że Grecja na utrzymanie sił zbrojnych przeznaczała większy odsetek PKB niż Polska, a obciążenie przypadające na statystycznego Papadopoulosa było znacząco większe niż w przypadku Kowalskiego czy Nowaka. Ta druga tendencja utrzymuje się do dzisiaj, aczkolwiek różnice nie są już tak duże jak w poprzednich dekadach. Widać wyraźnie, że utrzymanie odpowiedniego potencjału militarnego wiąże się z przerzuceniem tych kosztów na podatników, co nie jest żadnym zaskoczeniem. Natomiast o ile w przypadku Grecji społeczeństwo jest znacząco obciążone kosztami obronnymi liczonymi per capita od długiego czasu, to w przypadku Polski jest to stosunkowo nowe zjawisko.
W systemie demokratycznym wymaga to uzasadnienia przed opinią publiczną konieczności zwiększenia wydatków zbrojeniowych, aczkolwiek rosyjska inwazja na Ukrainę jest argumentem za podjęciem bardzo kosztownego programu modernizacji, a zbrojenia cieszą się – przynajmniej na obecną chwilę – poparciem polskiego społeczeństwa. Jednakże w dłuższej perspektywie czasowej nastroje mogą ulec zmianie, zwłaszcza w dobie starzejącego się społeczeństwa, co będzie pociągać za sobą rosnące wydatki na system emerytalny i opiekę zdrowotną. Jednak w dużej mierze będzie to zależne od dalszej ewolucji środowiska bezpieczeństwa i zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej, które – jak się obecnie wydaje – ma charakter długofalowy i może wręcz przybierać na sile wraz z upływem czasu.
Wykres nr 2 prezentuje istniejącą zależność od wielkości gospodarki danego państwa. Wspomniany spadek w wydatkach zbrojeniowych Grecji jest związany z faktyczną stagnacją w rozwoju gospodarczym państwa, co ilustruje wartość PKB. Według danych Banku Światowego grecka gospodarka wciąż nie może osiągnąć poziomu sprzed kryzysu z 2009 r. Tymczasem Polska notuje szybki przyrost PKB, co pozwala na finansowanie kosztownych programów socjalnych, inwestycji, ale także wydatków zbrojeniowych. Pytaniem otwartym jest to, jak długo ten stan zostanie utrzymany.
3. Środki na wyposażenie w całości budżetu – „jakość wydatków”
W publicznej dyskusji dotyczącej wydatków na obronę czasem podnosi się argument, że liczy się nie tylko „ilość” wydatków na obronę (sumy pieniędzy, udział w PKB), ale i ich „jakość”, czyli to, jakie zdolności bojowe są pozyskiwane za dane fundusze. Warto zmierzyć się z tym problemem na przykładzie Grecji i Polski. Podkreślmy, że podstawowym miernikiem „jakości” zgodnie z metodologią NATO jest udział wydatków na modernizację techniczną w całości nakładów na obronę, który powinien wynosić nie mniej niż 20 proc.
I tak udział wydatków na wyposażenie w budżecie obronnym Grecji wynosił:
- w latach 1980-1984 – średnio 17,4 proc.;
- w latach 1985-1989 – średnio 18,2 proc.;
- w latach 1990-1994 – średnio 22,8 proc.;
- w roku 1995 – 19,8 proc.;
- w roku 1996 – 21,1 proc.;
- w roku 1997 – 19,4 proc.;
- w roku 1998 – 20,6 proc.;
- w roku 1999 – 19,4 proc.
Oznacza to, że w latach 1985-1999 średni udział wydatków na nowe wyposażenie Sił Zbrojnych Grecji wyniósł 21,4 proc. budżetu obronnego.
Polska w roku przystąpienia do NATO (1999) miała wydać na wyposażenie 11,1 proc. wydatków obronnych. Dysproporcja jest więc oczywista. Dane za wcześniejsze lata nie są dostępne w bazach NATO, niemniej faktem jest, że w okresie 1985-1999 Grecja dokonywała zakupów nowoczesnego zachodniego sprzętu wojskowego, w tym kosztownych platform bojowych (patrz pkt. 1), a Polska – nie. W czasach Układu Warszawskiego dostępny był jedynie sprzęt na bazie technologii sowieckiej i starej generacji, a w latach 90. państwo borykało się z kryzysem gospodarczym i społecznym.
W latach 2000-2010 udział wydatków na wyposażenie Grecji kształtował się w różny sposób. W latach 2000-2001 był znacząco wyższy od polskiego (o ponad 6 pkt. proc) i przekraczał 15 proc., co pozwoliło na kontynuowanie trendu dynamicznej realizacji zakupów platform bojowych. Od 2002 r. widoczna była tendencja spadkowa tego wskaźnika przy jego wzroście w Polsce. Wciąż jednak bywał wyższy niż w Polsce, np. w latach 2002, 2005, 2008 i 2009 (a Grecja miała wtedy również wyższy całkowity budżet obronny niż Polska). Kwoty przeznaczane na nowoczesne wyposażenie wojskowe w latach 1985-2002, 2005, 2008 i 2009 były wyższe niż w wypadku Polski, w wielu wypadkach – zwłaszcza do 2001 r. – nawet wielokrotnie wyższe, biorąc pod uwagę znaczne różnice w wysokości budżetu obronnego i udziału wydatków modernizacyjnych, w obu wypadkach na korzyść Grecji.
Dopiero od 2010 r. obserwujemy tendencję, w której udział wydatków na wyposażenie w Polsce jest wyższy niż w Grecji. Tyle, że do 2009 r., w którym ów wskaźnik wyniósł 27,8 proc., a zatem więcej niż w każdym roku do 2015 w Polsce, Grecja zdołała już pozyskać zdecydowaną większość obecnie posiadanych nowoczesnych platform bojowych. W latach 2011-2020 obserwujemy natomiast relatywnie niskie wartości, ale od 2021 r. widzimy znów skokowy wzrost, który może być związany z zakupami sprzętu mającego zastąpić ten pozyskany jeszcze w latach 80. XX w. Wśród najbardziej znanych programów modernizacyjnych Grecji za ten okres można wymienić zakup francuskich myśliwców Rafale, amerykańską modernizację F-16, ale też zakup francuskich fregat FDI. Co ciekawe, w latach 2021 i 2022 udział wydatków na nowy sprzęt w Grecji jest ponownie wyższy niż w Polsce, choć oczywiście jest to kompensowane przez około dwukrotnie wyższe całkowite nakłady na obronę w Polsce w tych latach.
Analiza historycznej struktury wydatków jednoznacznie potwierdza tezę, że Grecja zdołała zbudować nowocześnie wyposażone siły zbrojne dzięki dekadom modernizacji i znacznie wyższych nakładom niż te, które wcześniej ponosiła Polska. Dlatego porównywanie efektywności wydatków obronnych Polski i Grecji na bazie bieżącego stanu polskiego budżetu obronnego – wraz z oceną bieżącego stanu wyposażenia sił zbrojnych obu państw jako miernikiem efektywności tych wydatków – byłoby błędem, nie uwzględniającym historycznych czynników, jakie stanowiły podstawy dla występowania obecnej sytuacji.
Oczywiście pozostaje kwestia utrzymania tego sprzętu w cyklu życia, bo na ten cel z reguły przeznacza się 70 proc. wydatków, a tylko 30 proc. na jego zakup. Jednak trzeba pamiętać, że – jak wykazano w artykule dotyczącym F-16 – nakłady na cykl życia to nie tylko modernizacje i remonty (czyli wydatki, które można kwalifikować jako inwestycyjne), ale też wydatki osobowe czy związane np. z zakupem paliwa do bieżącej eksploatacji. Jednocześnie Grecja ma armię z poboru (całe siły zbrojne to około 143 tys. żołnierzy służby czynnej, z czego prawie 50 tys. to poborowi), co pozwala ograniczać wydatki osobowe i utrzymywać znaczne, bo liczące ponad 220 tys. żołnierzy, rezerwy. Grecja ma też liczącą około 38 tys. ochotniczą formację rezerwową (Gwardię Narodową), pełniącą w części funkcje charakterystyczne dla sił obrony terytorialnej.
Polska, która przez co najmniej kilkanaście lat ograniczała szkolenie rezerw (i przeznaczonych dla nich kadr oraz infrastruktury) będzie musiała obecnie ponosić znacznie większe wydatki, by zbudować podobny, realny (a nie deklarowany) potencjał. O ile obecnie w Polsce nie ma woli politycznej do przywrócenia powszechnego poboru, to nawet gdyby taka istniała, większość z tych wydatków (poza wynagrodzeniami dla żołnierzy-ochotników) i tak trzeba byłoby ponieść, bo bazę szkoleniową, a przede wszystkim kadry, trzeba w wielu wypadkach budować od zera, niezależnie od tego, czy odbyłoby się to z przeznaczeniem do szkolenia żołnierzy dobrowolnej czy obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej.
Wnioski dla Polski
Przykład Grecji pokazuje, że dzięki dużemu zaangażowaniu finansowemu w miarę nowoczesne siły zbrojne może zbudować nawet państwo dysponujące umiarkowanym potencjałem gospodarczym i ludnościowym. Jednak wymaga to determinacji oraz odpowiednich rozwiązań w zakresie modernizacji technicznej, jak i samej organizacji Sił Zbrojnych. Polska stoi obecnie przed bardzo trudnym wyzwaniem. Zważywszy na skalę i charakter zagrożenia wzrost potencjału bojowego powinien nastąpić w czasie krótszym niż jednej dekady, a równocześnie trzeba będzie ponosić koszty związane z transformacją energetyczną czy opieką zdrowotną. Z wielu względów nie ma też możliwości pozyskiwania używanego sprzętu o zadowalających parametrach i niskim koszcie w takiej skali, jak wcześniej czyniła to Grecja. Z drugiej strony, Polska ma zdecydowanie większy potencjał gospodarczy, więc powinna być w stanie sfinansować ambitny program modernizacji zakładający zwiększenie potencjału ilościowego oraz jakościowego Wojska Polskiego.
Należy przy tym dbać o rozwój gospodarczy, będący podstawą do finansowania rosnących potrzeb armii, oraz o dyscyplinę finansów publicznych, w szczególności wydatków w obszarach niezwiązanych bezpośrednio z bezpieczeństwem, mogących oddziaływać na wzrost deficytu budżetowego, a w konsekwencji długu publicznego i tym samym kosztów jego obsługi. Oczywiście społeczeństwo musi być gotowe do ponoszenia takich ciężarów, ponieważ w obecnej sytuacji jest to warunek zapewnienia bezpieczeństwa niezbędnego dla jego rozwoju. Należy też pamiętać, że choć Polska – podobnie jak Grecja – jest członkiem NATO, to obecnie znajduje się chyba nawet w bardziej niebezpiecznym otoczeniu, niż Grecja w czasie, gdy realizowała program modernizacji. Biorąc pod uwagę trendy strukturalne sił zbrojnych państw sojuszniczych, jak i rozwój sytuacji politycznej (szczególnie w USA), można stawiać tezę, że to na Polsce może spoczywać główny ciężar prowadzenia w domenie lądowej kolektywnej operacji obronnej NATO w Europie Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza na pierwszym etapie działań. Jednocześnie rozwój Sił Zbrojnych RP musi być zrównoważony i uwzględniać wszystkie rodzaje wojsk, by móc prowadzić działania w środowisku wielodomenowym, spełniać zadania wynikające z NATO New Force Model, a także zapewnić ochronę infrastruktury krytycznej we wszystkich stanach gotowości obronnej państwa.
Oczywiście finansowanie obronności wynika z solidnej podstawy gospodarczej i fiskalnej. Przykład Grecji pokazuje, że kryzys z lat 2010-2020, spowodowany wieloma czynnikami strukturalnymi, w tym nadmiernymi wydatkami socjalnymi, znacząco spowolnił proces modernizacji technicznej armii. Jej zdolności nadal pozostają na wysokim poziomie głównie dlatego, że wcześniejsza modernizacja była prowadzona przez ponad dwie dekady w sposób kompleksowy i z dużym zaangażowaniem państwa, często ze wsparciem sojuszników. Polska, która ma do nadrobienia dekady zaniedbań, powinna szczególnie dbać o to, by móc tworzyć środowisko polityczno-gospodarcze pozwalające na realizację programów modernizacji armii w stopniu pozwalającym na skuteczne przeciwstawienie się zagrożeniom. Jednocześnie trzeba uwzględniać kwestię kosztu cyklu życia, która będzie coraz silniej oddziaływała na polski budżet obronny w kolejnych latach.
Optymalnym rozwiązaniem jest wdrażanie do uzbrojenia systemów zaprojektowanych i wdrożonych do produkcji przez krajowy przemysł obronny we współpracy z polskimi ośrodkami badawczo-rozwojowymi. Oprócz korzyści związanych ze zminimalizowaniem transferu pieniędzy polskiego podatnika za granicę taki mechanizm może być jednym ze źródeł postępu technologicznego i innowacji. Należy podkreślić, że cześć rozwiązań opracowanych na potrzeby militarne z biegiem czasu przenika do gospodarki cywilnej, co może stymulować wzrost gospodarczy oraz dochody budżetu państwa, z którego finansowane są programy modernizacji sił zbrojnych.
Źródło: defence24.pl