Polskie górnictwo potrzebuje precyzyjnie postawionych zadań, a tempo jego likwidacji musi być zharmonizowane ze zmianami w energetyce. O to zadbać musi nowy rząd, wskazują w rozmowie z WNP PL eksperci związani z branżą.
- Problemy polskiego górnictwa widać na przykładzie Polskiej Grupie Górniczej (PGG), największej w Polsce i Europie firmy wydobywającej węgiel. – Procesy inwestycyjne w górnictwie są kosztowne i długotrwałe, co podkreśla w rozmowie z WNP PL Tomasz Rogala, prezes PGG. Dlatego najbardziej szkodliwe są gwałtowne skoki koniunktury, cen i zapotrzebowania.
- – W PGG muszą mieć czytelną wizję okresu funkcjonowania kopalń. Potrzebują też stabilnej polityki kadrowej – dodaje w rozmowie z WNP PL Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
- Także Bogusław Ziętek, szef związku zawodowego Sierpień 80, podkreśla, że PGG musi mieć przez właściwego ministra wyznaczone konkretne zadania. – W PGG muszą wiedzieć, ile węgla mają wydobyć w kolejnych latach na potrzeby polskiej energetyki – mówi w rozmowie z WNP PL.
Rok 2023 kopalnie Polskiej Grupy Górniczej zamkną najpewniej produkcją o 1,5 mln t mniejszą niż w roku ubiegłym. W 2024 roku spodziewany jest dalszy spadek wydobycia węgla, do poziomu ok. 20 mln ton. Powodem tego jest spadek zapotrzebowania na ten surowiec.
Nie to jest jednak głównym problemem największej w Polsce i Europie firmie wydobywającej węgiel, a decyzyjny chaos.
Jeżeli zaś chodzi o relacje między górnictwem i energetyką, ważna jest synchronizacja obydwu tych branż tak, żeby finalnie móc uzyskać jak najniższe koszty.
– Koszty są wówczas najniższe, kiedy nie podlegamy dramatycznym zmianom rynkowym w krótkich okresach – mówi portalowi WNP PL Tomasz Rogala, prezes zarządu Polskiej Grupy Górniczej. – Te jednostki są przecież bezwładne i duże. Przypominają rozpędzoną lokomotywę, która jest najtańsza w eksploatacji, gdy jedzie ze stałą prędkością. A najgorsze dla przemysłu węglowego są skoki, czyli że dziś słyszymy, iż potrzeba czterech milionów ton węgla więcej, po czym na drugi dzień słyszymy, że potrzeba czterech milionów ton węgla mniej.
Rogala przypomina o rytmie inwestowania w górnictwie, gdzie dziś inwestuje się w wykonanie wyrobisk korytarzowych i uzbrojenie ścian, z których węgiel będzie wyprodukowany średnio za dwa lata.
– I spółka nie może się potem dowiedzieć, że ten węgiel nie będzie już potrzebny, bo te kilkaset milionów złotych, które poszły na tę jedną ścianę, żeby ją wykonać i uzbroić, są pieniędzmi straconymi – wyjaśnia prezes PGG.
Spadek zapotrzebowania na węgiel otworzy rozmowy na temat harmonogramu wygaszania kopalń
– Na pewno duża dynamika zmniejszenia zapotrzebowania na węgiel otworzy rozmowy na temat harmonogramu wygaszania kopalń – zaznacza Tomasz Rogala.
Zachodzi bowiem pytanie, czy obserwowany spadek produkcji przełoży się na zmiany w umowie społecznej dla górnictwa, której załącznikiem jest harmonogram zamykania kopalń węgla kamiennego energetycznego do 2049 roku.
Stworzona na kanwie umowy społecznej ustawa umożliwia subwencjonowanie kopalń w postaci budżetowych dopłat do redukcji zdolności produkcyjnych. W 2022 roku PGG otrzymała z tego tytułu ok. 1,4 mld zł: 800 mln zł w gotówce oraz 600 mln zł w obligacjach.
Na początku tego roku spółka zadeklarowała niekorzystanie z dotacji w roku 2023. Niedawno Rogala podtrzymał tę deklarację, z zastrzeżeniem, że niekorzystna sytuacja rynkowa w dwóch ostatnich miesiącach roku mogłaby spowodować zmianę decyzji.
– Plan jest taki, żeby w tym roku nie korzystać ze środków subwencyjnych. Taki jest plan, ale nie wiemy, co cię wydarzy jeszcze przez te dwa miesiące, dlatego zastrzegam sobie tutaj prawo do zmiany informacji końcowej – wskazuje prezes PGG.
Potwierdza jednak, że w roku 2024 spółka będzie potrzebowała budżetowego wsparcia, zgodnie z mechanizmem przewidzianym ustawą górniczą.
– W przyszłym roku subwencja będzie potrzebna. To, w jakiej finalnej kwocie ona zostanie zrealizowana, będzie zależało od wielu czynników, które zmieniają się w czasie – zaznacza prezes. Wskazuje jednocześnie, że kluczowy oprócz poziomu sprzedaży będzie poziom cen węgla i związany z nim poziom przychodów spółki.
Jeżeli dojdzie do eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie, jeżeli w konflikt zaangażują się państwa arabskie, spodziewany jest wzrost cen węglowodorów, w tym węgla.
– Jeśli ceny pójdą mocno do góry, wtedy automatycznie zapotrzebowanie na subwencję spadnie – wskazuje Tomasz Rogala.
Likwidacja górnictwa rozłożona w czasie wymaga subwencjonowania, ale zapewnia bezpieczeństwo energetyczne
Prezes PGG zaznacza, że to, iż program górniczy oparty na umowie społecznej z 2021 roku będzie wymagał subwencjonowania rzędu nawet 100 mld zł do 2049 roku, od samego początku nie było tajemnicą.
– Już przy prenotyfikacji programu wiedzieliśmy, że ten program będzie subwencjonowany i że w całym okresie jest to kwota ok. 100 mld zł – bo likwidujemy górnictwo, rozkładamy tę likwidację w czasie, łączymy ją z zapotrzebowaniem na węgiel oraz z zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego – podkreśla Rogala. I wskazuje, że w poszczególnych latach zapotrzebowanie na subwencje będzie różne w związku ze zmieniającą się relacją kosztów i przychodów oraz sytuacją rynkową.
– Generalnie obserwujemy spadek zapotrzebowania na węgiel trochę wyższy od tego, który był przewidywany i planowany. Jest on pochodną ogromnego wzrostu innych – przy tym tańszych, bo nieobciążonych kosztami CO2 – źródeł energii – zaznacza prezes PGG.
Krajowa energetyka oparta na węglu kamiennym dysponuje mocą ok. 21 GW, podczas gdy realne moce w fotowoltaice to już blisko 20 GW (oficjalnie to ok. 15 GW, a źródła wiatrowe to 9 GW).
Choć polski program dla górnictwa nie został dotąd notyfikowany w Komisji Europejskiej, to dla spółki jest on obowiązujący na podstawie ustaw i rządowych dokumentów. Rogala jest przekonany, że Komisja Europejska ostatecznie zaakceptuje program, a tym samym udzieloną już i planowaną budżetową pomoc dla kopalń.
– Liczę na racjonalność po stronie Komisji Europejskiej. Jestem realistą – będą ostre negocjacje co do dat (odejścia od węgla – red.) i co do wartości pomocy dla górnictwa – ocenia Tomasz Rogala.
Jego zdaniem główne wyzwania dla nowego rządu w sferze górnictwa to finalizacja kwestii notyfikacji programu, a także właściwe ułożenie relacji między sektorami górniczym i energetycznym, by zsynchronizować działanie obydwu branż tak długo, jak węgiel będzie wykorzystywany w polskiej energetyce.
Polska Grupa Górnicza potrzebuje stabilności, jasno postawionych zadań i jednoznacznego podejścia państwa do polityki energetycznej
– Polska Grupa Górnicza potrzebuje świadomego i jednoznacznego podejścia państwa w zakresie polityki energetycznej – ocenia w rozmowie z portalem WNP.PL Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. – W PGG muszą mieć czytelną wizję okresu funkcjonowania kopalń. Potrzebują też stabilnej polityki kadrowej. PGG to spółka, w której sugerowałbym niczego nie zmieniać. To ludzie, którzy radzą sobie w niesprzyjających warunkach. Mówię tu o całym zarządzie PGG. Nowa władza będzie więc miała okazję wykazać się szacunkiem dla kompetencji i obiektywizmem w ocenie kadr – dodaje Markowski.
Także Bogusław Ziętek, szef związku zawodowego Sierpień 80, podkreśla, że PGG musi mieć przez właściwego ministra wyznaczone konkretne zadania.
– W PGG muszą wiedzieć, ile węgla mają wydobyć w kolejnych latach na potrzeby polskiej energetyki. Aby nie dochodziło do sytuacji, że z dnia na dzień politycy komunikują, że potrzeba o 3 mln ton węgla więcej albo o 5 mln ton węgla mniej – mówi portalowi WNP.PL Ziętek. – Niestety, tak się dzieje, a to spółka na tyle duża, że „przesterowanie” jej w krótkim czasie jest praktycznie niemożliwe – dodaje.
Ziętek wskazuje, że to politycy będą musieli wziąć na siebie odpowiedzialność za to, jak ma wyglądać bilans energetyczny kraju w najbliższych latach.
– My tymczasem rzucamy się od ściany do ściany – ocenia Ziętek. – Polityka energetyczna Polski do 2040 roku miała być zaktualizowana i de facto nie istnieje. Jeden z największych koncernów energetycznych, czyli PGE, odbierających węgiel ze śląskich kopalń, jednego dnia ogłaszał swoją strategię o końcu węgla, a następnego wrzucał tę strategię do niszczarki. Premier Morawiecki wychodził i domagał się zwiększenia wydobycia, a spółki energetyczne – PGE i Tauron – w tym samym czasie odmawiały odbioru węgla, który leży na zwałach kopalń. Tak funkcjonować dalej się nie da. Albo ulegnie to zmianie i decyzje o przyszłości górnictwa, energetyki i całego przemysłu będą w kompetencjach jednego ministerstwa, albo będziemy dalej mieli totalny chaos, gdzie kompetencje te będą rozrzucone pomiędzy kilkoma różnymi ministerstwami – dodaje Bogusław Ziętek.
Źródło: wnp.pl