Informacja, że Władysław Kosiniak-Kamysz może zostać ministrem obrony, to spore zaskoczenie. Byłby pierwszym liderem partii politycznej na tym stanowisku, do tego nie z największego ugrupowania. Zaskoczeń jest zresztą więcej. Czego przede wszystkim dotyczą?
- Mimo ostatniej deklaracji prezydenta Andrzeja Dudy o powierzeniu misji tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu opozycja szykuje się do przejęcia władzy.
- Wśród kandydatów na ministra obrony narodowej wymieniany jest prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz., który wcześniej nie miał za wiele wspólnego z tematyką obronną.
- W przedwyborczej kampanii szef PSL wskazywał trzy gwarancje bezpieczeństwa. Po pierwsze to wspólnota narodowa, po drugie: siła w sojuszach i – po trzecie – zmodernizowana armia.
Szymon Hołownia, lider Polski 2025, z którym Polskie Stronnictwo Ludowe tworzy koalicję, uważa, że szef PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz jest dobrym kandydatem na stanowisko ministra obrony narodowej „spokojnym, mądrym i wyważonym – takim, jaki jest potrzebny na ten czas”.
Nie zmienia to faktu, że do tej pory lider PSL nie zajmował się sprawami obronności. Jako poseł nigdy nie był związany z sejmową Komisją Obrony Narodowej ani innymi zajmującymi się zbliżoną tematyką, jak Komisja Spraw Zagranicznych czy Komisja Spraw Wewnętrznych.
Mielibyśmy zatem kolejnego szefa Ministerstwa Obrony Narodowej, któremu można by zarzucić, że nie zna się na wojsku… W polityce to akurat nie nowość. W takiej sytuacji kluczowe jest zaplecze eksperckie, pomagające nowicjuszowi w poznaniu meandrów wojska.
Marek Sawicki, były minister rolnictwa, w rozmowie z WNP.PL podkreśla, że nie do końca jest tak, że Kosiniak-Kamysz nie miał wcześniej nic wspólnego z tematyką obronną.
– Kosiniak-Kamysz często rozmawia z wojskowymi, partia dysponuje też zapleczem eksperckim, z którym prezes konsultuje się w sprawach dotyczących obronności. Takich ekspertów ma też nasz koalicjant, Trzecia Droga. Oni również dzielą się opiniami na ten temat. Do tego jego stryj był związany z resortem obrony – mówi Marek Sawicki.
Istotnie – Zenon Kosiniak-Kamysz – był w latach 2008-2009 wiceministrem w MON-ie, odpowiedzialnym za zakupy uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Tylko czy to wystarczające koneksje i kompetencje do sprawnego zarządzania siłami zbrojnymi?
Czy nowy minister będzie chciał korzystać z fachowej pomocy wojskowej?
– Minister obrony powinien być przede wszystkim znaczącym politykiem w rządzie. To jest, moim zdaniem, szczególnie istotne i ważne. Kosiniak-Kamysz – jako lider jednej z frakcji sejmowych – ma wszelkie dane ku temu, żeby mieć znaczący głos w ramach rządu – mówi WNP.PL Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – Jak słyszymy, ma też być wicepremierem, co ułatwia budowanie pozycji politycznej, by dobrze reprezentować interesy wojska.
Jego zdaniem pytanie powinno dotyczyć tego, jak nowy minister będzie rozwiązywał problemy wojska. Czy tak, jak to ostatnio obserwowaliśmy u ministrów Antoniego Macierewicza i Mariusza Błaszczaka, którzy nie oglądali się na struktury armii, nie zasięgali nawet opinii szefa Sztabu Generalnego i podejmowali decyzje raczej dezorganizujące wojsko niż mu pomagające.
– Uważam, że oczekiwania związane z nowym ministrem obrony narodowej, który sprawuje cywilną kontrolę nad armią, sprowadzają się głównie do pytania, czy będzie on chciał korzystać z fachowej pomocy wojskowej, w szczególności Sztabu Generalnego, który jest strategicznym organem wojskowym i powinien przygotowywać wszelkie merytoryczne decyzje ministra – podkreśla gen. Koziej.
Dodaje, że jeżeli ministrem obrony będzie polityk, który z jednej strony będzie miał silną pozycję polityczną w rządzie i w ramach większości sejmowej, z drugiej zaś nastawi się na korzystanie z fachowej, merytorycznej pomocy organów i ekspertów wojskowych, to wszystko będzie w porządku.
– Z tego punktu widzenia wydaje mi się, że Kosiniak-Kamysz jako minister obrony narodowej i jednocześnie wicepremier w rządzie może spełniać swoją rolę dużo lepiej niż minister Błaszczak czy minister Macierewicz, którzy przecież również przyszli do resortu, nie mając wcześniej żadnego doświadczenia w zarządzaniu wojskiem. Gdyby rzeczywiście taka decyzja zapadła, byłaby ona dla wojska w porządku – uważa generał.
Z przedwyborczego hasła o bezpiecznej Polsce nic nie zostało…
Z tego, co mówił podczas przedwyborczych spotkań prezes PSL na temat obronności oraz zasadniczych problemów wojska, zwłaszcza tych na styku armii oraz jej cywilnego kierownictwa, wynika, że w armii wiele musi się zmienić.
Negatywnie ocenił stan wojska oraz sposób kierowania siłami zbrojnymi przez ministra obrony Mariusza Błaszczaka, zwłaszcza sposób traktowania żołnierzy przez PiS podczas kampanii wyborczej.
– W armii jest chaos, degrengolada. Trzeba zatrzymać to szaleństwo, które doprowadza do zagrożenia bezpieczeństwa Polski. Dzisiaj Polska nie jest bezpieczna, jest pogrążona w chaosie. Z tego hasła o bezpiecznej Polsce nic nie zostało. Tak naprawdę to jest bezpieczeństwo tych, którzy rządzą, a nie tych, którzy powinni być tego bezpieczeństwa podmiotem – mówił Kosiniak-Kamysz po dymisji dwóch najwyższych dowódców WP.
Podkreślił, że będzie współpracował z wszystkimi organami władzy, bo tego wymagają demokracja oraz Konstytucja. To oznacza, że jeśli zostanie ministrem obrony, będzie współpracował z szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Nie będzie tak, jak minister Błaszczak, ręcznie sterował wojskiem, wchodził w kompetencje dowódców, samodzielnie decydował o tym, jaki sprzęt jest potrzebny armii i bez skrupułów zwalniał niewygodnych oficerów. Najwyżsi rangą wojskowi powiedzieli dość takiemu stylowi zarządzania wojskiem.
Najważniejsza wspólnota narodowa, siła w sojuszach i zmodernizowana armia
Szef PSL wskazał też trzy gwarancje bezpieczeństwa. Po pierwsze: wspólnota narodowa, po drugie: siła w sojuszach i – po trzecie – zmodernizowana armia.
Podkreślił, że jeśli chodzi o współpracę w ramach NATO, jest jeszcze przyzwoicie, ale jeśli chodzi o Unię Europejską, to mamy dramat. Nie jesteśmy tam rozgrywającym, ale rozgrywanym. To się musi zmienić.
Zapewnił, że nowy rząd podtrzyma kontrakty na modernizację armii, zamiast je zrywać jak poprzedni. Do tego ok. 50 mld zł z rocznego budżetu obronnego ma być wydawane w polskich zakładach przemysłowych, zlokalizowanych w Polsce.
Doradcą ds. bezpieczeństwa w Trzeciej Drodze, obecnie koalicjanta PSL, był gen. Mirosław Różański, były dowódca operacyjny, a aktualnie senator RP, z którym Kosiniak-Kamasz musiał dyskutować o sprawach wojska i obronności.
Dlatego gdyby lider PSL został szefem MON-u, wojsko nie powinno spodziewać się rewolucji, a raczej przemyślanej, planowanej i uzgodnionej z dowódcami ewolucji.
Gen. Różański od dawna podkreśla, że zanim zaczniemy się zastanawiać, jak duża powinna być armia i jakie powinny być jej struktury, trzeba najpierw określić zadania, do których wykonania powinna być przygotowana.
Modernizacja ma doprowadzić do budowy armii profesjonalnej, dającej poczucie stabilności wobec chaosu politycznego i wojennego zagrożenia. Armia powinna być doceniana w NATO i cieszyć się zaufaniem sojuszników oraz własnego społeczeństwa. Bez konfliktów na linii Sztab Generalny WP-MON.
Priorytetem dla wojska jest wprowadzenie jednego dowódcy armii na czas pokoju i wojny
Wcześniej prawdopodobnie przygotowana będzie biała księga, w której znajda się wnioski pokontrolne dotyczące rozliczenia nieprawidłowości – m.in. decyzji związanych z procedurami zakupów w wojsku od 2015 r., które pociągnęły za sobą znaczne skutki finansowe, ale też tych dotyczących awansów.
Stabilność dotyczy także bowiem polityki kadrowej. Nie będzie często ogromnych zmian na dowódczych stanowiskach. W 2022 r. z armią pożegnało się kilkanaście tysięcy żołnierzy. Straty kadrowe, które powstały w wojsku, kiedy ministrem był Macierewicz, są do dziś trudne do odrobienia…
To ważne, bo jak podkreśla Marek Sawicki z PSL, jednym z atutów Kosiniaka-Kamysza jako ministra obrony narodowej byłoby także to, że ma dobre stosunki z prezydentem, który złożył ustawę likwidującą dowództwo generalne i operacyjne, powołując w ich miejsce i odtwarzając dowództwa poszczególnych rodzajów sił zbrojnych.
Dla wojska najważniejszy jest jednak, że wprowadza jednego naczelnego dowódcę armii na czas pokoju i wojny. Takie zmiany to okazja do rozpędzenia karuzeli kadrowej, kolejnej wymiany dowódców, przy okazji której może narodzić się chęć rozliczeń. Jak się wydaje, nie zdarzyłoby się to jednak za rządów nowego ministra – lidera PSL.
Źródło: wnp.pl