Korupcja w Ukrainie zatrzymuje pomoc humanitarną. Gdzie ginie najwięcej sprzętu

Niezależny dziennik polityczny

Gnijące kamizelki kuloodporne w Kijowie, jogurty z logo organizacji pomocowych na targach we Lwowie, zaginione ponad 200 samochodów dla armii w Zaporożu, miliony dolarów łapówek, znikające tysiące apteczek wojskowych. To ciemna strona wojny w Ukrainie, czyli handel pomocą humanitarną i korupcja, która doprowadziła do otwartej niechęci w udzielaniu wsparcia Ukrainie m.in. przez Republikanów w USA. Jak głęboko jest ona zakorzeniona w umysłach Ukraińców? Jak trudno będzie z nią walczyć, podczas gdy dotyka ona najwyższych szczytów władzy w kraju? Czy zmiany w prawie, jakie Ukraina wprowadza od grudnia, całkowicie zatrzymają pracę wolontariuszy, a dadzą przywileje tylko kilku dużym organizacjom związanym z rządem? Zdania są mocno podzielone.

  • Od 1 grudnia na granicy polsko-ukraińskiej będzie obowiązywało nowe prawo. Przejazd z pomocą humanitarną będzie obwarowany wieloma przepisami, które zdaniem m.in. amerykańskiej Fundacji United Help Ukraine całkowicie sparaliżują pracę wolontariuszy
  • Pod petycją do ukraińskiego rządu, by nie zaostrzać przepisów kontroli na granicy, podpisało się już blisko 27 tysięcy ludzi
  • Wolontariuszy w Ukrainie dziś postrzega się zupełnie inaczej niż na początku wojny. Wiele osób uważa, że to kombinatorzy, którzy na konflikcie zbrojnym się dorabiają lub w ten sposób chcą uniknąć poboru do wojska
  • Według rządu nowe prawo ma zapobiec rozkradaniu pomocy humanitarnej oraz jej marnowaniu. Dlatego ma ona trafiać tylko do zaufanych organizacji, zweryfikowanych przez władze lub bezpośrednio do sztabów wojskowych. Zdaniem niektórych żołnierzy z pierwszej linii to zły pomysł, bo najwięcej tzw. humanitarki, ginie właśnie w sztabach lub w lokalnych administracjach
  • Zmiany w prawie antykorupcyjnym oraz dotyczącym rozdysponowywania pomocy humanitarnej są jednym z warunków, jakie postawiły Ukrainie USA, uzależniając od efektów tych reform dalsze wsparcie finansowe zza oceanu

Mała korupcja

O godz. 14 dostaję telefon, że w Dnipro czeka na mnie dwadzieścia ton jedzenia od jednej z międzynarodowych fundacji. Warunek jest taki, że mam je dostarczyć do cywili na froncie. Na przykład do Orichowa, Hulajpola, Steponogirska czy innych miejscowości pod Zaporożem. Problem w tym, że jestem w Kijowie i do Dnipra mam siedem godzin drogi. Magazyny są czynne tylko do godz. 16. Dzwonię więc do Witalija, znajomego wolontariusza z Dnipro. Kiedyś mu pomogłem, więc teraz ja liczę na przyjacielską dłoń. Wiem, że organizacja, dla jakiej pracuje, ma do dyspozycji biura, magazyny, wolontariuszy i samochody. – Jak nie zdążę dojechać, to jedzenie przepadnie – tłumaczę przez telefon poleconej przez Witalija kobiecie, jednej z szefowych tego centrum.

– Nie ma sprawy. Odbierzemy. Ale dziesięć ton zostaje dla nas – słyszę w odpowiedzi. Zatkało mnie. Zdziwiony tłumaczę, że jedzenie ma trafić na front, a nie zostać w Dnipro. Jest warte ponad milion hrywien. Nie mogę oddać tak po prostu pół miliona. – W takim razie nie możemy pomóc – słyszę w odpowiedzi. Pracujący ze mną wolontariusze z Source of Unity z Zaporoża stają na głowie, żeby w półtorej godziny znaleźć ciężarówkę, dojechać do Dnipra i zabrać ładunek, ale się udaje.

Innym razem jadę do Winnicy w centralnej Ukrainie. Razem z polską Fundacją Przyszłość dla Ukrainy UA Future chcemy stworzyć tam magazyn, bo to dobre logistycznie miejsce i względnie bezpieczne, również w razie nagłej ewakuacji z kraju. Jednego z tutejszych wolontariuszy, Saszę, poznaję przez polskich znajomych. Zaprasza nas do domu, pozwala przenocować, a nawet gości na własnym weselu. Bez większych obaw zostawiamy u niego trochę pomocy dla wojskowych: jedzenie, umundurowanie, rękawiczki, buty, generator i kilka komputerów dla dzieci. Wszystko do przechowania. Notebooki mają posłużyć do nauki online.

Pomoc humanitarna dla uchodźców wewnętrznych w Zaporożu udzielana przez ukraińską fundację Source of Unity, październik 2023

Pomoc humanitarna dla uchodźców wewnętrznych w Zaporożu udzielana przez ukraińską fundację Source of Unity, październik 2023

Pakujemy samochody, by wyruszyć na wschód. Od okolicznych rolników dostajemy bezpłatnie sporo kiszonek, a także suszone warzywa, z których można szybko ugotować ukraiński barszcz. – Niech grzeje naszych chłopców w okopach – mówią ludzie, chętnie wspomagający armię. W końcu służą w niej ich synowie, bracia czy ojcowie. Kiedy dojeżdżamy do Donbasu, Sasza próbuje sprzedawać to jedzenie żołnierzom. – To atrakcyjna cena. Mogę mieć to i suszone owoce po 15-20 hrywien za paczkę. Musi mi się jakoś zwrócić chociaż za benzynę – tłumaczy, choć przecież za paliwo płacę ja.

Sytuacja mocno zniechęca mnie do Saszy. Tym bardziej że obiecał naprawić nasze auta, wziął za to pieniądze, a samochody rozkraczyły się przed samym wjazdem na linię frontu. Dzięki Bogu, że nie w Bachmucie. Sasza wyraźnie odczuwa mój brak zaangażowania i jednym z moich aut odjeżdża do domu, zostawiając mnie samego w Donbasie. Proszę znajomych wolontariuszy z Polski, żeby czym prędzej pojechali i odebrali moje rzeczy z magazynu w Winnicy. Szybko okazuje się jednak, że większość już zniknęła. Podobno Sasza oddał to żołnierzom.

Kilka tygodni później, wracając przez Winnicę, proszę go, żeby zwrócił mi komputery dla dzieci. – Tu był tylko jeden komputer. Taki czarny – odpowiada przez telefon. Nigdy nie pisze, zawsze dzwoni. Pewnie chodzi o to, żeby nie zostawiać śladów konwersacji. Dopytuję, gdzie jest Macbook. – Dałem żonie. Potrzebny był jej do pracy. Nie będziemy się chyba kłócić o 400 euro – mówi Sasza. Żądam jednak, żeby zabrał komputer żonie i mi go zwrócił. – To komputer dla dzieci. Twoja żona pracuje i dobrze zarabia. W Winnicy na razie nie ma wojny. Możesz iść do sklepu i jej kupić laptopa. Nie obchodzi mnie, że zrobiłeś jej prezent. To nie było dla ciebie ani dla niej – staram się pokojowo rozwiązać sytuację. – Nocowałeś w moim domu, byłeś u mnie na weselu, a teraz mnie oskarżasz o kradzież? Jak ty sobie to wyobrażasz? Mam zabrać żonie komputer? Zapomnij – kwituje Sasza i rozłącza się.

Trzy miesiące później odzywa się ponownie. Tym razem pisze w sprawie pomocy dla brata. Rzekomo jest on jedynym medykiem w jednostce. Dlatego przesunęli go do Pokrowska. Nie ma samochodu, żeby wywozić rannych z pola walki. Wydaje mi się to dziwne, bo wiem, że jeden medyk nie wystarczy, by kogoś uratować. To po pierwsze. Po drugie, dlaczego jedynego medyka wojennego przesunęli z frontu do miasta odległego od walk o kilkadziesiąt kilometrów? Proszę, żeby dostarczył mi oficjalne pismo od dowódcy jednostki, że auto jest im potrzebne. Po tej prośbie kontakt się urywa. Podobnych historii słyszę wiele od wolontariuszy z całego świata. Żołnierze tłumaczą to różnie.

Mieszkańcy Awdijiwki starają się przetrwać wojnę i przygotować na zimę, wrzesień 2023

Mieszkańcy Awdijiwki starają się przetrwać wojnę i przygotować na zimę, wrzesień 2023

– Jeśli przekażecie auto albo drona na jednostkę, to dowódca będzie decydował, gdzie to trafi. Więcej niż pewne, że ja go nie dostanę. Wybierają najlepsze samochody dla siebie, a nam dają szrot. Czasem go w ogóle nie wciągają na ewidencję wojskową i wystawiają na portalach internetowych na sprzedaż – słyszę od żołnierzy z pierwszej linii. Rzeczywiście ukraiński OLX aż roi się od busów lub aut terenowych na polskich, niemieckich czy brytyjskich tablicach. Wiele z nich jest przemalowanych w wojskowe barwy, czasem nawet są już w kamuflażu, bo np. zagraniczni wolontariusze przygotowali taki samochód specjalnie pod potrzeby armii i oddali go za darmo. Zamiast na front, czasem trafiają one jednak na aukcje, często po mocno zawyżonych cenach.

Sprawa wygląda jednak inaczej w oczach niektórych dowódców. Mój znajomy spod Awdijiwki, który walczy od 2014 r., denerwuje się na przykład, że wielu żołnierzy na wolontariuszach chce się dorobić na tzw. po wojnie. Proszą więc o bardzo różne rzeczy, niby to na prywatny użytek na froncie, a faktycznie zostawiają sobie m.in. auta, profesjonalny i drogi sprzęt, aby kiedyś go sprzedać, gdy wrócą już z okopów, by w ten sposób zacząć nowe, lepsze życie.

Wielka korupcja

W październiku tego roku w lokalnych gazetach z Połtawy pisano o zatrzymaniu skorumpowanego zastępcy Wojskowej Komendy Uzupełnień. Żołnierz w trakcie wojny kupił nowy samochód i mieszkanie o wartości prawie 2 mln hrywien, podczas gdy jego zarobki w tym czasie wynosiły niespełna 200 tys. rocznie.

Inny szef komendy uzupełnień w Odessie kupił z kolei dla swojej emerytowanej matki luksusową willę w hiszpańskiej Marbelii za około cztery mln euro. Dla żony sprowadził do Ukrainy jako pomoc humanitarną Mercedesa Benz G63 AMG z 2022 r., o wartości około 250 tys. euro. Pieniądze miały pochodzić z łapówek, jakie brał komendant za to, że nie wysłał kogoś na front. Podobna historia wydarzyła się w Umaniu. Tam szef tzw. wojenkomatu miał żądać od okolicznych rolników przepisania własności ziemi lub pieniędzy w zamian za zwolnienie od obowiązku służby wojskowej.

Te i wiele innych przypadków sprawiły, że w połowie roku, rząd ukraiński podjął decyzję o odwołaniu ze stanowisk wszystkich komendantów komend uzupełnień. – Problem polega na tym, że oni nie zostali ani zdegradowani, ani całkowicie zwolnieni, tylko przeniesieni ze swoimi stopniami w inne miejsca, do innych jednostek i teraz dowodzą – tłumaczą z oburzeniem żołnierze walczący na froncie. Ich zdaniem zbiorowa odpowiedzialność, a nie faktyczne wyciągnięcie konsekwencji było jedynie zagrywką medialną, bo skandali po prostu było zbyt dużo, a korupcja powszechna.

Kilka dni temu ukraińskie służby graniczne opublikowały raport, z którego wynika, że nawet 30 proc. pomocy humanitarnej znika tuż za granicą Ukrainy i nie trafia ani do wojska, ani do potrzebujących, a zwyczajnie na handel. Widać to na granicy gołym okiem. Kilometrowe kolejki z lawetami ciągnącymi rozbite w USA tesle, bmw, audi czy mercedesy. W bagażniku np. dwa pudełka wypełnione mokrymi chusteczkami lub pampersami i już transport kwalifikuje się jako pomoc humanitarna. Nikt nie sprawdza, gdzie dokładnie jedzie dany „wolontariusz” i dlaczego wypełnia deklarację, jaka przysługiwać ma jedynie wsparciu walczącej Ukrainy. Proceder trwa od wielu miesięcy i bardzo utrudnia dostarczanie realnej pomocy, bo wielokrotnie prawdziwi wolontariusze muszą stać wiele godzin w kolejkach za nieuczciwymi handlarzami.

Zauważa to między innymi dziennikarka i wolontariuszka Karolina Baca-Pogorzelska. – Niestety nierzadko to tak wygląda, że stoimy godzinami na polsko-ukraińskim pograniczu. Najczęściej, kiedy już wracamy do Polski z Ukrainy. Nie ma żadnej taryfy ulgowej dla wolontariuszy. Nawet dla tych, którzy wracają z Donbasu czy z innych niebezpiecznych miejsc. Dlatego zawsze już na samą myśl o przekraczaniu granicy robi mi się niedobrze. Ostatnio wykłóciłam się o szybką ścieżkę tylko ze względu na order, jaki dostałam za wsparcie Ukrainy – mówi Baca-Pogorzelska.

Życie wolontariuszy w Ukrainie od jakiegoś czasu jest trudniejsze. W dużej mierze dlatego, że zmieniło się ich postrzeganie wśród samych Ukraińców. – Ja nawet przestałam komukolwiek mówić, że jestem wolontariuszką, bo mi wstyd. Większość ludzi, kiedy słyszy, że przerzucam samochody dla wojska, to od razu pyta, ile na tym zarabiam. Nikt nie chce wierzyć, że robię to całkowicie za darmo. Wolontariusz to teraz ktoś, kto dorabia się na wojnie, kto chachmęci, kradnie lub unika w ten sposób wojska – opowiada Irena, jedna z ukraińskich wolontariuszek współpracujących m.in. z polską fundacją UA Future.

Wolontariusze UA Future dostarczają pomoc dla wojskowych pod Bachmutem, październik 2023

Wolontariusze UA Future dostarczają pomoc dla wojskowych pod Bachmutem, październik 2023

Wtóruje jej Rafał Roszkiewicz z innej organizacji Pogoń Ruska. – Z rozmów z niektórymi Ukraińcami odnoszę wrażenie, że dla nich słowo „wolonter” to po prostu płatny pracownik, który wozi pomoc z zagranicy i dzięki temu ma zwolnienie ze służby wojskowej. Nie wiem, co to ma wspólnego z wolontariatem. Zastanawiacie się, jak to możliwe, że w trakcie wojny niektórzy sprytni chcą się dorobić na humanitarce? Uważacie to za naganne i skandaliczne. Słusznie zresztą. Wyjaśnię jednak, dlaczego tak się dzieje. Przykład idzie z góry. Po co się starać za darmo, jak władze na każdym kroku pokazują, że tę pomoc można bezczelnie rozkradać? Że można dać letnie mundury i przefakturować jako zimowe i zapłacić trzy razy tyle. Że można przyjąć od syna Warrena Buffeta, Howarda dwa miliony 700 tys. dol. na cywili w Awdijiwce i to rozkraść. A jak władza może, to każdy może – konkluduje wolontariusz.

„Polityka sąd nie tyka”?

W tym roku media obiegła informacja, że w ukraińskim ministerstwie obrony narodowej „doszło do nieprawidłowości” w przetargach m.in. na zakup umundurowania dla ukraińskich żołnierzy czy jedzenia na wyposażenie armii. W sumie na około 100 mln dol. Politycznie odpowiedzialny za ten „wypadek” minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow jeszcze przez wiele miesięcy — ku zadziwieniu opinii publicznej — piastował najwyższe stanowisko w MON. Został odwołany dopiero we wrześniu 2023 r. i od razu pojawiły się spekulacje, że może zostać ambasadorem Ukrainy w Wielkiej Brytanii. Gazeta „Ukraińska Prawda” pisała jednak niedawno, że „choć dowodów na korupcję Reznikowa nie ma, to sytuacja polityczna w Wielkiej Brytanii nie sprzyja na razie tej nominacji”.

Głośna była też sprawa Wsiewoloda Kniaziewa, byłego przewodniczącego Sądu Najwyższego Ukrainy. Służby antykorupcyjne zatrzymały go podobno na gorącym uczynku, kiedy przyjmował prawie pół miliona dolarów łapówki od jednego z biznesmenów, którego nazwiska nie ujawniono. Sędziego podejrzewa się o działania korupcyjne opiewające na łącznie prawie 3 mln dol. W sumie zatrzymano dwóch sędziów, a przeszukano domy aż 18. Sprawa jest w toku, ale od maja niewiele się o niej mówi.

Pomoc humanitarna dla mieszkańców Orichowa na froncie zaporoskim, październik 2023

Pomoc humanitarna dla mieszkańców Orichowa na froncie zaporoskim, październik 2023

Jeden z największych myślicieli starożytnego Dalekiego Wschodu, chiński generał Sun Zi, pisał już 500 lat p.n.e. w swoim dziele pt. „Sztuka wojenna”, że „tam, gdzie toczy się wojna, rosną ceny”. Tak było w czasie II wojny światowej, tak jest i teraz w Ukrainie, m.in. w Kupiańsku na Charkowszczyźnie. Miasto było okupowane przez blisko pół roku. Rosjanie dotarli tam w kilka godzin, bo graniczy ono niemal z państwem Putina. Kiedy Kupiańsk udało się oswobodzić jesienią 2022 r., zniszczenia w mieście były ogromne. Wielu budynków nigdy nie uda się odtworzyć. Wśród tych, które ucierpiały, był m.in. lokalny szpital. Legenda głosi, że tuż po wyzwoleniu do Kupiańska przyjechali Amerykanie, którzy zaproponowali, że placówkę odbudują bezpłatnie, w ramach pomocy humanitarnej. Kilka osób mówiło mi, że na propozycję nie zgodził się deputowany prezydenckiej partii Sługa Narodu Dmytro Liubota. Dlaczego? – Razem ze swoim ojcem, który zresztą zdawał miasto „raszystom” jako szef powiatowej administracji i z nimi współpracował, prowadzili przed wojną rodzinny biznes. Sprzedawali materiały budowlane, mieli ogromne składy. Teraz kiedy ludzie chcą choć trochę załatać domy, sprzedają wszystko po znacznie zawyżonych cenach, czasem trzy, cztery razy drożej niż przed wojną. Do tego to właśnie ta firma ma podobno odbudowywać szpital – opowiada Olena, jedna z mieszkanek Kupiańska i lokalna wolontariuszka. Tę samą historię słyszę jeszcze od kilku osób.

To nie jedyny polityk z partii prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, o którym mówi się nie najlepiej. Anatoli Hunko został przyłapany na przyjmowaniu łapówki w wysokości 85 tys. dol. Interesujące w tej sprawie jest to, że właśnie deputowany Hunko kierował komisją Rady Najwyższej Ukrainy do badania korupcji w przedsiębiorstwach państwowych, instytucjach i organizacjach Narodowej Akademii Nauk Rolniczych. Według śledczych to właśnie za pomoc w wydzierżawieniu ziemi Akademii Hunko miał dostać łapówkę.

Korupcja nie omija w Ukrainie niemalże nikogo. Oczywiste były chachmęty byłego prezydenta Wiktora Janukowycza i jego prorosyjskiej Partii Regionów. Każdy w obwodzie donieckim pamięta dziką prywatyzację lat 90. Wyprzedawanie majątków fabryk, kopalń i wielu przedsiębiorstw w Donbasie i doprowadzanie ich do upadku, tak jak np. stało się w Konstantynówce. Wiele osób opowiada o osobistym zaangażowaniu w te historie obecnego ukraińskiego filantropa i miliardera Rinata Achmietowa. Dziś prowadzi on jedną z największych fundacji, jakie pomagają Ukrainie w wojnie z Rosją, choć przez lata wspierał gospodarkę w okupowanym Doniecku, a tym samym w separatystycznej i prorosyjskiej tzw. Donieckiej Republice Ludowej. Miał zmienić podejście po zajęciu przez Rosjan Mariupola oraz zniszczeniu należących do niego zakładów Azowstal.

Z oligarchami w Ukrainie jeszcze przyjdzie żyć niejeden rok. Na razie tylko — być może najbardziej znany z nich — Ihor Kołomojski trafił za kraty. Został aresztowany we wrześniu 2023 r. na dwa miesiące, a prokuratura zarzuca mu, że w latach 2013-2020 miał wyprowadzić z Ukrainy około 14 mln dol. Aby wyjść z aresztu, oligarcha musiałby zapłacić kaucję w wysokości niemal równowartości tej sumy. Kołomojskiego uważa się za politycznego ojca Wołodymyra Zełenskiego, bo to on był właścicielem telewizji, która emitowała kabaretowy program obecnego prezydenta Ukrainy i mocno wspierał jego kampanię jako zagorzały przeciwnik i rywal Petra Poroszenki.

Jak by tego wszystkiego było mało, to czarne chmury zbierają się nad samym prezydentem Zełenskim. Kilka tygodni temu, niemal bezgłośnie, dziennikarze ukraińscy opisali proceder dorabiania się na wojnie bardzo bliskich współpracowników legendy Ukrainy. Sprawa zyskała rozgłos dzięki mediom, jakie są w rękach Poroszenki. Wśród dobrze opłacanych ludzi prezydenta wymienia się m.in. Aleksieja Kiriuszczenko, reżysera kabaretowego programu „Sługa Narodu”, który otrzymał intratne zamówienia na dostarczanie prądu do Kijowa, a także posiada udziały w firmach produkujących drony dla armii. Producent filmowy Artem Kuliubajew także poszedł w biznes dronowy, ale oprócz tego zajmuje się tworzeniem patriotyczno-propagandowych filmów. Za trzy tego typu produkcje otrzymał w sumie wynagrodzenie wysokości około pół miliona euro. Sprawę opisywaliśmy w Onecie kilka dni temu.

USA mówią korupcji w Ukrainie basta

Te przypadki, a także owiane tajemnicą zaginione w Zaporożu ponad 260 samochodów dla armii, opowieści o znikających karabinach od polskiego MON dla ukraińskiego resortu, które ponoć odnaleziono później z powrotem na czarnym rynku w Polsce, nieoficjalne informacje o okradzionych magazynach celnych po polskiej stronie, z których zniknąć miało w jedną noc prawie pół tysiąca dronów, to opowieści, które budzą ogromny niepokój za oceanem. USA w połowie tego roku zażądały od ukraińskiej władzy, aby w końcu uporała się z korupcją i m.in. od tych reform uzależniły dalszą pomoc dla Ukrainy. – Pewnie będzie właśnie tak, że najpierw Ukraina będzie musiała poradzić sobie w tej materii, a dopiero później kran z pieniędzmi zostanie na powrót odkręcony. Bardzo wielu Amerykanów, w tym ja, jest zaniepokojonych, co dzieje się z pieniędzmi naszych podatników. Tę kwestię podnoszą szczególnie Republikanie, ale myślę, że poważnie zastanawia się nad tym każdy z nas – mówi mi amerykański prawnik związany z Białym Domem.

Wojenne zniszczenia w Awdijiwce, wrzesień 2023

Wojenne zniszczenia w Awdijiwce, wrzesień 2023

Walka z korupcją to jedno z założeń planu naprawczego, który Amerykanie wdrażają w Ukrainie od końca września. Do Kijowa przyjechali specjalni wysłannicy z USA, którzy mają czuwać nad tym, jak wydawane są „dolary od wujka Joe”. Powiał więc wiatr zmian, na tyle silny, że najprawdopodobniej zmiecie z planszy małych wolontariuszy, niezwiązanych oficjalnie z żadną większą organizacją. Bowiem od 1 grudnia 2023 r. w Ukrainie będzie obowiązywało nowe prawo dotyczące dostarczania pomocy humanitarnej. Pod petycją do mocodawców, aby tak drastycznych kroków nie podejmować, podpisało się już blisko 27 tys. ludzi. Przerażeni są nie tylko indywidualni wolontariusze, bez zaplecza prawnego czy księgowego, ale też żołnierze czy medycy na froncie.

Wojenne zniszczenia w Awdijiwce, wrzesień 2023

Wojenne zniszczenia w Awdijiwce, wrzesień 2023

– To, co chcą wprowadzić od grudnia, sprawi, że nie będziemy mieć niczego. Cały nasz szpital, apteka, nasze ubrania, leki, bandaże i wiele innych rzeczy mamy od wolontariuszy z całego świata. Jeśli oni przestaną przyjeżdżać, to nie wiem, jak sobie poradzimy. Nie wiem, czy oni całkowicie oszaleli? Najpierw uporamy się z „raszystami”, a później pójdziemy zrobić porządek w Kijowie – mówi wielu wojskowych walczących na froncie.

Więcej postów

1 Komentarz

  1. „Powiał więc wiatr zmian, na tyle silny, że najprawdopodobniej zmiecie z planszy małych wolontariuszy” – no bo wolontariat zostanie scentralizowany, czyli oddany w ręce intersariuszy tych rodem od klausa szwaba lub podobnemu pomiotowi.

Komentowanie jest wyłączone.