Na świecie istnieje wiele rodzajów ubóstwa. W Rumunii istniała kiedyś masowa bieda, ale można było utrzymać się na powierzchni. Ludzie mieli nędzną pracę, ale przynajmniej ją mieli, podobnie z wykształceniem. Przez ostatnie 20 lat ta bieda malała, ale jej miejsce zajmowało skrajne i beznadziejne ubóstwo.
W Rumunii powoli zanika przywilej bycia wykorzystywanym w nisko płatnej pracy. Jak powiedział nieżyjący już rumuńsko-węgierski filozof G.M. Tamas, nadejdzie czas, kiedy będziemy modlić się o bycie wyzyskiwanym i nie będziemy już mieć tego „przywileju”.
To głębokie stwierdzenie, a nie żart, ponieważ dokładnie tego doświadczamy teraz w Rumunii. Do tego dochodzi prawdziwa eksplozja kryzysu narkotykowego. Przez długi czas problem ten był gdzieś na marginesie, ponieważ alkohol był znacznie tańszy. Teraz się to zmieniło.
„Zmienił się profil ubóstwa”
Wielkie uzależnienie od narkotyków zaczęło się w Rumunii około 10 lat temu. Sąsiedzkie butiki, które były bardziej powszechne niż zakłady bukmacherskie, z dnia na dzień zaczęły sprzedawać twarde narkotyki, które szybko stały się bardziej popularne niż „miękkie używki”.
- „Tę wojnę można wygrać. Władimir Putin zawodzi”. Były brytyjski sekretarz obrony podaje sposób na pokonanie Rosji
Jeszcze ważniejsze było inne zjawisko — zmienił się profil ubóstwa. Gdyby spojrzeć na ten problem z lotu ptaka, można by powiedzieć, że Rumunia ma wielu pracujących biedaków i niewielką klasę średnią, plus trochę bogatej burżuazji.
Jednak nie, u podstaw biedy jest wiele rodzajów ubóstwa.
Mówię o ubóstwie intelektualnym, ubóstwie płacowym i wreszcie ubóstwie, które jest zamknięte w gettach i niezintegrowane z resztą społeczeństwa.
Ubóstwo lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, ubóstwo szarej strefy, ubóstwo robotników, ubóstwo pracowników sezonowych za granicą. Wszystko to zrodziło pokolenia dzieci, które wychowały się w warunkach darwinizmu społecznego. Nie miały one ochrony ze strony rodziców i narażone były na wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwa.
W ciągu około 20 lat wyłoniła się znaczna warstwa lumpenproletariatu, którą będzie niezwykle trudno zintegrować z resztą społeczeństwa.
Ponadto w ciągu ostatnich 5 lat nastąpił ogromny skok w handlu narkotykami na rumuńskiej prowincji. Transakcje narkotykowe odbywają się na dużą skalę, co pokazuje, że Rumunia już od jakiegoś czasu nie jest krajem tranzytowym, ale rynkiem zbytu dla groźnych używek.
„Wojna z narkotykami została już przegrana”
Kilka tygodni temu rumuńska policja i Dyrekcja do spraw Ścigania Przestępczości Zorganizowanej i Terroryzmu (organ ścigania rumuńskiego rządu — przyp. red.) przeprowadziły 121 nalotów w wielu rumuńskich miastach, takich jak Satu Mare, Timisoara, Vrancea i Braiła. Jeśli zagłębić się w szczegóły, można zauważyć, że wiele z tych działań było wymierzonych w obszary wiejskie i bardzo małe miasta.
Kilka z operacji organów ścigania miało miejsce w miejscowości Vrancea, w której mieszkam. Czy podjęto działania wobec bogatych dilerów, którzy jeżdżą luksusowymi samochodami?
Nie, policja zajęła się chmarą dzieci, którymi nikt się wcześniej nie przejmował. Młodzieżą, której całym dobytkiem były ręcznie robione wózki wypakowane po brzegi przypadkowymi przedmiotami.
Katastrofą nie są, jak mogłoby się wydawać, same narkotyki. Chodzi o to, że w proceder ten zaangażowane są całe rodziny. Nieletni biorą udział w dystrybucji towaru. To oni padają pierwsi ofiarą policyjnych łapanek, handlarze mają poważnych prawników. Nędza i donosicielstwo wpędzają tysiące młodych ludzi w ślepe zaułki, z których trudno im się wydostać.
Co gorsza, na przykład drażetki z marihuaną i innym badziewiem ustępują teraz miejsca bardziej niebezpiecznym narkotykom, takim jak metamfetamina. Policja i prasa wrzucają wszystkie używki do worka z napisem „narkotyki” i demonizują „ćpunów”, całkowicie nie zważając na kontekst społeczny.
A to właśnie kontekst społeczny jest najbardziej interesujący. Teraz już nie tylko bogate i chronione przez policję dzieciaki handlują drogimi narkotykami, lecz także biedni ludzie, którzy wchodzą w biznes ze śladowymi ilościami używek.
Dla biednych życie w podziemiu jest o wiele bardziej niebezpieczne niż sam narkotyk, ponieważ kończy się to jedyną rzeczą, którą wiedzą, jak zrobić — przetrwać w więzieniu i zrobić coś głupiego, gdy są wolni. Bieda eksploduje, burząc fundamenty społeczeństwa.
Fala walki z narkotykami, której nie towarzyszą środki mające na celu ratowanie nieletnich i rodzin w najtrudniejszej sytuacji, operacje mające na celu rozbicie gangów, prymitywnych, sadystycznych plemion, które nie mają żadnego interesu, aby żyć w normalnym społeczeństwie, to wojną, która już została przegrana.
Jedynym rezultatem tej walki będzie stygmatyzacja tysięcy ludzi, którzy już są wykluczeni społecznie.
„Ofiary są niezliczone”
Dopóki nie zrozumiemy, że to, co dzieje się z narkotykami w Rumunii, jest ściśle powiązane z faktem, że pozostawiliśmy miliony ludzi poza jakąkolwiek szansą na integrację, będziemy robić akcje i „operacje” na darmo.
Poza tym, po takich pompatycznych akcjach większość z zatrzymanych szybko wraca do domu, z jeszcze większymi grzywnami, w jeszcze większej nędzy i zaczyna wszystko od nowa.
Powtarzam, że są ludzie, którzy tylko trochę chodzili do szkoły, którzy nawet nie nauczyli się kilku formułek grzecznościowych, żeby gdzieś zostać np. ochroniarzami. Nie mówię o pochodzeniu etnicznym. Udokumentowałem dziesiątki przypadków, które potwierdzają, że problem dotyka wszystkich grup etnicznych.
Jeśli w ciągu zaledwie 10 miesięcy grupy przestępcze są w stanie zorganizować sieci dystrybucji w 20 rumuńskich okręgach (wyczyn godny dobrego menedżera korporacyjnego), oznacza to, że są one w stanie bardzo dobrze mobilizować mieszkańców setek biednych wiosek. Populacja bez przyszłości siedzi i czeka na kolejną okazję do zarobku na narkotykach.
Ofiary są niezliczone. Rozmowa z taką młodą to niesamowite przeżycie. Bez działań służb ochrony dzieci, bez programów dla wykorzystywanych dziewcząt i chłopców, bez poważnych pracowników socjalnych zaangażowanych w monitorowanie sytuacji w terenie, ta koszmarna walka nasili tylko kryzys.
Biedni są ofiarami państwa, które od dziesięcioleci kpi sobie z wydatków socjalnych.
Widzimy głębokie skutki skrajnych nierówności, z których tylko część jest widoczna w oficjalnych statystykach. Nierówności społeczne głęboko podzieliły Rumunów. Musimy zrozumieć, że skrajne ubóstwo — zorganizowane plemiennie, feudalnie, z utrwalonymi formami wyzysku — zastępuje ubóstwo, które dotychczas znane było w Rumunii.
Źródło: onet.pl