W czwartek doszło do spotkania ścisłego kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Z przecieków wynika, że pożarli się na nim premier Mateusz Morawiecki i wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Jak twierdzi Onet, który powołuje się na jednego z uczestników spotkania, pragnącego zachować anonimowość, na spotkaniu doszło do „otwartego starcia” Sasina z Morawieckim.
Poszło o niedobory węgla i kosmiczne ceny energii. Morawiecki z Sasinem zaczęli się wzajemnie obwiniać o kryzys.
Sasin miał wygarnąć Morawieckiemu, że wiele osób w partii jest na niego wściekłych, ale nie mówi tego otwarcie. Dodał, że ludzie mają problem z zakupem węgla, a on sobie jeździ po kraju i przecina wstęgi na różnych otwarciach.
Premier miał odpowiedzieć, że to Sasin i jemu podległe spółki skarbu państwa miały zakupić węgiel na zimę. I że to od Sasina także zależą ceny energii, ale ten nie ma pomysłu na ich obniżenie i generalnie się obija.
W PiS krąży teoria spiskowa?
Z kolei „Gazeta Wyborcza” twierdzi, że w Prawie i Sprawiedliwości coraz więcej osób skłania się do teorii, że Sasin sabotuje pracę, by podkopać pozycję Morawieckiego. Tajemnicą poliszynela jest, że panowie za sobą nie przepadają i nie chodzi tylko o dzisiejszą sprzeczkę.
Wersję o tym, że Sasin się obija i stopuje działania spółek energetycznych, przez co rzekomo m.in. ma brakować węgla, forsują oczywiście stronnicy Morawieckiego, ale podobno coraz więcej osób w partii przychyla się do tej teorii.
„Pozwala sobie na wszystko, bo i tak wie, że na koniec odpowiedzialność spadnie na szefa rządu” – pisze „Wyborcza”, cytując swoje źródło w PiS.
nczas.com