Paweł Wojciechowski: Rząd PiS jak mantrę powtarza argumenty o militarnym znaczeniu kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną. Kwestie bezpieczeństwa państwa były zresztą główną przesłanką do rozpoczęcia tej inwestycji w 2017 r. Czy dziś, w kontekście agresji Rosji na Ukrainę, obronny aspekt nowej drogi wodnej nabrał szczególnego znaczenia?
Płk rez. Czesław Juźwik*: Nie ma żadnego militarnego uzasadnienia dla budowy kanału przez Mierzeję Wiślaną. Kanał nie zwiększa potencjału obronnego Polski. Jest wręcz odwrotnie: stworzyliśmy infrastrukturę, której musimy dodatkowo bronić w dwóch miejscach: samego kanału z systemami śluz i mostów oraz portu w Elblągu. Powiem sarkastycznie: dla obronności Polski większy sens miałoby zasypanie kanału i stworzenie możliwości do działania dla wojsk lądowych.
Przekop Mierzei Wiślanej Marynarce Wojennej się nie przysłuży?
– Tolkmicko i Krynicę Morską dzieli w linii prostej około siedmiu kilometrów. Jakikolwiek okręt znajdujący się na wąskim torze wodnym biegnącym środkiem płytkiego zalewu może być trafiony z brzegu nawet z przenośnego zestawu rakietowego lub, paradoksalnie, z czołgu. Z perspektywy najeżonego rakietami i wszelkim innym uzbrojeniem obwodu kaliningradzkiego Zalew Wiślany jest miejscem widocznym jak na dłoni. Wystarczyłby jeden pocisk wymierzony w okręt znajdujący się między śluzami, aby zamknąć drogę ucieczki z tego akwenu. Kumulowanie jakichkolwiek statków czy okrętów na zalewie, byłoby proszeniem się o Pearl Harbor. Jestem przekonany, że całe to przedsięwzięcie jest dla Marynarki Wojennej bardziej kłopotem niż korzyścią. Marynarka potrzebuje okrętów, zdolności rozpoznania i rakiet, a nie dziury w ziemi, jaką jest przekop.
Opinie sporządzone dla rządu przez Dowództwo Generalne RSZ i Sztab Generalny wskazywały, że przekop Mierzei Wiślanej pozwoli na „rozszerzenie wachlarza działań małych okrętów MW”. Wymieniono jednostki hydrograficzne, patrolowe, rozminowania.
– Żaden okręt wyposażony w uzbrojenie zdolne do skutecznego rażenia przeciwnika nie wpłynie na zalew. Ich zanurzenie znacznie przekracza 4,5 m. Mniejsze jednostki może przepłyną, ale pytanie brzmi: po co? W co takiego te okręty są uzbrojone, że warto, aby pływały po Zalewie Wiślanym? Ciężko jest mi to sobie wyobrazić. Okręt miałby pływać po prostej linii, pomiędzy przekopem a Elblągiem, tam i z powrotem, i strzelać? Gdyby już cokolwiek tam wpłynęło, to głównym problemem kapitana byłoby uniknięcie osadzenia okrętu na mieliźnie. Marynarze zwracają też uwagę na szerokość wejścia do kanału przy falochronie. Wykonać manewr mierzącą 100 metrów jednostką zwrotu na prawą burtę pod kątem 90 stopni to jest mistrzostwo świata. Okręt musiałby przy tym mocno zwolnić, a jeśli zwalnia, to rośnie jego bezwładność, a wraz z tym ryzyko kolizji.
Argumentowano także, że kanał przez Mierzeję Wiślaną będzie wykorzystywany przez Formozę i Grom, np. w prowadzeniu ćwiczeń operacji antyterrorystycznych.
– Formoza nie posiada okrętów. Mieliby płynąć motorówkami z portu wojennego na zalew? Szybciej przerzucą sprzęt i ludzi śmigłowcami. No i zdecydujmy się: mają tam pływać okręty czy łodzie motorowe? Zresztą wątpię, aby Rosjanie przestraszyli się kilku motorówek. Obwód kaliningradzki jest miejscem bardzo niebezpiecznym, którego nie można lekceważyć. Rosjanie zużyli lwią część środków rażenia do walki z Ukrainą, ale posiadają stosowne zapasy. Jeśli bardzo by chcieli, mogliby zająć przekop Specnazem i przerzucić ludzi ze sprzętem mniejszymi jednostkami w głąb lądu. Naprawdę, dla okrętów cała infrastruktura nowej drogi wodnej nie ma sensu. Większy sens miałyby działania przeciwdostępowe [utrudniające inwazję], takie jak rozmieszczenie mobilnych dywizjonów rakietowych zdolnych do zniszczenia wszystkiego, co chciałoby zaatakować. Nie rozumiem również, po co ściągać perspektywę ataku na Elbląg poprzez uczynienie miasta uprawnionym celem militarnym.
Mówiono także o zwiększeniu możliwości logistycznych dla 16. dywizji zmechanizowanej.
– Nie mam pojęcia, jak autorzy tego pomysłu to widzą. System logistyki polskiego wojska wewnątrz kraju opiera się na dystrybucji drogą lądową, a nie morską. Wedle powyższego pomysłu należałoby na nowo organizować jakiś system logistyczny, inny od tego, jakim obecnie posługują się nasze bazy wojskowe, przeznaczony „na siłę” dla samego tylko Elbląga.
Czy w działaniach, a nie słowach polityków, widać dziś perspektywę na militarne wykorzystanie przekopu?
– Od momentu wejścia w życie ustawy regulującej budowę przekopu, minęło pięć lat i dziś jest moment, kiedy możemy powiedzieć „sprawdzam”. Przez cały ten czas nie podjęto żadnych działań, które byłyby spełnieniem zapisów z ustawy. Nie podjęto budowy żadnego portu wojennego w Elblągu. Marynarka nie zaplanowała żadnych sił i środków do tego, co nazwano „rozszerzeniem wachlarzu działań małych okrętów”, nie powstały żadne nowe składy np. amunicji czy paliw, nie stworzono żadnych nowych możliwości zaopatrywania pododdziałów, nie słychać, aby odbywały się jakiekolwiek gry wojenne uwzględniające rolę przekopu, nie stworzono żadnej nowej infrastruktury obronnej, prawdopodobnie nie ma jakichkolwiek planów zakładających militarne wykorzystanie nowej drogi wodnej do Elbląga. Rząd mówi o niebezpieczeństwie z Kaliningradu, a jednocześnie nie robi nic, aby mu przeciwdziałać. Mamy natomiast dyskusję dotyczącą tego, czy to państwo, czy gmina Elbląg, ma dokończyć pogłębianie toru wodnego, budowę obrotnicy i zwiększenie parametrów portu do celów cywilnych. Problemem jest już powstała ostatnio łacha piachu i konieczność budowy pogłębiarki, która miała kosztować 40 mln zł, a będzie trzy razy droższa.
Generał Mirosław Różański, były dowódca generalny, przyznawał, że pozytywna opinia sztabu generalnego o przekopie Mierzei Wiślanej była efektem nacisków politycznych.
– Według słów generała, były wiceminister obrony (Bartłomiej Grabski) miał otwarcie powiedzieć, że aspekt obronny kanału został podniesiony tylko dlatego, aby ominąć przepisy programu Natura 2000. Chodziło o zamknięcie dyskusji o celowości całego przedsięwzięcia na zasadzie: są to kwestie obronne, tajemnica wojskowa, i proszę o to nie pytać. Nikt natomiast nie przedstawił ekonomicznego bilansu zysków i strat tej inwestycji. Skoro tyle mówi się o gospodarczym ożywieniu Elbląga, to pokażcie te firmy, które na tym zyskają. A co, jeśli napięcie między Polską a Rosją eskaluje? Statki cywilne będą przepływać obok rozstawionych tam okrętów? Rozegra się bitwa morska na płytkim, zamkniętym zalewie? To wszystko razem nie ma najmniejszego sensu.
Rzecznik rządu Piotr Müller powiedział niedawno, że kanał przez mierzeję, co ma pokazywać wojna w Ukrainie, zabezpiecza nas przed blokadą portów.
– Powtórzę, że drogę wodną z Elbląga na Bałtyk może zablokować jedna rakieta. O porcie wojennym w Elblągu nie ma na razie mowy. Jeżeli znalazłyby się pieniądze na jego budowę, to byłby on gotowy dopiero za kilka lat. A Rosja jest groźna już dziś, a nie „jutro”. Można zapytać: dlaczego zatem zamknięto port wojenny na Półwyspie Helskim, z którego okręty mają swobodny dostęp do wyjścia w morze? Istotą działań Marynarki Wojennej jest to, że jej okręty poruszają się po dużych akwenach, na których zlokalizowanie jednostki nie jest takie proste, szczególnie jeśli chodzi o okręty podwodne. Chociaż, w przypadku tych ostatnich nie ma problemu, bo już ich nie mamy… Polska marynarka ma w tej chwili naprawdę inne problemy niż zastanawianie się nad wykorzystaniem obronnym kanału przez mierzeję. W sytuacji wojennej okręty powinny zniknąć z portów i działać niezauważone na pełnym morzu. W portach stają się tylko łatwym celem.
Z drugiej strony przyznać trzeba, że przekop Mierzei Wiślanej nie jest na rękę Rosjanom, co pokazuje kremlowska propaganda. Przez cały czas, kiedy powstawał przekop, powstawały materiały atakujące ten pomysł ze wszystkich stron: od kwestii środowiskowych po militarne właśnie.
– Rosjanie pod uwagę biorą przede wszystkim bezpieczeństwo Kaliningradu. Stracili kontrolę nad statkami, które musiały przepływać Cieśninę Piławską. Kwestiami środowiskowymi na pewno się nie przejmują. Mogą też sądzić, że budowa przekopu jest przykrywką pod stworzenie jeszcze innej infrastruktury wojskowej. Ale rząd polski powinien mieć cywilną odwagę, aby powiedzieć: tak, chcieliśmy zagrać Rosjanom na nosie, bo jesteśmy suwerenni i będziemy mieli własne wyjście w morze z Zalewu Wiślanego. A że przy okazji zniszczymy środowisko, to trudno. Liczymy się z tym, że poniesiemy koszty, bo warto. Ale niech nie mówią, że przekop poprawi bezpieczeństwo kraju. Jeżeli naprawdę nadrzędnym byłby cel obronny, to pieniądze wydawane na przekop można by spożytkować zupełnie inaczej, ale to temat na oddzielną dyskusję.
Zadowoleni z przekopu są mieszkańcy mierzei i Elbląga. Właściciele jachtów zyskali nowy szlak turystyczny.
– Jeśli odłożymy na bok kwestie obronne, zostają rozważania o ekonomicznym uzasadnieniu inwestycji. Elbląg zawsze zyskiwał gospodarczo na handlu z Królewcem, ale ten temat najprawdopodobniej na dekady mamy zamknięty. Kilka firm i spółek skarbu państwa być może zacznie zarabiać, ale przekaz o wielkim ożywieniu gospodarczym regionu to są takie same fikcje jak w PRL-u. Niech ktoś zaprezentuje biznesplan, dzięki któremu inwestycja będzie się zwracać w rozsądnym czasie. Nie dziwię się optymizmowi mieszkańców Elbląga. Przekop już jest atrakcją turystyczną. Przejście przez mierzeję otwiera także nowe możliwości żeglarzom. Można zakładać, że zwiększy się ruch turystyczny. Ale dla samych jachtów przekop mógłby być przecież mniejszy, a co za tym idzie – tańszy, w większym stopniu uwzględniający ochronę środowiska. Zresztą, nawet sami żeglarze przyznają, że jachty pełnomorskie, ze względu na swoje zanurzenie, nie będą miały swobody żeglowania po płytkim zalewie. Będą mogły poruszać się „na silniku”, po ściśle wytyczonych torach wodnych. Być może plusem dla żeglarzy będą tańsze mariny, co również oznacza inwestycje, czyli czas i pieniądze. Tymczasem mleko się już rozlało: mierzeja jest przekopana, natura zniszczona, lasy wycięte. Słowem, zawracanie kijem Wisły.
Jakie wnioski z całej narracji rządu o obronnym znaczeniu przekopu Mierzei Wiślanej pan wyciąga?
– Albo uzasadnienie konieczności budowy przekopu względami bezpieczeństwa było naciągane, czy wręcz fałszywe, albo MON, poprzez niewdrożenie postulowanych zamierzeń obronnych, naraziło na szwank interes bezpieczeństwa państwa. Oba przypadki implikują odpowiedzialność, i to chyba nie tylko polityczną.
wyborcza.pl