Niemiecka zdrada, ukraiński żal.

Dziennik polityczny
W Kijowie mówią już wprost o zdradzie Niemiec i o tym, że będzie ona zapamiętana. RFN, które chce narzucać wysokie standardy całej Unii Europejskiej, bankrutuje moralnie, uwikłane w sieć gospodarczych i korupcyjnych powiązań z Kremlem.

Niemcy w ubiegłym roku pobili rekord – niemal podwoili wartość sprzedaży produkowanej przez siebie broni. W 2020 roku sprzedali broń za 5,82 mld euro, w 2021 roku już za 9,35 mld. To efekt wyjątkowo lukratywnego kontraktu z Egiptem, opiewającego na sumę 4,34 mld euro. Za te pieniądze Kair otrzyma niemieckie fregaty i systemy obrony przeciwlotnicznej. Ale lista klientów niemieckiego przemysłu zbrojeniowego jest dłuższa – to także Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kuwejt, Turcja, Izrael, Jordania, Bahrajn, Singapur, USA i Holandia. A w ofercie do wyboru, do koloru: czołgi, okręty wojenne (w tym podwodne), pojazdy opancerzone, broń strzelecka. Niemiecki producent chce uczestniczyć w polskim programie fregatowym „Miecznik” – oferta niemiecka została wybrana do ostatecznej decyzji razem z propozycją brytyjską. Miejmy nadzieję, że w obecnej sytuacji politycznej nasza marynarka wojenna zdecyduje się jednak na współpracę z Wielką Brytanią.

Z niemieckiej broni korzystają dziś kraje, których status demokratyczny może budzić poważne wątpliwości. Jednocześnie wysokie standardy etyczne nie pozwalają podzielić się produkcją z zagrożoną Ukrainą. Nieugięty pacyfizm, nabyty świeżo po zakończeniu najtragiczniejszej w historii wojny, rozpętanej przez III Rzeszę, nie pozwala dostarczać broni w rejony objęte konfliktem. Ciekawe, że Niemcy w ogóle broń produkują, ryzykując, że może być wykorzystana nie tylko do ćwiczeń wojskowych. A ryzyko takie – w przypadku Izraela, Egiptu czy Turcji – jest całkiem wysokie. Sumienie Niemiec najwyraźniej da się przekupić za odpowiednią sumę – dlatego transakcje z krajami znajdującymi się na pełnym napięć Bliskim Wschodzie są możliwe.

Co innego prosząca o broń Ukraina. Za darmo może dostać od Niemiec trochę hełmów i szpital polowy. Czy gdyby zaoferowała gotówkę, rozmowa byłaby inna? Ukrainy nie stać jednak na zakupy niemieckiego uzbrojenia. Mimo rekordowego, najwyższego w historii Ukrainy PKB w roku 2021, cała gospodarka naszego sąsiada to 195 mld dolarów, czyli mniej więcej jedna trzecia polskiej i ułamek gospodarki Niemiec. Tymczasem wiceszef Biura Prezydenta Ukrainy Rostysław Szurma oświadczył, że w związku z groźbą rosyjskiej inwazji straty ukraińskiej gospodarki wynoszą od 2 do 3 mld dolarów miesięcznie. To realna cena bezpieczeństwa i lekcja także nas – lepiej samemu ponosić zwiększone koszty modernizacji własnej armii, niż tracić na poczuciu zagrożenia inwestorów.

Dozbrajanie Ukrainy mimo wszystko trwa, przede wszystkim ze strony USA i Wielkiej Brytanii. Ale także ze wsparciem innych krajów, m. in. Estonii, Kanady czy Polski. Nasz kraj przekazał cenną broń defensywną, m.in. drony obserwacyjne i uznawane za najlepsze na świecie zestawy przeciwlotnicze „Piorun”. W tym czasie Niemcy nie zdążyły jeszcze dostarczyć obiecanych wcześniej hełmów – dzisiaj dopiero media zza Odry poinformowały, że jeszcze tylko kilka formalności i będzie można wysłać je do Kijowa. Najlepiej na koszt odbiorcy, bo niemieckie linie lotnicze nie bardzo chcą już latać na Ukrainę.

W dodatku politycy niemieccy ciągle udają, że nie wiedzą, o co chodzi w rosyjskiej geopolityce i używaniu gazu jako broni. Po spotkaniu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem kanclerz Niemiec Olaf Scholz pokusił się o stwierdzenie, że Nord Stream 2 wpłynie korzystnie na bezpieczeństwo energetyczne Europy. Jest to teza równie prawdziwa jak stwierdzenie, że COVID-19 ma pozytywny wpływ na światową gospodarkę.

Nie dziwią więc coraz większa irytacja, oburzenie i rozczarowanie mocno odczuwalne w Londynie, Waszyngtonie i Warszawie, ale przede wszystkim w Kijowie. Dyplomaci znad Dniepru posuwają się do użycia słów, których w dyplomacji nigdy się nie używa. Ambasador Ukrainy w Niemczech oświadczył: – Jeśli strona niemiecka będzie dalej odmawiać (przekazania broni), a rosyjskie wojsko rzeczywiście wkroczy na Ukrainę, Ukraińcy nigdy nie zapomną Niemcom tej zdrady – powiedział Andrij Melnik w niemieckiej telewizji.

Stanowiska władz RFN nie zmieniają wcale coraz bardziej dramatyczne doniesienia z Doniecka i Ługańska ani nowe informacje amerykańskiego wywiadu, który twierdzi, że atak będzie wyjątkowo brutalny, a Rosjanie przygotowali listy Ukraińców, których planują eksterminować lub wywieźć do obozów. Interpretacja tej postawy jest łatwa – relacje z Kremlem, wypracowane przez dziesiątki skorumpowanych polityków, oraz niemiecka wizja rozwoju gospodarczego nie ulegną korekcie nawet w przypadku tysięcy ofiar rosyjskiego imperializmu. To już zdrada nie tylko Ukrainy, ale i europejskich wartości, które deklaratywnie mają tak fundamentalne znaczenie dla władz RFN.

Oczywiście hełmy pewnie też się przydadzą, a broń Ukraińcom zapewnią inni. Być może inwazji uda się zapobiec i nie przekonamy się, czy niemiecki szpital polowy będzie potrzebny Ukrainie, a hełmy odbiją rosyjskie kule. Oby. Niesmak pozostanie jednak na całe lata i to nie tylko w Kijowie. Działania RFN bacznie obserwują inne kraje NATO, szczególnie Stany Zjednoczone, które nie tak dawno były przekonane o przywódczej roli Niemiec w Europie. Dzisiaj za to przywództwo amerykańscy i ukraińscy politycy dziękują Polsce. RFN sytuuje się jako członek korespondencyjny NATO. Prawdziwym narzędziem stabilizacji na kontynencie może być wyłącznie sojusz Londyn-Warszawa-Kijów, wspierany przez Waszyngton, który wie już, na kogo może, a na kogo nie może liczyć. Zdrada, o której mówi ambasador Melnik, będzie kosztować Niemcy nie tylko uprzywilejowaną pozycję w stosunkach transatlantyckich, ale także utratę zaufania sąsiadów. A co za tym idzie, także trudniej będzie Niemcom forsować swoją wizję centralizacji Unii Europejskiej pod kierunkiem Berlina i politykę „głodzenia” Polski i Węgier za rzekome naruszenia praworządności.

Miłosz Manasterski, POLSKIERADIO24.PL

Więcej postów