Dziwna cisza w sprawie Ukrainy. Czy Polska pomoże Ukrainie

Polska pomoże Ukrainie, gdy wybuchnie konflikt". Jaką broń możemy wysłać

Groźba inwazji Rosji na Ukrainę z każdym dniem staje się coraz bardziej realna. Na miejscu praktycznie codziennie dochodzi do drobnych incydentów zbrojnych i większość krajów członkowskich NATO rozpoczęła już wysyłanie do Kijowa wyposażenia wojskowego. Jak przyznał właśnie “Rzeczpospolitej” Ołeksij Reznikow, minister obrony Ukrainy, Polska jednak do tych państw nie należy i na razie nie udzieliła żadnego wsparcia materialnego. Robimy więc w Wirtualnej Polsce przegląd uzbrojenia, którego Warszawa mogłaby użyczyć swojemu wschodniemu sąsiadowi.

– Mamy długą historię polskiej pomocy humanitarnej, ale jeżeli chodzi o kwestie wojskowe, takich dostaw na razie nie było – powiedział w “Rz” Ołeksij Reznikow.

I póki co oficjalnie konkretów w temacie ewentualnej pomocy Polski dla Ukrainy brak. Po naradzie prezydenta Andrzeja Dudy z rządem w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego szef BBN, Paweł Soloch, poinformował, że będzie to przede wszystkim wsparcie humanitarne i militarne. Polska udzieli go jednak dopiero wtedy, gdy dojdzie do konfrontacji militarnej i na razie nie wiadomo, co dokładnie polska pomoc obejmie.

– Mówimy o pomocy materialnej, ale żadnych decyzji w tej kwestii nie ma – mówił Soloch, dodając, że przede wszystkim “ważne są działania w wymiarze politycznym, budowanie jednolitego przekazu”.

Sytuacja na wschodzie Ukrainy z każdym dniem coraz bardziej się zaognia. W ostatnim tygodniu kilka razy złamano warunki rozejmu między ukraińskimi siłami a separatystami i doszło do wymiany ognia artyleryjskiego oraz starcia z czołgami.

Niemal wszystkie państwa NATO już rozpoczęły wysyłanie sprzętu na wschód. Kraje bałtyckie i Wielka Brytania dostarczają Ukraińcom broń przeciwpancerną, Amerykanie wszelkie możliwe wyposażenie, w tym amunicję, oporządzenie i sprzęt specjalistyczny. Czesi wysłali m.in. 4 tys. sztuk pocisków 152 mm do haubic. Niemcy dostarczyli na miejsce m.in. kompletny szpital polowy wraz z wyposażeniem i personelem szkoleniowym oraz kilka tysięcy hełmów.

A co może zaoferować Ukrainie Polska?

Polska pomoże Ukrainie

Podczas walk w latach 2015-2017 na Ukrainę trafiło m.in. polskie umundurowanie. W tamtym czasie na froncie pod Donieckiem można było zobaczyć ukraińskich żołnierzy całkowicie umundurowanych w polskie sorty. Również te, które są aktualnie wykorzystywane w Siłach Zbrojnych RP.

– MON może wykorzystać sytuację i pozbyć się zalegających w magazynach starych wzorów. Przez Agencję (Agencję Mienia Wojskowego – przyp . red.) i tak są sprzedawane za grosze, a wizerunkowo dobrze to będzie wyglądało – mówi Wirtualnej Polsce jeden z oficerów.

Do rozważenia mogłaby być też produkcja nowych sortów mundurowych, które różniłyby się od polskiego kamuflażu. W tym przypadku przeszkodą byłyby jednak moce przerobowe polskich zakładów, które są niewystarczające nawet na krajowe potrzeby. Tak jest nie tylko w przypadku umundurowania i wyposażenia indywidualnego, ale także bardziej skomplikowanego sprzętu: noktowizorów, lornetek, systemów łączności.

Tańsze niż utylizacja

Jest jednak inna droga, którą może pójść Polska. W polskich magazynach zalega kilkanaście tysięcy sztuk amunicji, którym kończy się resurs i których w żaden sposób nie uda się wystrzelać podczas ćwiczeń – tym bardziej że Siły Zbrojne wycofują się z korzystania z wyposażenia rodem z PRL. Tę amunicję Polska mogłaby przekazać Ukrainie.

Podobnie zrobili Czesi, którzy przekazali 4 tys. sztuk amunicji 152 mm. Jest to “wschodni” kaliber, który był wykorzystywany przez artylerię państw dawnego Układu Warszawskiego. W najbliższym czasie na Ukrainę z Czech trafią też pociski 122 mm do samobieżnych haubic Goździk oraz granaty moździerzowe.

W polskich magazynach wojskowych zalegają także granatniki przeciwpancerne SPG-9M i pociski do nich. Ukraina nadal posiada spore zapasy pocisków PG-9 i OG-9. Jest to już przestarzały sprzęt, który dawno został wycofany z Sił Zbrojnych i czeka na utylizację. Ukraińcom mogłaby się przydać do niszczenia umocnień i powstrzymywania ataków piechoty przeciwnika.

Utylizacja starej amunicji jest bardzo kosztowna, a ostateczny termin przydatności do użycia zbliża się wielkimi krokami. Tymczasem Ukrainie w Donbasie przyda się każdy pocisk. Tym bardziej że podstawę ukraińskiej artylerii lufowej i tak stanowią armaty i haubice wywodzące się z czasów ZSRR. Byłaby to więc obopólna korzyść.

Nowoczesne wyposażenie

Z całą pewnością Ukraińcom przydałyby się przenośne systemy przeciwpancerne i przeciwlotnicze. Polska mogłaby przekazać np. przeciwpancerne pociski kierowane Javelin. Co prawda zostały zakupione od Amerykanów dla Wojsk Obrony Terytorialnej bardzo niedawno, bo w 2021 r., ale system ten – według wielu testów – niezbyt się sprawdza w polskich warunkach terenowych.

Sam zakup Javelinów wywołał wiele kontrowersji, ponieważ uzbrojenie podobnej klasy jest tworzone w Polsce i – według sporej grupy ekspertów – nie było potrzeby robienia zakupów w Stanach. W tym czasie w Mesku kończono prace nad Piratem – odpowiednikiem amerykańskiego systemu. Dostawa Javelinów na Ukrainę byłaby też o tyle rozsądna, że Kijów otrzymał je już od Estończyków.

Na Ukrainę mogłyby trafić także przeciwlotnicze zestawy Grom, które Polska przekazywała Gruzji podczas wojny z Rosją w 2008 r. Są one proste w obsłudze i skuteczne, zwłaszcza w zwalczaniu śmigłowców i samolotów szturmowych.

Ponadto na podorędziu jest także ten sprzęt, którego polskie fabryki nie mogą sprzedać, albo który odbiorcy odsyłają, bo nie są z niego do końca zadowoleni. To m.in. karabiny maszynowe NSW-UTIOS kalibru 12,7 mm czy granatniki rewolwerowe RGP-40, których nie chcą odebrać ani policja, ani wojsko, bo produkt Zakładów Mechanicznych Tarnów S.A. ma nie spełniać jakichś wymagań.

Obopólne korzyści

Ukraina potrzebuje w tej chwili przede wszystkim wsparcia technicznego. A wspomagając ją, Polska nie tylko oddala zagrożenie rosyjskiej agresji od swoich granic, ale może także zyskać wdzięcznego sojusznika i wzmocnić swoją pozycję w NATO.

Dla Kijowa pomoc materialna pozwala na odciążenie własnego przemysłu i równocześnie szybkie zwiększenie swojego potencjału obronnego. Z kolei dla państw byłego Układu Warszawskiego jest to okazja, by nie tylko pomóc, ale również pozbyć się zapasów starej amunicji, którą i tak trzeba by było zniszczyć. Lepiej zrobić to, broniąc niepodległości i integralności sąsiada.

wp.pl

Więcej postów