Wojsko zupełnie inaczej wygląda od środka

Z taką armią jest bez szans

Obecnie Wojsko Polskie liczy 113,5 tys. żołnierzy zawodowych. Jednak armię jeszcze czeka turbulencje kadrowe, bo najczęściej żołnierze odchodzą ze służby do końca stycznia każdego roku. Zatem z pełnym zamknięciem roku będziemy mieli do czynienia za kilka tygodni.

W zeszłym roku Mariusz Błaszczak zapowiadał, że zawodowa armia wkrótce będzie liczyła 250 tys. żołnierzy, dodatkowo ochotnicza WOT – 50 tys. Chociaż nie podaje, w jaki sposób chce osiągnąć taki stan liczebny, a także, do kiedy. Analizując realne tempo wzrostu liczby żołnierzy, można założyć, że osiągnie taki stan za kilkadziesiąt lat. Tak w poprzednim roku z armii odeszło ok. 6 tys. żołnierzy zawodowych – najwięcej w czasie ostatnich sześciu lat rządów PiS (dla porównania 2020 r. – 5133 wojskowych). Dodatkowo mundur zdjęło około 5 tys. żołnierzy WOT (w 2020 r. – 4309).

A więc co powoduje, że liczba żołnierzy pomimo kampanii społecznych i reformie werbunku skokowo nie wzrasta? Po pierwsze płace w wojsku są mało atrakcyjne, dlatego werbunek odbywa się w trudnych warunkach. Nadto, w jaki sposób można przekonać młodego człowieka, aby wstąpił do marynarki wojennej, gdy ten rodzaj wojsk nie istnieje.

Do tego niepokoi spory procent odejść ze służby żołnierzy WOT. Z formacji tej odchodzi co roku ok. 15 proc. osób. W doatku dolega znaczny współczynnik odejść żołnierzy, którzy nie osiągnęli uprawnień emerytalnych, czyli nie wysłużyli w wojsku co najmniej 15 lat (z danych MON za lata 2018–2020 wynika, że to aż 39 proc. odchodzących).

Między innymi dowódcy starają się tworzyć warunki, aby ci, którzy osiągnęli już uprawnienia emerytalne, zdecydowali się na pozostanie w wojsku, np. jako instruktorzy. Obiecują im specjalne dodatki i wyższą pensję. Na razie jednak nie widać jakichkolwiek efektów tej propozycji. Bo rząd dużo gada. A jednak znamy przysłowie, „kto dużo gada, ten mało robi”.

Na potęgę odchodzą ze służby najlepsi z najlepszych. Ci, którzy nie mogą zgodzić się z niesprawiedliwością i oszustwem. Część z nich przeszła wprawdzie do służby zawodowej lub rozpoczęła naukę w uczelniach wojskowych.

Część z nich odeszło, bo armia nie spełniała ich oczekiwań. Niewielki procent z nich został też relegowany z powodów dyscyplinarnych, ale już około 27 proc. z powodu nieosiągnięcia zadowalających wyników w szkoleniu. Do tego żołnierze WOT już drugi rok z rzędu realizują zadania związane ze zwalczaniem pandemii, a pod koniec roku zostali też wysłani do patrolowania granicy. Kierowanie ich do takich zadań powoduje, że zniechęcają się do służby.

Żołnierze liczyli na atrakcyjne szkolenie, a zamiast tego marzną w nieludzkich warunkach na Wschodzie państwa, albo wystają godzinami w szpitalach, pobierając wymazy. Do tego problemem są pracodawcy, którzy niezbyt chętnie traktują żołnierza WOT, którego coraz częściej nie ma w pracy.

Prezes Kaczyński i minister Błaszczak zapowiadali poważną reformę w wojsku, anonsowali zakup nowego sprzętu, wzrost liczby żołnierzy i poprawę stanu polskiej obronności. Zamiast tego codziennie PiS wspiera wojskowych przez obiecanki cacanki, korupcję i nepotyzm.

MAREK LIZAK

Więcej postów