Był szefem MSWiA w rządzie Kaczyńskiego. Teraz zabiera głos w sprawie Pegasusa

Przed laty blisko współpracował z Jarosławem Kaczyńskim i doglądał polskich służb specjalnych. Teraz Ludwik Dorn, choć wycofał się z aktywnej polityki, bacznie ją śledzi i ma swoje zdanie na temat afery z Pegasusem. Faktowi zdradza, czy Polska powinna korzystać z tak zaawansowanych systemów szpiegowskich.

O aferze z zakupem przez polskie służby specjalne zaawansowanego systemu szpiegowskiego wiadomo coraz więcej. I choć przedstawiciele władzy starają się milczeć w tej sprawie, to specjaliści mają już wyrobioną opinię. Fakt postanowił zapytać jednego z nich.

Mało kto, jak właśnie Ludwik Dorn wie, w jaki sposób myślą i działają najwyżsi politycy Prawa i Sprawiedliwości. Sam przez lata blisko współpracował z Jarosławem Kaczyńskim, współtworzył PiS i znajdował się na samych szczytach władzy. Nieobce są mu też służby specjalne, bowiem w latach 2005-2007 stał na czele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Dziś, pytany, czy polskie służby powinny kupować Pegasusa, stawia smutną diagnozę.

– Polskie służby specjalne zachowują się w tej chwili jak oszalałe małpy. A oszalałej małpie nie daje się do ręki brzytwy ani skalpela – emocjonuje się w rozmowie z Faktem Ludwik Dorn.

I jednocześnie były marszałek Sejmu nie chce dywagować, jak dalej powinna być wyjaśniana sprawa niejasnych zakupów.

Afera podsłuchowa wybuchła pod koniec grudnia, gdy senator KO, Krzysztof Brejza, ujawnił, że jego telefon miał być w 2019 roku podsłuchiwany przy wykorzystaniu jednego z najnowocześniejszych systemów szpiegowskich. Chodzić miało właśnie o izraelskiego Pegasusa.

Wcześniej o hakowaniu swego telefonu za pośrednictwem tego samego systemu informował mecenas Roman Giertych. Trzecią osobą, która poinformowała o hakerskim ataku na jej telefon, jest prokurator Ewa Wrzosek. Wrzosek jest członkinią stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia, które sceptycznie podchodzi do zmian w prokuraturze wprowadzanych przez Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobrę.

Na światło dzienne wychodzą też informacje, jak system mógł trafić w ręce polskich służb. Załatwić miała go w 2017 roku, podczas spotkania z premierem Izraela, Benjaminem Netanjahu, premier Beata Szydło. Koszt zakupu w wysokości 25 milionów złotych, sfinansowany miał być z pieniędzy przekazanych CBA przez Ministerstwo Sprawiedliwości.

FAKT.PL

Więcej postów