Już zmarło w Polsce w 2021 r. ponad pół miliona osób – to najwyższa liczba od drugiej wojny światowej. Urodziło się też najmniej dzieci przynajmniej od wojny. Dla demografii Polski mijający rok zapisuje się szczególnie przykrymi zgłoskami.
Nie skończył się jeszcze 2021 r., a już „pękła” dramatyczna liczba ponad pół miliona osób zmarłych nad Wisłą w tym roku. Według najnowszych danych z Rejestru Stanu Cywilnego (publikowanego przez Ministerstwo Cyfryzacji na portalu dane.gov.pl), w ciągu pierwszych 52 pełnych tygodni temu roku (a więc konkretnie od 4 stycznia br. do 28 grudnia) zmarło w Polsce blisko 506 tys. osób.
KPRM: ***już oficjalnie***
Mamy już PÓŁ MILIONA zgonów w 2021.
Na ten moment o 40 tys. więcej niż w roku poprzednimA jeszcze został ten tydzień.
Fala zaczyna delikatnie opadać.
Szacunek na cały rok to 505-515 tys.*na podstawie wydanych aktów zgonów z bazy PESEL pic.twitter.com/DGBmBxjT5u
— Rafał Mundry (@RafalMundry) December 28, 2021
W 2021r. już oficjalnie przekroczyliśmy
5️⃣0️⃣0️⃣0️⃣0️⃣0️⃣ zgonów.Zgonie z danymi Rejestru Stanu Cywilnego do końca 51 tygodnia roku odnotowano dokładnie 505904 zgonów.
Informacje za ostatnie 2 tygodnie są niepełne.— Łukasz Pietrzak (@lpietrzak20) December 28, 2021
Tym samym już wiadomo, że 2021 r. będzie zdecydowanie gorszy od dramatycznego 2020 r., gdy zmarło niespełna 480 tys. osób (według RSC ponad 479 tys., według GUS ponad 477 tys.). Oczywiście 2021 r. będzie najgorszym pod względem liczby zgonów po drugiej wojnie światowej.
Pandemia nałożyła się na trendy demograficzne
Po prawdzie, jest możliwe, że i w alternatywnej rzeczywistości bez pandemii rok 2021 byłby najgorszym od wojny. Trendy demograficzne w Polsce są nieubłagane, liczba zgonów i tak by rosła. Przed pandemią już o 2018 r. pisaliśmy jako o „najgorszym po wojnie” – zmarło wówczas ok. 414 tys. osób w Polsce (w 2019 r. niewiele mniej, ok. 410 tys.). Nie da się wykluczyć, że w 2020 czy 2021 r. widzielibyśmy w danych i ok. 420 tys. zgonów, może więcej. Ale ponad 500 tys.? Tego nie przewidywały nawet najczarniejsze z czarnych scenariuszy demograficznych przed pandemią.
Suma zgonów w Polsce za ostatnich dwanaście pełnych miesięcy – tj. od grudnia 2020 r. do listopada 2021 r. włącznie – to ok. 511 tys. (według GUS, według RCS ok. 513,8 tys.). Bywało w trzecim kwartale br. – gdy w takiej sumie z ostatnich 12 miesięcy widoczne były jeszcze „efekty” fali koronawirusa z jesieni 2020 r. (mimo wszystko bardziej dramatycznej niż w tym roku – wówczas w październiku i listopadzie zmarło o ponad 25 tys. osób więcej niż w tym roku w tych dwóch miesiącach) – że liczba ta dochodziła do 540 tys.
Od początku pandemii (od marca 2020 r.) do końca listopada 2021 r. łącznie zmarło w Polsce – według danych Rejestru Stanu Cywilnego – ponad 867 tys. osób. Dla porównania, w analogicznym okresie przed pandemią było to maksymalnie ok. 714 tys.
Urodzenia też spadają na łeb na szyję
Wraz z dramatycznym wzrostem zgonów, mamy też do czynienia ze spadkiem urodzeń w Polsce. Temu trendowi też trudno się dziwić. To efekt dwóch czynników.
Po pierwsze – zwyczajnie nie ma (i bardzo długo nie będzie) komu rodzić coraz więcej dzieci. W Polsce mamy obecnie już niespełna 9 mln kobiet w wieku rozrodczym. To o ponad pół miliona mniej niż dziesięć lat temu i ponad milion mniej niż przed dwudziestoma laty.
Po drugie – to stosunkowo niski (jeden z niższych w Europie) wskaźnik dzietności, czyli przeciętna liczba urodzonych dzieci przypadających na kobietę w całym okresie rozrodczym. Wynosi on obecnie dla Polski ok. 1,4.
W dwunastu ostatnich miesiącach, za które GUS już pokazał dane – tj. od listopada 2020 r. do października 2021 r. włącznie – urodziło się w Polsce tylko ok. 330,7 tys. dzieci. Można z dokładnością do kilku tysięcy oszacować, że tak będzie też wygląda suma urodzeń w pełnym 2021 r. Dla porównania, w 2020 r. urodziło się w Polsce ponad 355 tys. dzieci, w 2019 r. 375 tys., a w 2017 r. nawet ponad 401 tys.
Łącznie, według danych GUS, liczba ludności Polski na koniec października wyniosła 38 mln 139 tys. osób. To o ok. 195 tys. mniej niż przed rokiem. W ostatnich pięciu latach liczba ludności Polski skurczyła się o niemal 300 tys. osób, przez dziesięć lat o ponad 400 tys. Na te dane – poza liczbą urodzeń i zgonów – ma wpływ także saldo migracji.