Polski Ład. PiS ma prezenty dla przedsiębiorców, by uniknąć kompromitacji

Polski Ład. PiS ma prezenty dla przedsiębiorców, by uniknąć kompromitacji

Jak donosi „DGP”, PiS chce zmniejszyć składkę zdrowotną dla przedsiębiorców. 4,9 proc. zamiast 9 proc. Dla samych zainteresowanych to za mało, ale wybija to kolejne zęby ustawie, która miała dać nam większą progresję podatkową. PiS walczy o przegłosowanie kwoty wolnej 30 tys. zł

„Resort finansów finalizuje prace nad docelową wersją propozycji” – pisze „Dziennik Gazeta Prawna” o ustawie podatkowej Polskiego Ładu. Na usta i klawiatury ciśnie się pytanie – czy w takim razie ostatnia wersja była tylko szkicem? Oczywiście ustawy są po to, by je najpierw skonsultować, ale w tym wypadku wszystko stoi na głowie. PiS ma kruchą większość i zamiast spokojnie pracować nad ustawą, a potem ją przegłosować, dokonuje kolejnych korekt, byle udało się ją przeprowadzić przez Parlament. W efekcie mamy coraz więcej zapisów i coraz mniej spójności.

100 dni minęło

15 maja premier Morawiecki zapowiadał 10 projektów Polskiego Ładu w sto dni. „Premier Mateusz Morawiecki przedstawił harmonogram wprowadzania zmian w życie dla 10 ważnych projektów Polskiego Ładu. Projekty mają być przygotowane w ciągu kolejnych 100 dni” – czytamy na rządowej stronie.

Te sto dni minęło 23 sierpnia. PiS długo walczył o zapewnienie projektowi sejmowej większości, partia wciąż nie może być w stu procentach pewna, że je ma. By oddać PiS sprawiedliwość, trzeba dodać, że partia obiecała wejście ustawy w życie od stycznia 2022 roku. Jeśli większość się znajdzie, to się to z pewnością uda.

Kwota wolna albo śmierć

Najważniejsze dla PiS jest, by przegłosować wysoką kwotę wolną od podatku w wysokości 30 tys. złotych i podniesienie granicy wejścia w drugi próg podatkowy (32 proc.) z 85 tys. złotych do 120 tys.

To proste postulaty, które dają konkretne zyski milionom osób i dlatego pomysł ten jest atrakcyjny wyborczo. Podwyższenie składki zdrowotnej to już koszty, dlatego zdaje się mieć dużo niższy priorytet. Więc od tej strony PiS dziurawi projekt, bo protestują przedsiębiorcy.

W pierwotnej wersji zapowiedź brzmiała prosto – koniec z odliczaniem składki zdrowotnej od podatku. Dotychczas była taka możliwość, przez co składka była dla podatnika właściwie niezauważalna. Zmiany podatkowe też miały być korektą w stronę bardziej progresywnego systemy podatkowego. Biedni mieli zapłacić mniej, bogatsi – więcej.

Dziś, po zapowiadanych kolejnych korektach, sprawa nie wydaje się taka prosta. Składka miała niwelować straty dla budżetu z tytułu wyższej kwoty wolnej. Przedsiębiorcy nie chcieli jednak jej płacić w proponowanej wysokości i negocjacje po ogłoszeniu ustawy, trwały długo. Teraz, jak pisze „DGP”, zasada „jedna składka dla wszystkich” zostanie porzucona. Czy ucierpi na tym budżet? Sprawdźmy, co zaproponowano.

Niższa składka

Najpierw podstawowe liczby. Dla osób prowadzących działalność gospodarczą (opodatkowanych liniowo) składka zdrowotna wyniesie:

  • 3 proc. w 2022 roku;
  • 4,9 proc. w 2023 roku.

Dalszych zmian nie będzie, stawka z 2023 roku jest ostateczna.

Inaczej będzie w przypadku ryczałtowców. Osoby rozliczające się w ten sposób otrzymają trzy stawki składki zdrowotnej:

  • 300 złotych
  • 500 złotych
  • 900 złotych.

Im wyższy dochód, tym wyższa składka. Pierwsza jest dla tych, które zarabiają do 60 tys. złotych miesięcznie. Kolejne – według rozmówców „DGP” są jeszcze ustalane. Czyli programista zarabiający kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, który dotychczas płacił 15 proc. ryczałtu i składkę zdrowotną w wysokości 381 złotych, teraz zapłaci jej np. 500 złotych, a jego ryczałt spadnie do 12 proc.

Co z pracownikiem?

Jeden z rozmówców z rządu powiedział dziennikowi:

„W ich przypadku [przedsiębiorców rozliczających się na normalnej skali podatkowej – przyp. OKO] zadziała nowa wyższa kwota wolna, plus mają możliwość korzystania z ulg. Liniowcy są z tych preferencji wykluczeni”.

Warto zauważyć, że mamy tutaj przeciwstawionych sobie przedsiębiorców na skali i tych na podatku liniowym. Osoba z rządu proponuje ulgi dla liniowców, żeby nie byli pokrzywdzeni względem innych przedsiębiorców. I nikt w tym kontekście nie mówi o pracownikach.

A jednym z pierwotnych założeń było wyrównanie obciążeń między tymi dwoma grupami – pracownikami i przedsiębiorcami. Obecnie przedsiębiorca rozliczający się podatkiem liniowym – jeśli nie zarabia bardzo mało – ma korzystniejszy klin podatkowy niż pracownik.

Przedsiębiorca mniej, pracownik bez zmian

O obliczenie klina podatkowego (sumy wszystkich obciążeń podatkowo-składkowych) poprosiliśmy ekonomistę Polskiego Instytutu Ekonomicznego, Jakuba Sawulskiego. W przypadku działalności gospodarczej Sawulski wybiera dla przedsiębiorców liczbę korzystniejszą, bo mogą oni zmienić formę opodatkowania.

Spójrzmy na wyniki na wykresach. Pominęliśmy na nich wyniki dla składki 3 proc., bo jest ona przejściowa.

Powyżej widzimy, że poza niskimi dochodami, istotne różnice zaczynają się od 10 tys. złotych miesięcznie. Obecnie dla wszystkich dochodów powyżej 6,5 tys. złotych przedsiębiorca może uzyskać klin podatkowy niższy niż 30 proc. Warto o tym pamiętać, gdy przejdziemy do pracowników.

Zmiany zaproponowane w najnowszej wersji Polskiego Ładu są wyraźnie korzystne od 13,5 tys. złotych miesięcznie. Wciąż to podwyżka podatków, ale mniejsza.

Dla 15 tys. złotych o cztery punkty procentowe zamiast sześciu. A dla 20 tys. – o pięć zamiast dziewięciu.

Gdy porównamy to z proponowanym klinem podatkowym dla umów o pracę, okaże się, że przedsiębiorcy pozostają uprzywilejowani wobec pracowników. Spójrzmy więc na kolejny wykres.

Pracownik na umowie o pracę (a pamiętajmy, że ta forma zatrudnienia dotyczy większości z nich) ma w obecnej wersji Polskiego Ładu niższe obciążenia od przedsiębiorcy tylko do 4 tys. złotych brutto miesięcznie. Zmiany, które wywalczyli przedsiębiorcy w nowej wersji ustawy, po prostu jeszcze bardziej oddalają obciążenia podatkowe przedsiębiorców od pracowników. Bo pensje powyżej 13,5 tys. złotych brutto (gdzie zaczynają się zyski przedsiębiorców na nowej ustawie) to w naszym kraju wciąż ścisła elita, osiąga je tylko kilka procent podatników.

Wyrównanie?

Ustawodawcy uzasadniają, że takie korekty są konieczne, by zrekompensować przedsiębiorcom brak kwoty wolnej od podatku. Ale w rezultacie oznacza to, że pracownik na wysokiej pensji zapłaci stawkę 32 proc. i 9 proc. składki zdrowotnej, a przedsiębiorca na liniowcu 19 proc. podatku i 3 proc. a rok później 4,9 proc.

Czyli przedsiębiorca może z powodzeniem wybrać znacznie niższy podatek. Pracownik nie ma takiej możliwości.

Dodatkowo w nowych propozycjach dochodzi do sytuacji, gdzie przedsiębiorca na składce zdrowotnej w wysokości 4,9 proc. zyskuje nawet w przypadku dochodu między 6 a 9 tys. złotych, chociaż dla pracownika zmiany są wówczas neutralne. Tak wynika z wyliczeń Łukasza Kozłowskiego, głównego ekonomisty Federacji Przedsiębiorców dla „DGP”. Gdzie w tym wszystkim deklarowana korekta w stronę progresji?

Przedsiębiorcy: za mało

Wszystko zdaje się być pisane pod przedsiębiorców i ich uwagi. Ale ich organizacje nie przyjmują medialnych doniesień o zmianach z entuzjazmem. 6 września swój komentarz opublikował Maciej Witucki, prezes konfederacji Lewiatan. Czytamy w nim:

„Trudno ufać nowym propozycjom podatkowym, ponieważ powstają w ekspresowym tempie, są niedopracowane i nie poddane konsultacjom społecznym. Nie mieszczą się w jakichkolwiek standardach prowadzenia polityki gospodarczej. Do końca też nie wiadomo jaki kształt przybiorą w czasie prac w Sejmie. Konsekwencją tej legislacyjnej gorączki będzie dalsza degradacja i tak już archaicznego i antyrozwojowego systemu podatkowego”.

Chłodno wypowiada się też prof. Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Pracodawców RP:

„Jeśli składka jest niższa, to firmy powinny się cieszyć, ale to element tej reformy, a wszystkie inne części ładu, które są skomplikowaną konstrukcją, trudno zaakceptować”.

Z dobrej diagnozy legislacyjny zakalec

Ostatecznie więc nowe rozwiązania nikogo do końca nie zadowalają, a całe zamieszanie zdaje się sprowadzać do prostego celu: przekonać kilku posłów, którzy uważają się za obrońców interesów przedsiębiorców do poparcia całego projektu, a w konsekwencji do przegłosowania kwoty wolnej w wysokości 30 tys. złotych. To najważniejszy postulat zapowiedziany w maju i jego niepowodzenie byłoby dla PiS porażką.

W kolejnych wersjach ustawy rozmywa się jej pierwotny cel, a korekty są z pewnością krokiem w tył, jeśli chodzi o budowę wyższej progresji podatkowej.

Wpływ nowych zapisów na budżet jest na razie trudny do przewidzenia, ponieważ nie mamy konkretnych zapisów, a jedynie medialne doniesienia. Z pewnością jednak zmniejszanie składki zdrowotnej dla niektórych oznacza mniejsze dochody państwa.

PiS porusza się w sferze słusznych diagnoz – Jarosław Kaczyński sam wielokrotnie mówił, że polski system podatkowy jest degresywny (niezamożni są silniej obciążeni niż bogaci), a my przyznawaliśmy mu w tym rację. W PiS mówiło się, że trzeba to zmienić. To w końcu atrakcyjny postulat dla partii, która deklaruje, że chce wpierać najsłabszych. Praktyka polityczna wygląda w tej chwili tak, że zamiast deklarowanego wyrównania nierówności możemy otrzymać dalsze skomplikowanie systemu i prezenty dla najbogatszych.

Jeśli ustawa wejdzie w formie, która w tym tygodniu ma trafić do rządu a zaraz potem do Sejmu, to otrzymamy kolejny skomplikowany dokument, którego podstawową funkcją będzie zaproponowanie kolejnego prezentu.

Więcej postów