Szturm to 24 osoby różnej narodowości, płci i wieku

Slogany i oskarżenia o zdradę nie uzasadnią stanu wyjątkowego

Prawdziwą przyczynę zamknięcia dostępu do 182 miejscowości szczerze sformułował w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki.

– Tam w świetle kamer, nad granicą z Białorusią, niestety przedstawiciele opozycji odgrywali scenariusz według planów, założeń rozpisanych w Mińsku i Moskwie i aby to udaremnić, aby spowodować, żeby ten plan nie był już dalej realizowany według pisanych gdzieś za granicą scenariuszy, wprowadziliśmy stan wyjątkowy – stwierdził podczas konferencji prasowej.

Ponieważ koczowisko na wysokości Usnarza Górnego jest odcięte . To nie są oczywiście pochlebne dla Polski relacje. Najważniejsze jednak jest to, że do uchodźców nie mają dostępu ani organizacje pozarządowe, ani media. Wszystko jest „tajne i wrażliwe”.

Minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński dysponuje za to całą gamą słów, które kiedyś mają pozwolić mu uniknąć odpowiedzialności za tę decyzję. Bo – jak mówi się powszechnie w PiS – to właśnie szef resortu spraw wewnętrznych – jest jej ojcem.

Jedno z nich to „wydaje się”. Np. to, że „większość Afgańczyków, którzy w tej chwili są na Białorusi i usiłują nielegalnie przekroczyć granicę polską, są to osoby, które od wielu lat przebywają na terenie Rosji”. „Przebywają tam legalnie, pracują tam zawodowo, natomiast zostały im złożone propozycje, aby za opłatą mogły dotrzeć do Europy Zachodniej”.

Na jakiej podstawie minister snuje opowieść o bogatych migrantach, którzy „inwestują” w swoją przyszłość? Podobno ma jednego świadka. Z Turkmenistanu… A czy sprawdzono choć jedną z osób z Usnarza, tak by udowodnić choć w części słowa ministra? Nie.

Premier Morawiecki z kolei wzruszony opowiadał w poniedziałek w Sejmie o „ataku na Rzeczpospolitą”, „naruszeniu jej integralności” i ochronie granic. Mówił nawet o zdradzie, której dopuszcza się opozycja. Według danych samego rządu ten szturm to 24 osoby różnej narodowości, płci i wieku, złapane na polsko-białoruskiej granicy.

Prawdziwa inwazja

Na szczęście dzielni funkcjonariusze nie pozwolili im się przedostać. Tyle że z powodu tajności działań nie informują, w jaki sposób. Czyżby przepchnęli ich z powrotem na teren Białorusi? Czy też zgodnie z prawem umieścili w ośrodkach dla cudzoziemców? To ostatnie jest niemożliwe, bo tam miejsc nie ma, a minister Kamiński odmówił przygotowania choćby jednego więcej.

Na szczęście są jeszcze dzielne wojska ministra Błaszczaka, w tym słynni terytorialsi, którzy „prowadzą operację #SilneWsparcie na terenach objętych stanem wyjątkowym. Żołnierze informują mieszkańców o tym, jak się zachować w sytuacji zagrożenia. Dziś przeprowadzili m.in. prelekcję nt. zasad bezpieczeństwa dla dzieci w Domu Dziecka w Białowieży” – poinformował minister obrony na Twitterze. Rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić silniejsze wsparcie dla odciętej od świata ludności. Bo ustawy o wyrównaniu strat przecież nie ma.

Więcej postów