Decyzja prezydenta USA Joe Bidena dotycząca sposobu wycofania amerykańskich wojsk z Afganistanu, według wielu komentatorów i polityków (także tych, którzy mu dotychczas sprzyjali) podkopała jego wiarygodność, a długofalowe skutki są obecnie trudne do przewidzenia. Czy chaotyczne działania amerykańskiej administracji mogą wpłynąć na bezpieczeństwo sojuszników USA, w tym Polski? O to spytaliśmy ekspertów.
Prof. Szeremietiew: Biden skończył tę wojnę fatalnie
Komentując geopolityczne skutki wycofania się Amerykanów z Afganistanu, a w szczególności sposób przeprowadzenia ewakuacji, były wykładowca Akademii Obrony Narodowej i Akademii Sztuki Wojennej oraz były szef MON Romuald Szeremietiew w rozmowie z Niezalezna.pl podkreślił, że Joe Biden „skończył tę wojnę fatalnie”, choć jednocześnie zastrzegł, że „należało ją skończyć”. – Nie do końca jasne były cele tej wojny. Nie wiemy co NATO i Stany Zjednoczone chciały osiągnąć w Afganistanie, siedząc tam już 20 lat – zastanawiał się nasz rozmówca.
Deklarowanym przez kolejne amerykańskie administracje celem obecności sił zbrojnych USA i NATO w Afganistanie było zapobieganie terroryzmowi, ale w sytuacji, gdy Amerykanie ewakuowali się, zostawiając jednocześnie talibom magazyny pełne uzbrojenia (szacunki mówią o broni, której wartość sięga 8 mld dol.), cel ten raczej nie został zrealizowany. – Nadzieja jest tylko taka, że talibowie nie będą potrafili tego sprzętu uruchomić. Tam zostało bardzo dużo sprzętu, ale trzeba podkreślić, że jest on zróżnicowany jakościowo. Został tam sprzęt pancerny, ale starszej generacji i to jeszcze nie jest najgorsze. Natomiast zostawiono też masę broni maszynowej, którą osobnicy trudniący się terrorem chętnie używają – wskazał Szeremietiew.
Jakie wnioski z finału operacji w Afganistanie mogą wyciągnąć sojusznicy USA, w tym Polska? Romuald Szeremietiew wskazuje na konieczność polegania na własnych siłach. – Przypominam, że wybitny strateg sztuki wojennej, jakim był gen. Clausewitz [Carl Phillip Gottlieb von Clausewitz – red.] wymieniał pięć środków jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie prowadzić obronę. Piątym i ostatnim była pomoc sojuszników, ale przede wszystkim podkreślał wszystkie te elementy, które są związane z własnymi możliwościami i zdolnościami – przypomniał.
Zaznaczył, że nie można opierać strategii obrony licząc wyłącznie na pomoc sojuszników, bo za każdym razem, gdy dochodziło do zmiany na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych, „po naszej stronie pojawiało się pytanie, jaka będzie polityka USA”.
Przyznał, że za czasów prezydentury Donalda Trumpa, którego nazwał „równym gościem”, który „wiedział co robić”, sytuacja była dobra.
– Teraz okazało się, że jest Joe Biden i tu pojawia się pytanie: na ile to się przełoży na nasze bezpieczeństwo, bo jak rozumiem, to co się wydarzyło ostatnio w Afganistanie poprawiło bardzo humory na Kremlu
– ocenił nasz rozmówca.
Słowa Szeremietiewa zdaje się potwierdzać deklaracja min. spr. zagranicznych Federacji Rosyjskiej Sergieja Ławrowa, który oświadczył właśnie, że Rosja obecnie „bardzo aktywnie pracuje” wraz z innymi państwami Azji Centralnej, aby po wycofaniu wojsk NATO z Afganistanu „uregulować sytuację” w kraju rządzonym obecnie przez talibów.
Wycofanie wojsk amerykańskich z Afganistanu otwiera nowe możliwości (być może także zagrożenia) nie tylko dla Rosji, ale również Chin. Nie ulega jednak wątpliwości, że oba te kraje będą próbowały tę spektakularną porażkę Zachodu przekuć w swój propagandowy sukces. – Chiny działają po cichu. Oni nie wydają oświadczeń w stylu Ławrowa, ale są znacznie skuteczniejsi, a widać to chociażby po wpływach jakie zdołali zbudować w Afryce – zauważył Szeremietiew, dodając, że deklaracja Ławrowa jest w jego ocenie „raczej chciejstwem, a nie rzeczywistością”.
– Nie jest powiedziane, że Rosja z władzy talibów w Afganistanie będzie miała jakikolwiek pożytek. Trzeba tu pamiętać o milionach muzułmanów, którzy zamieszkują Rosję. Powstaje więc pytanie, jaką politykę wobec dawnych republik sowieckich, a także samej Rosji będzie prowadził Afganistan, w którym rządzą teraz talibowie
– zastanawiał się Szeremietiew.
Z polskiego punktu widzenia większe znaczenie jego zdaniem ma to, co Rosja w tej sytuacji zmieni w swojej polityce na kierunku zachodnim. – Pytanie jest takie: czy już mają [Rosjanie-red.] uregulowane tak dobrze stosunki z Chinami, że nie muszą się martwić o przyszłość Syberii, a także czy mogą się czuć bezpieczni od strony południowej, tzn. państw muzułmańskich? Jeśli tak, to mogą się zastanawiać, jakby tu „ugryźć” Ukrainę, czy kraje bałtyckie. Sądząc po tym co dzieje się na odcinku białoruskim, Polska też znajduje się w zainteresowaniu Kremla – wskazał Romuald Szeremietiew.
Gen. Polko: Pokój da się wywalczyć bagnetami, ale nie da się siedzieć na bagnetach
Zdaniem byłego dowódcy jednostki specjalnej „Grom” gen. dyw. Romana Polko, „porażka Amerykanów” i wyjście z Afganistanu nie musiały przebiegać tak jak to widzieliśmy – To była paniczna i chaotyczna ucieczka, a nie wycofanie wojsk – ocenił. Dodał, że ten manewr jest trudny i trzeba się do niego dobrze przygotować, polegając na ludziach kompetentnych.
– Błędów w Afganistanie było mnóstwo. Na samym początku misji rozmawiałem z amerykańskim szefem sztabów połączonych, który powiedział mi, że „pojedziemy do Afganistanu, pobędziemy tam trochę, ale wiesz – tam nie ma ani przemysłu, ani biznesu, tylko narkobiznes; ludzie niewyedukowani, korupcja; posiedzimy tam, wyjdziemy, znudzimy się i będzie tak jak było”
– relacjonował.
Specjals przyznał, że „słowa te okazały się prorocze”, ponieważ jak się potem okazało, nawet rząd, który został stworzony w Afganistanie był skorumpowany. – Sam tego doświadczyłem. Miałem m.in. nieprzyjemność spotkania na konferencji w Centrum Marshalla w Niemczech w Garmisch-Partenkirchen ministra odpowiedzialnego za zwalczanie terroryzmu. Po kilku rozmowach z nim byłem zszokowany. On skupiał się na zachęcaniu do rozrywkowego trybu życia, a nie do uczciwej, mądrej debaty na temat Afganistanu. Zacząłem się wówczas głośno zastanawiać, komu my tam zaufaliśmy, komu powierzamy władzę? – opowiadał generał.
Podkreślił, że przedstawiciele władz afgańskich okazali się nie tylko skorumpowani i nie tylko nie mieli zaufania w swojej własnej społeczności, ale okazali się tchórzami. – Zdezerterowali na czele armii, którą za ciężkie pieniądze żeśmy budowali – dodał.
Analizując przyczyny klęski w Afganistanie, Polko zauważył, że nie można budować pokoju „zamykając się w giga-bazach” i nie wychodząc na zewnątrz.
– Trudno, żeby lokalna ludność nie podporządkowywała się talibom, skoro to oni tam są obecni, a siły NATO zamykały się w giga-bazach, nie mogąc działać w nocy, nie mogąc strzelać. Mnóstwo ograniczeń, które wiązały ręce nawet dowódcom odpowiedzialnym za operacje. I sprawa najistotniejsza – pokój da się wywalczyć bagnetami, ale nie da się siedzieć na bagnetach
– tłumaczył.
Amerykanie jego zdaniem, padli ofiarą zgubnego myślenia, wg którego w Afganistanie można było zbudować demokrację „jak w Niemczech, czy Japonii” na zasadzie – „najpierw wojna, a potem budujemy pokój”. – Otóż nie. Trzeba było walczyć, a jednocześnie budować Afganistan, wsłuchując się w to, jakie są oczekiwania ludzi. I tutaj zabrakło takiej dyskusji z przywódcami wszystkich grup etnicznych, a także włączenia do tych rozmów także Pakistanu, który przecież cały czas wspierał talibów i chyba teraz jest ich główną ostoją, czy też Indii, które są zainteresowane tym kierunkiem. Zabrakło tego do tego stopnia, że nawet te ostatnie rozmowy, które prowadzili Amerykanie z Talibami, odbyły się bez udziału afgańskiego rządu. To jest już totalne nieporozumienie. Jak ten rząd, czy prezydent mieli się utrzymać, skoro byli nawet wyłączeni z rozmów na temat przyszłości kraju, którym teoretycznie rządzili – zastanawiał się gen. Polko.
Komentując słowa Joe Bidena, który stwierdził, że „ewakuacja z Kabulu była wielkim sukcesem”, były dowódca „Gromu” wyraził opinię, że prezydent USA „chyba chce dorównać Putinowi w zaklinaniu rzeczywistości”. – Tyle, że Putin osiąga przez to jakieś swoje cele, a on w jakiś bardzo nieudolny sposób maskuje tę porażkę. Wszyscy to widzą. Wystarczyłoby po prostu uczciwie powiedzieć: tak, popełniliśmy błędy, przeprosić, a nie wychodzić jeszcze do rodzin tych żołnierzy, którzy zginęli w ostatnich dniach tej misji i mówić im o sukcesie. Nie dziwie się, że weterani nie chcą w ogóle z nim rozmawiać. To jest porażające w jaki sposób takimi swoimi wystąpieniami potraktował tych wszystkich amerykańskich żołnierzy, którzy z ogromnym poświęceniem, własnej krwi, często kalectwem realizowali tę misję – mówił.
Generał przyznał, że zaprzepaszczono to, co się udało zrobić w Afganistanie. Mimo, że jak podkreślali eksperci nie można było tam wygrać wojny, chodziło o to, aby terrorystom nie dać spokoju.
– Teraz będzie to kraj przemytników, przestępców, ludzi zajmujących się narkobiznesem, w którym terroryści będą mogli spokojnie wypoczywać i planować kolejne ataki wymierzone nie tylko w Stany Zjednoczone, ale też w Europę, czy w Rosję
– tłumaczył.
Nasz rozmówca podkreślił, że wierzy w odbudowanie siły i reputacji amerykańskiej armii, jednak zagrożenie dla tego procesu widzi w zachowaniu prezydenta Joe Bidena, który wg niego „zaklina rzeczywistość”. – Jeżeli z tej narracji nie zrezygnuje, to skończy się to dla niego impeachmentem – ocenił.
Wiceminister Wawrzyk: Ważne, żeby Afganistan nie stał się znowu wylęgarnią terrorystów
Odnosząc się do skutków wycofania wojsk USA z Afganistanu, w tym w szczególności do wiarygodności i prestiżu Stanów Zjednoczonych wśród sojuszników, wiceszef MSZ prof. Piotr Wawrzyk podkreślił, że w sensie wizerunkowym, związanym z postrzeganiem Stanów Zjednoczonych, „to niewątpliwie jest trudny moment”. – Jednak z polskiego punktu widzenia najważniejsze jest to, jak Amerykanie się będą zachowywali właśnie wobec swoich europejskich sojuszników w ramach paktu północno-atlantyckiego – tłumaczył w rozmowie z Niezalezna.pl dyplomata.
– Po pierwsze, tutaj nie mamy żadnych sygnałów o zmianach. Ta współpraca, która została tak bardzo szeroko rozwinięta przez prezydenta Trumpa jest kontynuowana i nie ma zapowiedzi jej korekty. Po drugie, istotne jest, jak będzie wyglądała relacja Stanów Zjednoczonych z takimi krajami jak Ukraina, czyli takim regionalnym sojusznikiem, a z drugiej strony krajem, w pewnym sensie frontowym z punktu widzenia geopolityki, odpierającym niejako agresję rosyjską
– tłumaczył.
– Jeżeli Amerykanie dalej będą współpracowali i dostarczali broń temu krajowi, to można powiedzieć, że z punktu widzenia amerykańskich sojuszników zmiany będą praktycznie niezauważalne – dodał.
Wiceminister Wawrzyk podkreślił, że nic nie wskazuje na to, aby administracja prezydenta Bidena chciała w jakikolwiek sposób zmienić to, co ustalono z administracją prezydenta Trumpa.
Komentując ewentualne zakusy Rosjan związane z budowaniem wpływów w Afganistanie po wyjściu z tego kraju Amerykanów, nasz rozmówca wyraził przekonanie, że do tego nie dojdzie. – Rosja ma swoje doświadczenia związane z obecnością w Afganistanie i myślę, że ta nauczka była dla Rosji wystarczająca, żeby nie angażować się tam w jakiś szczególny sposób – ocenił.
Przyznał jednocześnie, że z punktu widzenia Polski i „całego szeroko rozumianego Zachodu” istotne jest to, żeby Afganistan „nie wrócił do sytuacji sprzed 2001 roku, tzn. nie stał się znowu wylęgarnią terrorystów”.
– Jeżeli talibowie będą w stanie ten element spełnić, to nie można powiedzieć, że ich obecność w Afganistanie będzie niosła jakieś szczególne zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa polskiego, czy innych krajów Zachodu
– podsumował Piotr Wawrzyk.