Stan wyjątkowy ma obowiązywać 30 dni na terenie obejmującym 115 miejscowości na Podlasiu i 68 miejscowości w województwie lubelskim.
Rząd zawnioskował do prezydenta Andrzeja Dudy o wprowadzenie stanu wyjątkowego w pasie wzdłuż granicy z Białorusią. – Musimy powstrzymać działania hybrydowe, których scenariusz został napisany w Mińsku i przez protektorów Łukaszenki – uzasadniał wczoraj premier Mateusz Morawiecki. Na wspólnej konferencji prasowej premier i szef MSWiA Mariusz Kamiński podkreślali, że tylko w sierpniu doszło do 3 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy, z czego większość została udaremniona. – Nie możemy dopuścić do sytuacji, żebyśmy na podstawie żądań jakiejkolwiek grupy obywateli zlikwidowali granicę – mówił Kamiński. Jak przekonywał, presja migracyjna będzie rosła, gdyż na Białoruś przylatują kolejne grupy imigrantów zmierzające do krajów UE.
Stan podobny do nadzwyczajnego wzdłuż granic z Białorusią wprowadziły wcześniej Łotwa i Litwa. Ale rząd uzasadnia ten ruch również manewrami Zapad-21, które wkrótce zaczynają się w Rosji i na Białorusi, i obawą o możliwe prowokacje czy incydenty.
– Bardziej niż o bezpieczeństwo mieszkańców chodzi tam o zablokowanie przepływu informacji i uniemożliwienie organizacjom pozarządowym dostępu do uchodźców – uważa jednak konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski. Wprowadzeniu stanu wyjątkowego wzdłuż granicy sprzeciwia się część opozycji. Jednak wątpliwe, by znalazła się bezwzględna większość pozwalająca Sejmowi odrzucić decyzję prezydenta.
Jak podkreśla rząd w komunikacie po posiedzeniu, na którym zapadła decyzja o zwróceniu się do prezydenta z prośbą o ogłoszenie stanu wyjątkowego, oznacza to, że zawiesza się prawo do organizowania i przeprowadzania zgromadzeń, imprez masowych oraz prowadzonych w ramach działalności kulturalnej imprez artystycznych i rozrywkowych. Wprowadzony zostaje obowiązek posiadania przy sobie dokumentu tożsamości. – Żadnych wycieczek, happeningów czy manifestacji nie będzie można w tym pasie organizować – podkreślał szef MSWiA Mariusz Kamiński.
Ograniczenia będą dotyczyły także swobody poruszania, choć wczoraj i premier Mateusz Morawiecki, i Mariusz Kamiński zapewniali, że nie obejmą mieszkańców miejscowości, w których będzie obowiązywał stan wyjątkowy. – Dzięki temu będziemy mogli zapewnić szczelność naszej granicy i zapobiegać prowokacjom, które są nasilane przez reżim Łukaszenki – uzasadniał Mateusz Morawiecki.
Powód tych działań to rosnąca presja migracyjna. Mariusz Kamiński mówił, że polskie władze mają informacje o przylocie w ostatnich tygodniach 40 samolotów z Bagdadu, a także o lotach z Turcji czy Libanu. Efekt to rosnąca liczba migrantów, którzy z terenu Białorusi chcą przedostać się na teren UE. – Rozumiem współczucie dla osób w Usnarzu. Ale nie możemy robić precedensów. (…) Jak rozszczelnimy naszą granicę, będziemy mieli setki tysięcy migrantów w UE. Nikt tego nie chce – podkreślił Kamiński.
Zdaniem wiceszefowej Komisji Europejskiej Věry Jourovej sytuacja na granicy Polski z Białorusią jest poważna, skoro rząd zdecydował się na taki krok. – Przede wszystkim trzeba potępić to, co robi Łukaszenka. Instrumentalizuje ludzi w ubóstwie, używa ich do realizowania swojego politycznego planu. To jest całkowicie skandaliczne i bez precedensu. To jest to, co robią przemytnicy dla celów finansowych, ale robienie tego w celach politycznych jest niewyobrażalne – zauważała. – Musimy chronić granice zewnętrzne i to jest oczywiste, ale jednocześnie musimy też dbać o tych, którzy znaleźli się w tej sytuacji, ale nie zapraszając innych, by poszli ich drogą. Unia Europejska musi jasno pokazać, że to nie jest droga, jaką można dostać się do Europy – mówiła.
Rząd poprosił prezydenta o wprowadzenie stanu wyjątkowego, ale weto może wnieść do tej decyzji Sejm. Część opozycji krytycznie odnosi się do decyzji rządu. – To krok spowodowany przesłankami politycznymi, przecież nie wprowadzili stanu wyjątkowego w trakcie pandemii – zauważa Miłosz Motyka, rzecznik ludowców. Przeciwna wprowadzeniu stanu jest lewica. – To chęć ukrycia prawdy o sytuacji na granicy, chcemy zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu. Uważamy, że jeśli prezydent się zgodzi z prośbą rządu, to Sejm powinien ją odrzucić – podkreśla Krzysztof Gawkowski, szef klubu Lewicy.
Konstytucja mówi, że rozporządzenie o wprowadzeniu stanu wojennego lub wyjątkowego prezydent przedstawia Sejmowi w ciągu 48 godzin od jego podpisania. Sejm może je uchylić bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. A ponieważ wprowadzenie takich ograniczeń na granicy z Białorusią popiera Konfederacja, to widać, że rząd nie powinien mieć kłopotów z sejmowym wetem w tej sprawie.
– Takie działanie jest dla władzy skuteczne. Z punktu widzenia konstytucji to jednak zamach na wolność słowa i prawo do informacji niezależnej od rządowego przekazu. Wprowadzenie blokady informacyjnej ma także zniechęcać do potencjalnego przekraczania polsko-białoruskiej granicy. Nie można jednak złamać konstytucyjnego prawa do godności ani naruszyć nakazu humanitarnego traktowania. Tylko kto będzie o tym wiedział, jeśli nie będzie tam kamer? – podkreśla konstytucjonalista dr hab. Ryszard Piotrowski.
Zdaniem innego konstytucjonalisty prof. Marka Chmaja nie ma przesłanek do wprowadzenia stanu wyjątkowego. – Dla kilkudziesięciu uchodźców rząd wprowadza stan wyjątkowy, a w sytuacji kilkunastu tysięcy zachorowań dziennie nie wprowadził stanu klęski żywiołowej. To zdecydowany brak logiki, który ma swój cel polityczny. Na kilka tygodni narracja polityczna będzie wiązać się z uchodźcami i stanem na polsko-białoruskiej granicy, odwracając uwagę od innych kwestii – prognozuje prof. Chmaj.
Stan sytuacji nadzwyczajnej w związku z kryzysem migracyjnym obowiązuje też na Łotwie. Władze wprowadziły go od 11 sierpnia na terenie trzech gmin i miasta Dyneburg, graniczących z Białorusią. Stan ten ma obowiązywać do 10 listopada. Równolegle pozwolono pogranicznikom na stosowanie siły w celu wypychania migrantów z powrotem na Białoruś (tzw. pushback), a na terenie obowiązywania stanu zakazano funkcjonariuszom przyjmowania wniosków azylowych. Media i obrońcy praw człowieka krytykują usunięcie dziennikarzy z pasa przygranicznego, co było motywowane względami bezpieczeństwa i swobodą działania służb.
Litwa z kolei wprowadziła stan sytuacji ekstremalnej, który nie spełnia polskiej definicji stanu nadzwyczajnego, ponieważ wprowadza go samodzielnie rząd i nie wiąże się to z ograniczeniem swobód obywatelskich. Wprowadzenie tego stanu od 1 lipca miało na celu usprawnienie procedur, poprawę koordynacji działań instytucji oraz łatwiejsze sięganie po zapasy z magazynów. Krytykowane przez obrońców praw człowieka i część polityków, także obozu rządzącego, były posunięcia niezwiązane z tym stanem, jak zaostrzenie przepisów azylowych i zgoda na stosowanie pushbacku. Wilno odniosło jednak sukces. O ile w lipcu normą było zatrzymywanie na nielegalnym przekroczeniu granicy ponad 100 migrantów dziennie, o tyle w sierpniu te liczby gwałtownie spadły. Od 5 do 30 sierpnia według oficjalnych danych zatrzymano łącznie 27 cudzoziemców (od początku roku 4146).
źródło: Dziennik Gazeta Prawna za GazetaPrawna.pl