Ukraina: kości z krypt z kościoła w Komarnie rozwleczone sprzętem budowlanym

Miejsce, gdzie leżały ludzkie kości pochodzące z krypt kościoła w Komarnie k. Lwowa, wyrzucone pod płotem miejscowego cmentarza, zostało zrównane przy użyciu ciężkiego sprzętu. Miało to nastąpić na polecenie Iryny Małańczak, lokalnej aktywistki odpowiedzialnej za ubiegłoroczny skandal w związku z pracami badawczymi. Specjalistyczna ekspertyza potwierdziła, że kości wyrzucone pod płotem cmentarza to ludzkie szczątki sprzed ponad 100 lat.

Jesienią ubiegłego roku opisywaliśmy kontrowersje dotyczące prac archeologicznych w kryptach kościoła w Komarnie k. Lwowa. W wyniku tych prac, część kości zmarłych została wraz z materiałem z wykopu wywieziona pod miejscowy cmentarz i wyrzucona. Wywołało to oburzenie i interwencję miejscowej społeczności oraz polskich działaczy. Prace wstrzymano, a ukraińska policja wszczęła dochodzenie ws. możliwości popełnienia profanacji. Działacze kresowi wystosowali również petycję, apelując o uspokojenie napięcia między wyznaniami oraz podjęcie konkretnych działań w celu zażegnania kryzysu.

Przeczytaj:  W kościele w Komarnie wstrzymano prace archeologiczne. Ukraińska policja prowadzi dochodzenie ws. profanacji 

W związku ze sprawą pojawiły się nowe informacje. Redakcja portalu Kresy.pl zapoznała się z dokumentami, z których wynika m.in., że na podstawie specjalistycznej ekspertyzy stwierdzono, iż w materiale pochodzącym z wykopu w krypcie znajdowały się ludzkie kości. Ich wiek oszacowano na co najmniej 100 lat. To potwierdza, że wbrew twierdzeniom Iryna Małańczak, miejscowej aktywistki odpowiedzialnej za skandaliczną sytuację z ub. roku, wraz z materiałem z kryp pod płot cmentarza wyrzucono fragmenty ludzkich kości.

W ostatnim czasie doszło jednak do kolejnych, bulwersujących wydarzeń. Według informacji uzyskanych przez portal Kresy.pl od źródła znającego sprawę, po tym, jak w ubiegłym roku o kontrowersjach w związku z pracami w kościele w Komarnie zrobiło się głośno, zaangażowany w sprawę miejscowy greckokatolicki proboszcz został stamtąd usunięty. Nowy proboszcz zwrócił się do miejscowego proboszcza rzymskokatolickiego z propozycją zorganizowania wspólnego nabożeństwa i modlitwy oraz ponownego pochowania ludzkich szczątków.

Kiedy wydawało się, że sprawę pod tym względem doczeka się finału, miejsce gdzie miesiącami zalegały pochodzące z krypt kości zostało zrównane przy użyciu ciężkiego sprzętu. Dosypano tam także nawiezioną glinę, względnie gliniasty piasek, częściowo zawierający odpady pobudowlane. Po niewielkich kopcach z fragmentami kości nie zostało śladu.

Podejrzewano, że mogła stać za tym Iryna Małańczak. To, że jej osoba wiąże się z kolejnym skandalem, potwierdzałyby relacje świadków zawarte w nagraniu wideo z 24 czerwca br., zrobionym na miejscu zdarzenia. Podczas nagłośnionych rozmów telefonicznych dwaj mężczyźni wymienili ją jako osobę, która zleciła wyrównanie terenu. Na miejsce przybyła m.in. policja oraz komisja, w skład której wchodzili m.in. miejscowi księża greckokatoliccy i przedstawiciele lokalnych władz.

Według naszych informacji, Małańczak wypiera się odpowiedzialności i twierdzi, że to Polacy podrzucili ludzkie kości, żeby ją skompromitować.

Ponadto, mąż Iryny Małańczak to były mer Komarna, rzekomo poszukiwany w związku z podejrzeniem o malwersacje finansowe. Podejrzewano go m.in. o defraudację funduszy przekazanych przez środowisko żydowskie na znajdujący się niedaleko kościoła dawnym cmentarzu żydowskim.

Dodajmy, że według naszych informacji w świątyni w Komarnie zmienione zostały zamki i obecnie nie mają do niej dostępu kapłani żadnego obrządku.

Na początku września 2020 roku w XVII-wiecznym kościele pw. Narodzenia NMP w Komarnie, miasteczku niedaleko Lwowa, dość niespodziewanie rozpoczęły się prace restauracyjne. W ich ramach prowadzący prace skoncentrowali się na dostaniu się do krypt, w których znajdują się pochówki sprzed wielu lat. Jak pisaliśmy, wkrótce w mediach społecznościowych pojawiły się alarmistyczne relacje, zdjęcia i nagrania, na których widać m.in. robotników rozbijających młotem pneumatycznym posadzkę kościoła w celu dostania się do krypt. Wzbudził to obawy, czy prace odbywają się legalnie i czy nie dojdzie podczas nich do nadużyć i nieprawidłowości. Wówczas ukraińska państwowa „Ratiwna archeołohiczna służba”, która stoi za tymi działaniami, zapewniała, że to początek kompleksowej renowacji świątyni, a wszystkie prace odbywają się w zgodzie z prawem i sztuką.

Zobacz więcej:  Na Ukrainie rozpoczęto restaurację zabytkowego kościoła w Komarnie. Młoty i łopaty poszły w ruch [ FOTO/ VIDEO] 

Wcześniej zwracaliśmy uwagę, że jak pokazują doświadczenia, na Ukrainie nawet fakt nadzoru konserwatorskiego nie gwarantuje, że renowacja zabytku przebiegnie prawidłowo. Sprawa jest tym bardziej drażliwa, że wspólnota rzymskokatolicka, która jest prawowitym właścicielem świątyni, od lat bezskutecznie domaga się oddania jej przez grekokatolików.

CZYTAJ TAKŻE:  TV Trwam: dyskryminacja Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie trwa [ VIDEO]  

W październiku pojawiły się kolejne alarmistyczne doniesienia, według których tzw. materiał powykopaliskowy z eksploracji krypt, zawierający m.in. ludzkie kości, został wywieziony pod stary, lokalny cmentarz. Wyrzucono go w niedużej odległości od ogrodzenia cmentarza i usypano w kopce. W jednym z nich umieszczono tablicę z napisem w języku ukraińskim: „Uwaga! Piasek z jam pochówkowych. Nie brać! Szanujcie pamięć zmarłych”. Prowadzącym prace zarzucono profanację.

Małańczak twierdziła, że materiał ze szczątkami wywieziono „na teren cmentarza”. Oburzeni ludzie zaznaczali, że cmentarz jest za ogrodzeniem, kilkanaście metrów dalej. Dopytywali ją też o leżące kości, ale ona oświadczyła, że to kości zwierząt, a obok leży „zwykły piasek”. Twierdziła też, że jakaś forma pochówku jest w przyszłości planowana, ale nie podała żadnych szczegółów. „To śmieci i piasek” – oświadczyła odchodząc. Na miejsce wezwano też mera Komarna, który wyjaśniał m.in., że pierwotnie Małańczak i prowadząca prace Wojceszczuk mówiły, że szczątki miały trafić do trumien i z powrotem do krypt. Powiedział, że nie ma pojęcia, skąd „piasek z jam grobowych” wziął się pod cmentarzem. Na miejsce wezwano też policję, żeby poinformować o całej sytuacji i zabezpieczyć teren.

Zgodnie z metodyką tego rodzaju prac, materiał pozyskany z wykopalisk w kryptach powinien być najpierw dokładnie przeszukany, z użyciem odpowiedniego sprzętu, jak np. sita, a w razie potrzeby dodatkowo przepłukany i sprawdzony. Dopiero wówczas, po wybraniu wszystkich, nawet najmniejszych fragmentów kostnych lub zabytkowych, pozostały materiał z tego rodzaju prac może zostać usunięty, ale nie wyrzucony jak śmieci.

Jeszcze we wrześniu „Ratiwna archeołohiczna służba”, z którą skontaktowaliśmy się, zapewniła nas, że wszystkie prace w Komarnie odbywają się w zgodzie z ukraińskim prawem, posiadają odpowiednie zezwolenia i są przeprowadzane pod nadzorem restauratorskim. Sekretarz prasowy tej instytucji Myrosława Iwanyk odpisała nam, że ekipa, która pracuje nad projektem, jest „bardzo doświadczona, wielokrotnie pracowała przy dużych projektach ukraińskich i międzynarodowych”.

Kościół w Komarnie został zbudowany w 1657 roku, konsekrowano go rok później. Fundatorem był Mikołaj Ostroróg. Po II wojnie światowej zamieniono go na magazyn, przez co ulegał dewastacji. W 1992 władze ukraińskie zwróciły kościół polskim wiernym. Jednak niedługo potem bezprawnie go odebrały i przekazały grekokatolikom. Metropolita lwowski abp. Mieczysław Mokrzycki regularnie    publicznie upomina się o jego zwrot przez grekokatolików   – wciąż bezskutecznie.

FAKT.PL

Więcej postów