Mateusz Morawiecki w ostatnim czasie dość często musi świecić oczami przed Polakami, a wszystko przez afery, które wyszły na jaw podczas sprawowania przez PiS władzy. Teraz partia obmyśliła sprytny plan, aby przed wyborami nie pojawiły się informacje o kontrowersyjnym majątku żony premiera.
Mateusz Morawiecki w ostatnim czasie jest bardzo mocno atakowany przez przeciwników swojego ugrupowania, którzy zarzucają mu notoryczne mijanie się z prawdą podczas wystąpień przed wyborcami. Doszło nawet do tego, że podczas kampanii wyborczej do PE, sprawa Morawieckiego trafiła przed sąd i jedną z tych batalii przegrał. Teraz wraca temat gruntów, które premier zakupił od Kościoła, a które teraz formalnie należą do jego żony.
Oświadczenia majątkowe muszą co roku składać zarówno ministrowie, jak i wszyscy posłowie zasiadający w Sejmie. Tyczy się to również premiera, jednak obowiązek ten nie dotyczy jego najbliższych, a w przypadku Mateusza Morawieckiego wiąże się to z aferą, która teraz wraca do nas niczym bumerang. Wszystko dlatego, że PiS obmyślił sposób, aby majątek żony premiera nie wyciekł przed wyborami.
Chodzi dokładniej o grunty, które Morawiecki zakupił od Kościoła pod koniec lat 90. Teren ten był na tamten moment wyceniany na ponad 4 miliony złotych, a wedle informacji podawanych w mediach, premier zakupił go za jedyne 700 tysięcy złotych. Teraz te same działki mają być warte 100 razy więcej.
Jednak w oświadczeniu majątkowym premiera nie znajdziemy o nich nawet wzmianki, ponieważ formalnie są one własnością jego małżonki, ponieważ przeprowadzili oni przed laty częściowy podział majątkowy.
Mimo to w Sejmie został złożony projekt nowelizacji, która ma ujawniać majątki małżonków polityków, jednak zanim wejdzie ona w życie, to upłynie jeszcze sporo czasu. Podczas ostatniego posiedzenia sejmowego odbyło się już pierwsze czytanie tejże nowelizacji, ale nie przeprowadzono jeszcze szczegółowej analizy tekstu, a na nadchodzącym posiedzeniu, które będzie ostatnim w tej kadencji, zostanie podsumowana praca komisji, która zajmuje się tą ustawą.
Dodatkowo, nawet jeżeli posłowie jakimś cudem przegłosują nowelizację na nadchodzącym posiedzeniu, to musi ona przejść jeszcze przez Senat, a to sprawia, że faktyczny majątek małżonków polityków poznamy najwcześniej pod koniec roku, czyli już po wyborach do Sejmu. Jest to bardzo sprytna zagrywka, ponieważ dzięki temu PiS unika kolejnej afery, a niestety w ostatnim czasie partia Jarosława Kaczyńskiego miała ich sporo na głowie.