Polacy w euforii! Jeżeli PiS to zrobi – WYGRA! Opozycja nic nie może zrobić

Nie tylko zerowy PIT dla młodych, ale również obniżka stawki dla wszystkich do 17 proc. i podwojenie kosztów uzyskania przychodów miałyby zacząć działać jeszcze jesienią 2019 r.

– Chcemy nie tylko, by nowe rozwiązania w PIT zostały uchwalone, lecz także by podatnicy odczuli ich pozytywne skutki już na jesieni – mówi “DGP” premier Mateusz Morawiecki. To szef rządu forsuje wariant jak najszybszego wejścia w życie podatkowych pomysłów z piątki Kaczyńskiego. Nie chce odkładania ich pozytywnych skutków na kolejny rok.

Zdaniem zaplecza premiera w KPRM taki scenariusz jest całkowicie możliwy. Chodzi przecież o zmiany korzystne dla podatników, a one mogą być wprowadzane w trakcie roku podatkowego. Na dodatek – jak kalkulują w KPRM – skorzystają na nich pracujący, a zmniejszanie klinu podatkowego właśnie dla zatrudnionych to postulat zgłaszany przez wielu ekonomistów. I chociaż ta część piątki Kaczyńskiego budzi najmniej kontrowersji, to księgowi w firmach już łapią się za głowy.

Samo wprowadzenie od 1 października – jak pierwotnie planowano – zerowego PIT dla osób poniżej 26. roku życia może bowiem utrudniać rozliczenia podatkowe. Ministerstwo Finansów, które w ciągu kilku dni przedstawi szczegóły rozwiązań, ma więc nad czym się zastanawiać. Na przykład, jak miałby wyglądać PIT-11, który w styczniu 2020 r. pracodawcy będą musieli rozesłać pracownikom? Czy trzeba będzie do niego wpisać dochody z całego roku czy podzielić je na części opodatkowane wyższą i niższą stawką? No i jak potem ma rozliczyć się sam podatnik, wypełniając roczną deklarację?

Z punktu widzenia pracowników przyspieszenie obniżania stawek byłoby korzystne. Gdyby nowe rozwiązania weszły w życie w ostatnim kwartale tego roku, przy zerowym PIT młoda osoba z minimalnym wynagrodzeniem zyskałaby 133 zł za każdy miesiąc, czyli za ostatni kwartał łącznie w jej kieszeni znalazłoby się dodatkowe prawie 400 zł. Przy przeciętnej płacy pracownik w wieku poniżej 26 lat zyskałby 371 zł za każdy miesiąc, czyli 1121 zł za ostatni kwartał. Mniejsze byłyby korzyści z obniżenia stawki do 17 proc. Osoba z minimalnym wynagrodzeniem zyskałaby 22 zł w trzy miesiące, a zarabiający przeciętne wynagrodzenie – nieco ponad 60 zł.

Propozycje ustaw podatkowych powinniśmy poznać w ciągu kilku dni. Trwają nad nimi prace w resorcie finansów i KPRM. Rząd musi rozwiązać kilka problemów.

Główny polega na tym, że PIT jest podatkiem rozliczanym rocznie. – Jedynym logicznym rozwiązaniem jest to, by nowe rozwiązania, nawet jeśli wejdą w życie pod koniec roku, odnosiły się do całego roku podatkowego – mówi Grzegorz Ogórek, starszy menedżer z PwC.

Sprzeczne z konstrukcją podatku byłoby rozwiązanie, które zmniejszałoby PIT czy podwyższało koszty uzyskania przychodu tylko w ostatnich miesiącach tego roku. – Nie ma czegoś takiego jak zwolnienie z podatku za określone miesiące. PIT jest rozliczany nie miesięcznie, lecz rocznie. To powodowałoby dyskryminację niektórych podatników – podkreśla Bartosz Mazur, doradca podatkowy z Gekko Taxens.

Dlaczego? Wyobraźmy sobie dwóch 20-latków zatrudnionych na trzymiesięczny staż za minimalne wynagrodzenie: jeden pracuje na początku tego roku, a drugi w ostatnim kwartale. Gdyby nowe rozwiązania działały tylko w końcówce roku, obaj mieliby identyczny dochód, ale jeden zapłaciłby obecną stawkę PIT, a drugi ani grosza podatku. Podobne przykłady można odnieść do działania wyższych kosztów przychodu czy stawki PIT 17 proc.

– Takie rozwiązanie naruszałoby zasadę równości i groziłoby dyskryminacją podatników – mówi konstytucjonalista Marek Chmaj.

Rozwiązaniem byłoby wprowadzenie nowych przepisów nawet w końcówce roku, ale odniesienie ich do rocznego rozliczenia PIT. W takim przypadku rząd powinien np. wprowadzić przejściowe progi podatkowe w PIT dla 2019 r.: i 17 proc. Na przykład biorące pod uwagę trzymiesięczne przeciętne wynagrodzenie. To skomplikowałoby system, ale gwarantowałoby równe traktowanie podatników.

Bez względu na to, jakie wyjście wybierze rząd, nowe rozwiązania dadzą korzyści podatnikom, a skomplikują życie księgowym i płatnikom, czyli pracodawcom. Problematyczne będzie samo płacenie zaliczek. Pod koniec roku trzeba będzie zmieniać systemy księgowe, by uwzględniły nowe stawki.

I najważniejsza sprawa – jak podatnik ma się rozliczyć, wypełniając roczną deklarację? Którą stawkę uwzględniać? Jeśli 17-proc., to jak traktować zaliczki odprowadzane do urzędu skarbowego przez pracodawcę w tych miesiącach, kiedy PIT wynosił 18 proc.? Czy będzie to nadpłata, którą urząd zwróci po rocznym rozliczeniu? A może trzeba będzie składać dwie deklaracje, jedną za okres obowiązywania starych stawek, drugą za czas, gdy już działała stawka obniżona?

Wprowadzenie nowych rozwiązań w PIT będzie wymagało trwałego dostosowania po stronie firm. – Firmy muszą przygotować swoje działy kadr i księgowości do monitorowania karier pracowników, by wiedziały, kiedy przestać płacić za nich PIT, ale także kiedy skończą 26 lat, by zacząć płacić – podkreśla Bartosz Mazur, doradca podatkowy z Gekko Taxens.

Rozstrzygnięcie, kiedy zmiany w podatkach mają zacząć obowiązywać, jest też kluczowe z punktu widzenia budżetu państwa. Samo podwojenie kosztów uzyskania przychodów może oznaczać ubytek w dochodach w ciągu roku rzędu 2,5 mld zł. Jak kosztowne będzie obniżenie stawek, tego jeszcze Ministerstwo Finansów nie ujawnia. Ale w debacie poświęconej piątce Kaczyńskiego eksperci szacowali łączny roczny koszt obniżenia stawki PIT do 17 proc. dla wszystkich, podwojenia kosztów i wprowadzenia zerowego podatku dla osób poniżej 26. roku życia na ok. 10 mld zł.

Zakładając, że te rozwiązania działałyby tylko przez jeden kwartał w tym roku, można przyjąć, że uszczupliłoby to tegoroczne wpływy do państwowej kasy o ok. 2,5?3 mld zł. Ale przyjęcie wariantu, w którym od października działałby tylko zerowy PIT dla młodych, zdjęłoby z Ministerstwa Finansów presję poszukiwania dodatkowych kilku miliardów już w tym roku. Najpoważniejszym wydatkiem ma być rozszerzenie programu 500 plus na każde pierwsze dziecko. Całoroczny koszt to według Elżbiety Rafalskiej, minister rodziny i pracy, ok. 20 mld zł. Co oznacza, że już w 2019 r. MF musi znaleźć na ten cel ok. 10 mld zł.

WLOCIE.PL

Więcej postów

4 Komentarze

  1. Nikt nie da ci tyle, co obieca PiS. A po wyborach okaże się, że wiele rzeczy trzeba odłożyć “na później” czyli nigdy, “z przyczyn technicznych”

  2. No tak. Ludzie dostaną,ale polska jako kraj straci. Nie mamy już wojska, bo to co jest to parodia. czym ci żołnierze maja się bronić, chyba klęknąć i modlić się o bezbolesną śmierć. Wszystkie pieniążki przeżremy. Nasze dzieci i wnuki będą nas pamiętały z tej rozrzutnej PiSowskiej strony.

Komentowanie jest wyłączone.