Czy Ukraina „rozwali” Grupę Wyszehradzką?

Na wezwania Węgier do sąsiadów Ukrainy, aby wywrzeć wspólnie wpływ na Kijów w związku z nową ustawą o edukacji, na razie odpowiedziała tylko Rumunia. Polska, kluczowy partner Węgier w „Grupie Wyszehradzkiej”, porusza się zgodnie z kursem Stanów Zjednoczonych, które poparły nacjokratyczną ustawę – pisze Ołeh Chawycz w artykule dla Ukraina.ru.

2 października minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjártó podczas wizyty w Rumunii oświadczył, że dla Budapesztu i Bukaresztu w pełni naturalne jest opowiadać się wspólnie przeciwko nowemu prawu „O edukacji” na Ukrainie. Szijjártó zauważył także, że jego zdaniem ustawa o edukacji jest sprzecznna z umową stowarzyszeniową pomiędzy Ukrainą i Unią Europejską, której podpisanie poparły i Budapeszt, i Bukareszt.

Pewien paradoks, zdaniem autora artykułu, polega na tym, że nowa ustawa, zaplanowana w Kijowie jako narzędzie „konsolidacji narodu” nie tylko wzmacnia wewnętrzne napięcie na Ukrainie, ale i łączy jej dawnych przeciwników, takich jak Węgry i Rumunia.

Jak zauważa autor, wybór sojuszników Budapeszt ma niewielki, bowiem ogłoszone 4 października wezwanie wiceszefa komitetu ds. międzynarodowych węgierskiego parlamentu Martona Gyongyosi do wszystkich państw, których narodowe i językowe mniejszości zamieszkują Ukrainę, w tym również do Rosji, aby”działać wspólnie, wystąpić ze wspólną deklaracją, połączywszy się naciskać na Ukrainę” na razie zawisło w próżni.

Z kolei nie dość ostra odpowiedź Rosji tłumaczy się przede wszystkim rosnącym realizmem rosyjskiej polityki zagranicznej, bowiem narzędzi nacisku na Kijów na Kremlu teraz praktycznie nie ma – uważa autor.

Jednocześnie w Budapeszcie, jego zdaniem, liczono na choćby symboliczne wsparcie ze strony Warszawy. W ciągu ostatnich lat między premierem Węgier Victorem Orbanem i nieformalnym liderem Polski Jarosławem Kaczyńskim panowały dość bliskie stosunki. Własnie Polska i Węgry są lokomotywami „Grupy Wyszehradzkiej”, w skład której wchodzą także Czechy i Słowacja – grupy państw, stworzonej w 1991 roku w celu wspólnej integracji w Unii Europejskiej.

Jednakże reakcja Polski na nową ukraińską ustawę edukacyjną była de facto przychylna. W Warszawie nie chcą dostrzegać oczywistych sprzeczności nowej ustawy nie tylko z Europejską Kartą Języków Mniejszości, ale i z Konstytucją Ukrainy – głosi artykuł. 

Zwrócić uwagę Polski na zagrożenie płynące z ukraińskich nowych przepisów próbował osobiście premier Węgier podczas swojej wizyty w Warszawie 22 września. Jednak, choć spotkał się z premier Beatą Szydło i szefem partii Prawo i Sprawiedliwość Jarosławem Kaczyńskim, to krytyki Kijowa podczas publicznych wystąpień polskich władz zabrakło.

26 września ambasador Polski na Ukrainie Jan Piekło w ramach kongresu Inicjatywy Europy Wschodniej w Lublinie oświadczył, że rząd Polski wciąż jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji odnośnie nowej ustawy Ukrainy „O edukacji”.

Jedyny polski polityk, który od samego początku był przeciwko ukraińskiej ustawie, to deputowany na Sejm Robert Winnicki, lider prawicowego „Ruchu Narodowego”. Ale nawet jego wystąpienia publikowane są głównie przez ultrakonserwatywne polskie portale w rodzaju „Polonia Christiana” czy „Kresy”, — pisze autor.

Warto także wziąć pod uwagę, że w odróżnieniu od Węgrów, Polacy praktycznie nie mają miejsc, w których zamieszkują Ukrainę kompaktowo. Przy tym, paradoksalnie, liczba uczących się języka polskiego na Ukrainie rośnie z roku na rok, jednak nie jest to związane z polskimi korzeniami uczących się, ale z ich nadzieją na podjęcie nauki lub pracy w Polsce.

Z tego powodu, jak zauważa autor, nie dziwi wcale, że podczas ceremonii rozpoczęcia nowego roku akademickiego, wicepremier i minister edukacji i szkolnictwa wyższego Polski Jarosław Gowin ani słowa nie powiedział o ewentualnych problemach polskich szkół na Ukrainie.

Warszawę, w przeciwieństwie do Budapesztu, Kijów w pełni zadowala – podsumowuje Ołeh Chawycz.

Więcej postów