Mimo że upływa właśnie rok od zerwania przez Polskę negocjacji w sprawie zakupu francuskich Caracali, wojskowi nadal nie wiedzą, jakie śmigłowce ostatecznie trafią w ich ręce. Pomimo zapewnień ministra Antoniego Macierewicza, na pewno nie stanie się to w tym roku. Najbardziej realny scenariusz zakłada, że nowe maszyny trafią do Polski dopiero na przełomie 2019 i 2020 roku. I bardzo prawdopodobne, że… będą to Caracale.
Zerwanie negocjacji z Airbusem na zakup 50 śmigłowców odbiło się czkawką w polsko-francuskich relacjach. Według Ministerstwa Obrony Narodowej Francuzi nie przedstawili zadowalającej oferty offsetowej, a do tego „negocjowali w złej wierze”. Politycy Prawa i Sprawiedliwości w zakulisowych rozmowach przyznawali, że kontrakt z Airbusem był niekorzystny dla Polski, bo maszyny miałyby powstawać za granicą, a nie w krajowych zakładach. Oliwy do ognia dolał jeszcze kilka miesięcy później były szef komisji smoleńskiej Wacław Berczyński, który w wywiadzie udzielonym „Dziennikowi Gazecie Prawnej” stwierdził, że to on „wykończył” Caracale.
Gdzie zapowiadane Blackhawki?
Alternatywą dla francuskich śmigłowców miały być amerykańskie, lecz budowane w zakładach PZL Mielec, maszyny Blackhawk. Jeszcze jesienią 2016 roku, tuż po zerwaniu rozmów w sprawie Caracali, minister Macierewicz zapewniał, że w ciągu kilku miesięcy do Wojsk Specjalnych trafią „na próbę” dwa takie śmigłowce, następnie w 2017 roku kolejnych osiem, a 2018 – aż jedenaście. Do dzisiaj nic z tego nie wyszło i niewiele wskazuje na to, żeby sytuacja w najbliższych miesiącach miała się zmienić – pisze portal TVN24.pl.
Na razie prowadzący postępowanie Inspektorat Uzbrojenia czeka na ostateczne oferty producentów, którzy – jak donoszą branżowe media – mają na to czas do końca tego roku. Ze złożonych propozycji MON wybierze tę najkorzystniejszą i dopiero wtedy do Polski trafi pierwsza „próbna” maszyna. Jeśli testy wypadną dobrze, ministerstwo podpisze z producentem właściwą umowę. Według ekspertów, z uwagi na tak długą procedurę oraz czas potrzebny na budowę śmigłowców, najbardziej realnym terminem ich dostawy jest koniec 2019 lub początek 2020 roku.
Jeszcze bardziej niepokojące jest to, że na razie prowadzone jest tylko postępowanie na osiem śmigłowców dla Wojsk Specjalnych, które dysponują względnie nowoczesnymi – jak na polskie warunki – maszynami Mi-17. O wiele gorsza sytuacja panuje w innych formacjach. Jak pisze portal TVN24.pl, w Marynarce Wojennej służą śmigłowce mające średnio 30 (Mi-14) lub 35 lat (Mi-14PŁ/R). Choć maszyny polatają maksymalnie do 2021 roku, to w sprawie zakupu nowych, nic się jeszcze nie dzieje.
Caracale znowu górą?
Jak na ironię, w przypadku obu zamówień, największe szanse na zwycięstwo ma znów Airbus. Największym rywalem Francuzów ma być posiadający zakłady w Mielcu amerykański Lockheed Martin, który proponuje śmigłowce z rodziny Blackhawk. Szkopuł jednak w tym, że w Polsce powstaje jedynie najprostsza wersja tej maszyny i bez skomplikowanych modyfikacji nie nadaje się ona ani dla Wojsk Specjalnych ani dla Marynarki Wojennej. Biorąc pod uwagę, że wymagania MON-u praktycznie nie zmieniły się względem poprzedniego postępowania, Caracale mają ponownie największą szansę na wygraną.
NEWSWEEK.PL