Rodowita Norweżka prosi o azyl w Polsce, bo w ojczyźnie grozi jej odebranie dziecka przez urzędników państwowych – informuje „Nasz Dziennik”.
Gazeta pisze, że do Urzędu ds. Cudzoziemców trafiła precedensowa sprawa Silje Garmo i jej córki Eiry, którą norweskie władze usiłowały kobiecie odebrać.
Okazuje się, że nie tylko ona uciekła do Polski. Wkrótce kilka kolejnych osób złoży wnioski o ochronę przez nasze władze przed zakusami wszechwładnego w Norwegii Urzędu ds. Opieki nad Dziećmi Barnevernet (BV) – czytamy w „Naszym Dzienniku”.
– Teraz rozumiem, skąd się wzięło stwierdzenie, które słyszałam w USA, że Norwegia to ostatnie komunistyczne państwo nowoczesnego świata. Ten, kto się sprzeciwia władzy, jest wysyłany do psychiatry i pozbawiany wszelkich praw. To jest dla mnie bardzo smutne, bo zawsze byłam bardzo dumna z Norwegii. Mój przodek pisał norweską konstytucję, a ja z tego kraju muszę uciekać – powiedziała w rozmowie z gazetą Silje Garmo.
„Nasz Dziennik” podkreśla, że z racji międzynarodowych porozumień Norwedzy mogą przebywać w Polsce praktycznie bez ograniczeń, ale Oslo może wnioskować o wydanie Eiry, która ma niecałe osiem miesięcy, a jej matce grozi ekstradycja.
Wcześniej kobiecie odebraną starszą córkę, która ma obecnie 12 lat. Norweski urząd zainteresował się nią z powodu donosu. Bez bliższego zbadania sprawy stwierdzono, że nadużywa leków przeciwbólowych, potem doszedł zarzut „chaotycznego stylu życia” i przewlekłego przemęczenia.
Kobieta przy swoim rzekomo chaotycznym stylu życia była jednak w stanie uciec ze specjalnego ośrodka dla młodych matek i z Norwegii, zorganizować sobie życie w obcym kraju (Polsce – red.), gromadzić dowody, dokumenty i prowadzić obszerną korespondencję, cały czas zajmując się dzieckiem – pisze „Nasz Dziennik”.
NASZDZIENNIK.PL