Książka „Macierewicz i jego tajemnice” bije rekordy

Machina ruszyła. Z Tomasza Piątka zrobiono „pijaka” i „narkomana”. W odpowiedzi na jego książkę o szefie MON, sprawą zajęła się prokuratura. To zasługa „współpracowników” Antoniego Macierewicza. Bo w rzeczywistości minister wpadł w szał i z autorem chciał walczyć przy pomocy służb.

Antoni Macierewicz jest powiązany z rosyjską mafią i przyjaciółmi Władimira Putina. Autor książki „Macierewicz i jego tajemnice” nie rzuca słów na wiatr. – Wszystko jest udokumentowane i wielokrotnie sprawdzone – wyjaśnia.

W rozmowie z WP opowiadał o tajemniczych okolicznościach zerwania przetargu na Caracale, rosyjskim tropie w aferze taśmowej i donosicielu SB w otoczeniu ministra obrony.

Jak sugeruje Piątek, kolegą Macierewicza jest senator Alfonse D’Amato, który poparł Donalda Trumpa. A doradcą Trumpa jest Felix Sater, który pochodzi z Rosji i jest „synem Michaiła Szeferowskiego, jednego z przybocznych gangsterów Siemiona Mogilewicza”.

Ale książka sprzedawała się fatalnie. W pewnym momencie zaskoczyła i nastąpił boom. Prawie 160 tys. sprzedanych egzemplarzy i bestseller lata w Empiku.

Wybuchła afera. Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz złożył zawiadomienie do prokuratury. Wiceszef MON Michał Dworczyk atakował, twierdząc, że informacje zawarte w publikacji to „kłamstwa i insynuacje”. Potem szpilę wbiła „Gazeta Polska”, dlatego Piątek pozwał redaktora naczelnego Tomasza Sakiewicza.

– Od momentu publikacji narastają dziwne sytuacje, jakby ktoś chciał mnie uciszyć, bym więcej nie zajmował się tematem powiązań Macierewicza – mówił wtedy Piątek. Okazuje się, że miał rację, bo machina ruszyła.

Macierewicz szalał, dostał polecenie z Nowogrodzkiej

Jak podaje „Newsweek”, publikacja wywołała duże poruszenie w MON. „Nowogrodzka (siedziba PiS – przypr.red.) zażądała od Macierewicza, żeby coś z tym zrobił. Szalał. Chciał uruchamiać służby. Ale współpracownicy wybili mu to z głowy. Wytłumaczyli, że jak to wyjdzie, dopiero będzie kompromitacja. W końcu sprawę oddano prokuraturze – wyjawia informator w MON.

Piątka wyzywano od „pijaka” i „narkomana”. Ten jest nieugięty, tłumaczy, że jest „czysty”.

Macierewicza chciał nawet bronić Bartłomiej Misiewicz. „Tomasz Piątek piszący w GW nieprawdę nt. szefa MON od 1997 r. jest uzależniony od heroiny. To a propos kolejnych rewelacji GW” – pisał na Twitterze.

„Błąd, bo skoro go wyzywają, to znaczy, że ich dotknął. Trzeba było cierpliwie tłumaczyć, rozmawiać, pokazywać błędy w rozumowaniu autora albo konsekwentnie milczeć” – tłumaczy „Newsweekowi” fachowiec od PR pracujący dla rządu.

Obelgi, kłamstwa i anonimy

Na Piątka nasłano prokuraturę. Ale to nie koniec. „Policja na początku lipca weszła do mieszkania mojej rodziny, nie pokazując żadnego nakazu. Powiedzieli ojcu, że szukają złodziei” – opowiada. Dodaje, że „sporo się dzieje”.

„Jestem obrzucany kłamstwami, obelgami, dostaję anonimy. Moi rodzice przeżywają to bardzo i to mnie martwi (…) Najważniejsze jest to, że Macierewicz to potworne zagrożenie” – wyjaśnia.

Ale nie zamierza składać broni i idzie za ciosem. Właśnie pracuje nad drugą częścią książki o Antonim Macierewiczu.

WP.PL

Więcej postów