Skandal na Westerplatte. ”Ludzie Macierewicza weszli do gry i mnie okłamali”

01.09.2017 . Gdansk , Westerplatte . Obchody 78. rocznicy wybuchu II Wojny Swiatowej . W uroczystosci brali udzial przedstawiciele rzadu m.in. Premier Beata Szydlo , Antoni Macierewicz . Podczas uroczystosci doszlo do incydentu . Harcmistrz Artur Lemanski z ZHP mial odczytac Apel Poleglych , zostal zablokowany przez zandarma , a apel odczytal zolnierz Marynarki RP . fot . Bartosz Banka / Agencja Gazeta

– Poszedłem na kompromis z MON. Czyli z ludźmi Macierewicza. I co mnie spotkało? Kłamstwo. Oszustwo z ust wysokiej rangi oficerów i urzędników MON – mówi Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, komentując skandal na Westerplatte.
 Wbrew uzgodnieniom na linii MON-miasto przedstawiciele ministerstwa nie dopuścili do głosu harcerza, który miał odczytać apel poległych.

  „W czasie odczytywania apelu poległych przez żołnierza, ludzie Pawła Adamowicza wyłączyli nagłośnienie” – oskarża Niezależna.pl. Co pan na to?

Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska: – To jest typowa manipulatorska metoda: nie poruszamy kwestii fundamentalnej, tylko przyjmujemy do analizy jakieś drobiazgi. Dziwi mnie, że nie analizują, dlaczego MON okłamał prezydenta Gdańska i okłamał harcerzy. Dlaczego MON w przeddzień uroczystości, między godziną 20:00 a 23:00 na Westerplatte w czasie próby generalnej zachowywał się arogancko? Dlaczego nie dopuszczał harcerzy do próby generalnej? Dlaczego zastępczyni dyrektora Departamentu Edukacji, Kultury i Dziedzictwa w MON, kandydatka PiS z Kalisza w wyborach parlamentarnych 2015 r. Agnieszka Michalak, pytała moich pracowników, czy mają polski paszport – czyli czy są Polakami?
Czy pana ludzie wyłączyli mikrofon, gdy okazało się, że wbrew uzgodnieniom apel poległych przeczyta żołnierz, czyli MON, a nie harcerz, czyli miasto?
– Absolutnie nie. Nikt mikrofonu nie wyłączał i wystarczy obejrzeć relację z uroczystości, wysłuchać tego fragmentu (relacja jest na stronie gdansk.pl) by się o tym przekonać. Wiem też, z kim prowadziłem 31 sierpnia rozmowy. Z kontradmirałem Krzysztofem Jaworskim i z dyrektorem Departamentu Edukacji, Kultury i Dziedzictwa Sławomirem Frontczakiem z MON. I zostałem przez nich po prostu okłamany. W sposób niebywale bezczelny. Długo jestem funkcjonariuszem publicznym. Prezydentem miasta 19 lat. Samorządowcem jeszcze dłużej – 27. Pierwszy raz mnie coś takiego spotkało. Pierwszy!
Panie prezydencie, zwyczajem do tej pory było, że apel odczytywał przedstawiciel wojska. Była nawet instrukcja ministra Tomasza Siemoniaka. Harcerze, którzy mieli odczytywać apel poległych, byli tu pewnym novum.
– Novum jest to, że łączy się osoby cywilne i wojskowe, osoby, które były mordowane w czasie II wojny światowej, z osobami tragicznie zmarłymi w trakcie wypadku lotniczego pod Smoleńskiem. Co to ma ze sobą wspólnego? Geneza całej afery jest bardzo prosta. Zapowiadaliśmy, my – miasto Gdańsk – z dużym wyprzedzeniem, że na uroczystościach na Westerplatte nie będzie apelu smoleńskiego. Wiedzieliśmy, że w takiej sytuacji Marynarka Wojenna…
...podległa pod MON…
…odmówi nam kompanii reprezentacyjnej. I co więcej – Kancelaria Premiera dobrze wiedziała, że nie będzie apelu smoleńskiego i kompanii reprezentacyjnej MW. Było uzgodnione z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, że harcerz złoży meldunek pani premier. To było życzenie KPRM. Wszyscy byli przygotowani na taki scenariusz uroczystości. I co się stało? Weszli do gry ludzie Macierewicza, bo okazało się, że wojsko jednak chce wziąć udział w obchodach. Wojskowi zrezygnowali z apelu smoleńskiego z wyjątkiem jednego punktu – przywołania zmarłych prezydentów – Lecha Kaczyńskiego i Ryszarda Kaczorowskiego. Ja się na to zgodziłem. Poszedłem na kompromis i co mnie spotkało? Kłamstwo, oszustwo. I to z ust wysokiej rangi oficerów i urzędników MON. Były uzgodnienia, że harcerz czyta apel, a oficer Marynarki Wojennej między akapitami wygłasza komendę „Stańcie do Apelu ” i wspólnie wypowiadają zawołanie „Chwała Bohaterom”.
A czy na to był jakiś papier, czy to było uzgodnione ustnie?
– Ustnie. Wie pan, ja byłem przekonany, że żyję w kraju co prawda od niedawna nie w pełni normalnym, ale jeszcze normalnym na tyle, że dane słowo oznacza w nim umowę. Być może nasze rozmowy nagrywało CBA czy ABW, ale nie było nic spisywane, bo liczy się zaufanie. Jeden funkcjonariusz publiczny rozmawia z drugim. Notariusza na te rozmowy nie brałem, bo to już byłoby tragiczne.
Teraz pan będzie brał?
– Teraz w ogóle nie będę zapraszał na rozmowy Marynarki Wojennej. Żeby jakieś wydarzenie miało uroczysty charakter, nie potrzeba mundurów.
Przykre, że tak się to kończy.
– Moje zaufanie zostało całkowicie podkopane. Nikt z nich dotąd nie powiedział „przepraszam”. I jeszcze żeby było jasne, dlaczego uparłem się przy harcerzach: my wiele tygodni wcześniej uzgodniliśmy, że nie będzie apelu smoleńskiego, i wiedzieliśmy, że Marynarki nie będzie, więc przygotowaliśmy cały program pod tym kątem. Gdy Marynarka pod wpływem Macierewicza zmieniła zdanie, nie chciałem wyrzucać za burtę harcerzy. Nie reprezentuję tego typu wrażliwości co Macierewicz. Mam inną.
Ludzie na pana profilu na Facebooku pytali, dlaczego, gdy zauważył pan sytuację, nie pomógł harcerzowi i nie wymusił na urzędnikach MON, by go przepuścili. Pan odpowiadał, że to by się mogło skończyć awanturą, która w takim miejscu nie przystoi.
– To prawda. Harcmistrz Artur Lemański został przeze mnie przedstawiony w moim przemówieniu. I przez narratora uroczystości. Nikt z nas nie domyślał się, że harcerz zostanie fizycznie zablokowany, ciałem, przez żandarma wojskowego po cywilnemu i przy pomocy wicedyrektorki departamentu Edukacji, Kultury i Dziedzictwa Narodowego MON.
Czy w takim momencie pana zdaniem należy ustępować, czy próbować zrobić swoje?
– To jest ważne pytanie: jak mamy się odnosić do zachowań, które nie licują z demokratyczną kulturą polityczną? Ludzie, którzy stosują zasady siły i dominacji sami się wykluczają z demokratycznych reguł gry. Tylko, że jeśli my przyjmiemy reguły gry Macierewicza i jego grupy, zaprowadzi nas to do eskalacji konfliktu. My, jako strona cywilizowana, powstrzymujemy się. Ale na jak długo nam starczy cierpliwości i silnej woli – nie wiem. Kiedy ustaliliśmy, że kompania reprezentacyjna MW i kompania ZHP miały wystąpić wspólnie sądziłem, że jest zgoda. Że to jest do zrobienia. Tylko okazało się, że jedna strona tej umowy, MON, skłamało. To wiarołomstwo czystej wody.
MICHAŁ GOSTKIEWICZ

 

Więcej postów