Tylko hieny mogły okraść kobietę, gdy umierała na szpitalnym łóżku! Do tego porażającego skandalu doszło w Iławie (woj. warmińsko-mazurskie)! Córka zmarłej Joanna Baranik-Kitewska (43 l.) straciła ukochaną mamę i dwie pamiątki po niej – złoty łańcuszek z medalikiem i ślubną obrączkę, które ukradł szpitalny oprych.
Marianna Rzemieniewska (†70 l.), mama pani Joanny, była ciężko chora. – Rano miała tak poważne problemy z oddychaniem, że wezwałam karetkę. Przez cały dzień byłam z nią na szpitalnym oddziale ratunkowym, ale na badania została wzięta dopiero wieczorem – wspomina Joanna Baranik-Kitewska.
– Asiu, jedź do domu. Spotkamy się rano – powiedziała pani Marianna.
To były ostatnie słowa, jakie usłyszała od niej córka. Gdy rano przyjechała do szpitala, jej mama już nie żyła… Zmarła w nocy.
– Kiedy zabierałam ciało, okazało się, że brakuje złotego łańcuszka z medalikiem Matki Boskiej, który jej mama kupiła podczas pielgrzymki do Częstochowy i złotej obrączki, którą nosiła prawie 50 lat od dnia ślubu! – opowiada pani Joanna.
Przełożona pielęgniarek powiedziała jej, że biżuteria została zdjęta na czas badania tomografem i schowana do koperty, która zaginęła. Dyrekcja nie chciała rozmawiać z panią Joanną. Kobieta zawiadomiła policję. – Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone ze względu na niewykrycie sprawcy – mówi sierż. sztab. Joanna Kwiatkowska, oficer prasowa iławskiej policji.
– Biżuteria była warta 700 zł, ale nie o to chodzi. Dla mnie była bezcenna, bo należała do mojej mamy – mówi córka, która ma żal do szpitala i policji, że sprawca bulwersującej kradzieży nie został złapany i ukarany.
Kobieta nie została nawet przeproszona przez szpital. Dyrekcja powołała bowiem „wewnętrzną komisję, która nie stwierdziła nieprawidłowości w postępowaniu personelu medycznego”…
FAKT.PL