Ich śmierć dzieliły sekundy. Jeden z pracowników zakładu utylizacji zwierząt w Długim Borku (woj. warmińsko-mazurskie) wpadł do kotła rozdrabniającego odpadki. Jego dwaj koledzy natychmiast rzucili się z pomocą. Sami też runęli do głębokiego na 5 m zbiornika. Jan D. (+63 l.), Krzysztof M. (+51 l.), Edward M. (+46 l.) zginęli na miejscu.
Zakład w Długim Borku należy do grupy SARIA, zajmuje się utylizacją oraz przetwarzaniem odpadów zwierzęcych, z których robi się między innymi mączkę kostną. Firma jest nowoczesna, ale fetor unoszący się w okolicy wykręca nosy. – W piątek ok. godz. 8 otrzymaliśmy zgłoszenie, że w zakładzie na terenie gminy Świętajno doszło śmiertelnego wypadku – mówi Ewa Szczepanek z policji w Szczytnie. – Najprawdopodobniej jeden z pracowników wszedł nad kocioł, by pobrać próbkę mazi kostno-mięsnej i z niewyjaśnionych przyczyn wpadł do środka. Dwóch innych pracowników ruszyło mu na pomoc. Obaj również wpadli do kotła. Niestety, wszyscy trzej mężczyźni zginęli – opisuje. Jak udało nam się dowiedzieć, jeden z mężczyzn pochodził ze Świętajna, dwóch z gminy Rozogi.
– Po raz pierwszy doszło tu do takiej tragedii – mówi j Andrzej (52 l.), jeden z pracowników firmy. – Podejrzewam, że stężenie siarkowodoru w kotle mogło być zbyt duże. Dwa wdechy i człowiek traci przytomność. To dla nas wszystkich szok. Pracowaliśmy razem już tyle lat… – dodaje. – Tam panuje smród nie do opisania, do tego nie dają im masek – żali się Monika (33 l.), żona jednego z pracowników. Śledztwo w sprawie wypadku nadzoruje prokuratura w Szczytnie. Okoliczności zdarzenia bada też inspekcja pracy z Olsztyna. Specjaliści sprawdzają, czy nie doszło do zaniedbań ze strony zakładu pracy.
SE.PL