Wojsko w stanie ZAWIESZENIA. Zobacz wszystkie SZALEŃSTWA Macierewicza

Plan organizacji dowodzenia Wojskiem Polskim, plan zakupów uzbrojenia dla armii czy plan odbudowy sprzętu dla Marynarki Wojennej pn. „Orka”. MON żyje od planu od planu. Tyle że żadnego z nich nie udało się zakończyć pełnym sukcesem. Nawet nabycie śmigłowców od Amerykanów przerosło możliwości resortu. W świetle Święta Wojska Polskiego warto zadać więc pytanie – w co gra minister Antoni Macierewicz?
W styczniu 2017 roku MON miało przedstawić nowy plan organizacji dowodzenia Wojskiem Polskim. Mamy sierpień, a planu nie ma. Miał być wielki plan zakupów uzbrojenia. Z tego planu niewiele zostało – mówi się, że pierwsze kontrakty zostaną podpisane na jesieni i że będzie to… broń strzelecka dla Wojsk Obrony Terytorialnej. Śmigłowce od Amerykanów też miały być, ale ich nie ma. Z zapowiadanego wielkiego planu obudowy sprzętu dla Marynarki Wojennej pn. „ORKA” został remont czterech starych łodzi podwodnych. W co gra minister Macierewicz?
– Wreszcie Polska może czuć się bezpiecznie, ponieważ polska armia jest modernizowana, odbudowywana, jest wzmacniana. Wielkie dzieło odbudowy polskiego wojska, które realizuje minister obrony Antoni Macierewicz, ma na celu wzmocnienie obronności państwa – mówiła premier Beata Szydło w pierwszą rocznicę powołania jej rządu. Stwierdzenie górnolotne, zapowiedzi szumne, lecz po dwudziestu miesiącach urzędowania Antoniego Macierewicza eksperci nie widzą rezultatów.
Wszystkie szaleństwa Antoniego Macierewicz. Zobacz tę listę:

Zapowiadany przez Macierewicza plan zakupów uzbrojenia „Armia 2032” od pewnego czasu nie jest przez ministerstwo przywoływany. A był niewyobrażalnie ambitny, według ekspertów gdyby zliczyć zawarte w nim wydatki, to suma wahałaby się pomiędzy kwotą 400 a 500 mld zł. Dla porównania – dotychczasowe wydatki na zbrojenia to ok. 7 mld zł rocznie, co pomnożone przez 15 lat (na tyle był pomyślany program) dałoby niewiele ponad 100 mld. Czterokrotne lub nawet pięciokrotne zwiększenie tych wydatków od początku wydawało się bujaniem w obłokach. Tym bardziej, że Antoni Macierewicz nigdy nie odniósł się do kosztów programu. Po prostu wyszczególnił kolejno zapotrzebowanie wojska, nie podając kwot, jakie na to będą potrzebne ani tym bardziej nie wskazując źródeł ich finansowania. Jedyne odniesienie do finansów znajdujemy w majowej wypowiedzi dla Radia Maryja, ale i ona nie zawiera konkretów: – Musimy zgromadzić taki potencjał finansowy, żeby do 2032 r. móc dawać 2,5 proc. PKB.
Po prostu. Jak zgromadzić? Skąd? Tego Macierewicz nie mówi, za całe uwiarygodnienie mają służyć słowa „wszystkie dane zostały przeliczone, sprawdzone i zweryfikowane przy pomocy ćwiczeń wojska i analiz. To jest jak najbardziej realny plan”. Po czym nie nastąpiły czyny, aby doprowadzić do realizacji planu, ani nawet, aby zabezpieczyć środki na ten cel.
Śmigłowce i okręty
Najsłynniejszym elementem planu modernizacji wojska stała się sprawa zakupów śmigłowców rozsławiona skandalem wokół zerwania zaawansowanych negocjacji z francuskim producentem helikopterów Caracal. Pod naporem opinii publicznej w październiku 2016 roku minister Macierewicz zapowiedział zakup śmigłowców Black Hawk od konkurencyjnego, amerykańskiego producenta i to w błyskawicznym terminie do końca grudnia. Nic takiego nie nastąpiło. W połowie stycznia Antoni Macierewicz, jak gdyby nigdy nic, podał zupełnie nową i też bliską datę – „śmigłowce trafią do polskiej armii na przełomie stycznia i lutego”. Kiedy również i to nie nastąpiło, posłanka PO Małgorzata Niemczyk wystąpiła do MON z zapytaniem poselskim na temat kolejnego terminu. 21 marca wiceminister ON Bartosz Kownacki odpowiedział, że… ministerstwo nie prowadzi obecnie rozmów w sprawie zakupów śmigłowców Black Hawk. Okazuje się, że ogłaszanie konkretnie brzmiących zapowiedzi jest dla Macierewicza metodą funkcjonowania w polityce i nie czuje się zobowiązany własnymi słowami.
Mimo że zapowiedzi dotyczące zakupu helikopterów dla Marynarki Wojennej okazały się nieprawdziwe, wiosną 2017 roku pojawiły się nowe, znów dotyczące śmigłowców. Z odpowiedzi udzielonej przez ministra Kownackiego na zapytanie posła Wojciecha Króla z PO dowiedzieliśmy się o kolejnym zamiarze zakupu śmigłowców. Tym razem chodzi o sprzęt dla wojsk specjalnych, a ambitny termin dostawy to koniec 2017 roku. Z odpowiedzi wynika jednocześnie, że… umowa na zakup nie została jeszcze podpisana, a zatem, jak twierdzi sam wiceminister, termin jest czysto teoretyczny. Znowu wojsku pozostaje oczekiwanie.
Pod koniec 2016 roku pojawiła się jeszcze jedna zapowiedź i też dotyczyła śmigłowców. Tym razem nowe maszyny miała wyprodukować Polska razem z ukraińskimi zakładami Motor Sicz. Miały to być nowoczesne śmigłowce „nieustępujące parametrami propozycjom zachodnim”. Zapowiedzi dużą rangę nadała państwowa telewizja, informując, że ukraińskie zakłady słyną z nowoczesności, a koncepcja pozwoli nabrać wiatru w żagle polskim fabrykom. Już po kilku miesiącach z odpowiedzi wiceministra Kownackiego na kolejną interpelacje poselską, tym razem złożoną przez posła Krzysztofa Brejzę z PO, dowiedzieliśmy się, że koncepcja skończyła się na podjęciu współpracy z Ukraińcami w celu wymiany silników w znajdujących się na wyposażeniu wojska starych, poradzieckich śmigłowcach Mi. Z odpowiedzi wynikało, że współpraca rozpoczęła się w czerwcu 2016 roku, czyli na ok. pół roku przed szumnymi zapowiedziami, a zatem w momencie ogłaszania tych rewelacji ministerstwo musiało wiedzieć, że tak naprawdę nie chodziło o wyprodukowanie nowych, lecz o przebudowę starych śmigłowców. Jakby tego jeszcze było mało, z wyjaśnienia wynika, że nie wiadomo, czy do współpracy w ogóle dojdzie, gdyż „ze względu na początkowy stan prac aktualnie trudno jest ocenić przewidywany czas ich realizacji i finalne efekty”.
Podobny do caracali los spotkał program „Wisła”, zapoczątkowany jeszcze przez poprzednie władze, a dotyczący zakupu sprzętu służącego obronie przeciwlotniczej kraju. Był obliczony na 47 mld zł, a patronujący programowi prezydent Bronisław Komorowski pod koniec swojej kadencji ogłosił, że do zakupu wybrano amerykański system rakiet „Patriot”. Jednak po zmianie rządu minister Macierewicz nakazał audyt dotychczasowych ustaleń w sprawach zakupów i kontrakt został wstrzymany, aż we wrześniu 2016 roku minister na specjalnej konferencji prasowej ogłosił, że do zakupu wybrał… amerykańskie rakiety „Patriot”. Po co była ta roczna zwłoka? Dlaczego minister Macierewicz udawał, że to on jest autorem koncepcji zakupu „Patriotów”? Tego się nie dowiedzieliśmy, podobnie jak obecnie nie wiemy, dlaczego do dnia dzisiejszego wojsko nie tylko nie otrzymało ani jednej sztuki rakiety, ale nawet nie ma podpisanego kontraktu.
Z wielkiego planu modernizacji floty podwodnej Marynarki Wojennej pn. „Orka” nie zrealizowano żadnego zakupu okrętu podwodnego. Zamiast tego MON zlecił wykonanie bieżącego remontu czterech wysłużonych łodzi podwodnych, wyprodukowanych jeszcze w latach sześćdziesiątych. MON przyznał, że są opóźnienia, ale obwinia za nie poprzedników. Po prawie dwóch latach pracy nowego kierownictwa brzmi to mało przekonująco. I zwyczajowo zapewnia, że „prowadzi intensywne działania zmierzające do pozyskania przedmiotowych okrętów”. Jakie? Tego MON nie podaje. Kiedy będą efekty? „Szacuje się, że decyzja w tej sprawie podjęta będzie jeszcze w tym roku”. Czyli znowu zamiast czynów pozostaje zapowiedź. A wojsku oczekiwanie.
Po co Macierewiczowi wojsko?
Antoni Macierewicz ma bardzo sugestywny sposób wypowiadania się. Mówi śmiało, z ogromną pewnością siebie, zapowiada konkrety, popiera je datami, używa terminologii fachowej i to we właściwy sposób, co robi wrażenie profesjonalizmu i poważnego, energicznego podejścia do sprawy. Po czym kończy przemówienie i nic z tego nie wynika, bo nawet nie próbuje realizować swoich zapowiedzi. Po czym występuje z kolejnymi zapowiedziami, tak samo sugestywnymi, i również one pozostają w sferze obietnic. To już jest system. Macierewicz tak wiele razy posługiwał się tym wzorem postępowania, że trudno tu mówić o przypadku. Wszystko wskazuje na to, że w momencie składania obietnicy minister nawet nie myśli o tym, żeby ją spełnić. Cel ma jeden: zrobić wrażenie na mediach i odsunąć zainteresowanie od stwarzanych przez siebie problemów kadrowych albo sprzętowych, skupiając je na podrzucanych dziennikarzom zapewnieniach, za każdym razem tak skonstruowanych, że daje się z nich napisać konkretnie brzmiący, a nawet przekonujący tekst. I jest w tym zdumiewająco skuteczny. Kolejne obietnice Macierewicza trafiają do gazet i portali bez weryfikacji poprzednich. Brak wnikliwości mediów otwiera mu furtkę do manipulacji.
Macierewicz, wbrew twierdzeniom premier Szydło, nie zajmuje się unowocześnieniem wojska. Z wielkiego planu modernizacji uzbrojenia nie zostało zrealizowane właściwie nic. – W Inspektoracie Uzbrojenia zajmują się nim zaledwie trzy osoby. Wiele się mówi o wielkich planach zakupów uzbrojenia, a kiedy przychodzi do konkretów, to okazuje się, że zostaje z nich planowane na jesień podpisanie kontraktu na broń strzelecką – mówi Wojciech Łuczak z miesięcznika „Raport”.
Z unowocześnianiem armii nie ma to nic wspólnego, jest wręcz odwrotnie. Program modernizacji został de facto wstrzymany, a cała energia i finanse zostały skierowane na tworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej, czyli ochotniczej, amatorskiej rezerwy wojska, wyposażonej w najprostsze uzbrojenie, które w czasie wojny ma być użyte przede wszystkim do wspomagania wojsk operacyjnych i do nękania przeciwnika w ramach struktur podziemnych. Antoni Macierewicz przywiązuje do nich wielką rangę, decyzję o ich powołaniu podjął w miesiąc od objęcia stanowiska, a już po roku WOT rozpoczęły funkcjonowanie. W ciągu dwóch lat ich liczebność ma osiągnąć 53 tysiące żołnierzy, a tylko w 2017 roku MON ma zamiar wydać na nie ponad 1,1 mld zł. W stosunku do modernizacji uzbrojenia widać tu ogromną różnicę w zaangażowaniu MON.
Nadawanie Wojskom Obrony Terytorialnej rangi piątego rodzaju sił zbrojnych, równorzędnego np. z lotnictwem albo wojskami specjalnymi, i jednoczesne ignorowanie modernizacji uzbrojenia zdumiewa w XXI wieku. Ale być może nie o modernizację wojska tu chodzi. – Macierewicz jest przede wszystkim skutecznym politykiem – mówi Piotr Łukasiewicz, były ambasador w Afganistanie, ekspert ds. wojskowości. – Urzędowanie zaczął od tworzenia sobie elektoratu. Oprócz zbudowania Wojsk Obrony Terytorialnej, dał podwyżki wszystkim wojskowym, a nawet cywilnym pracownikom wojska. Do tego wspomógł zawodowych szeregowców, którzy dotychczas musieli opuścić wojsko po 12 latach służby, a teraz mogą zostać i zarabiać niezłe pieniądze – mówi. I dodaje: – Wojskowi średniego i niższego szczebla nie zwracają uwagi na politykę ani na sprawy zamówień zbrojeniowych. Tak jak wszyscy ludzie patrzą przede wszystkim na swoją sytuację socjalną. Z rodzinami to lekko licząc 400 tys. wyborców. Takich złotych czasów dla wojskowych nie było od Szmajdzińskiego i będą o tym pamiętać przy urnach wyborczych. A w planach jest jeszcze dwukrotne zwiększenie liczebności armii.
W ciągu niecałych dwóch lat Macierewicz stworzył sobie pokaźną grupę polityków i wojskowych zawdzięczających karierę wyłącznie jemu. Ministerstwo Obrony Narodowej obrosło młodymi, wiernymi Macierewiczowi urzędnikami – politykami, których to on wykreował i powołał na stanowiska. Poprzez Polską Grupę Zbrojeniową, państwowy holding skupiający 60 spółek o przychodach rocznych w wysokości 5 mld zł, Macierewicz ma dostęp do finansowania w nieograniczonej wysokości.
Zadziwiająca szybkość i skuteczność Macierewicza tam, gdzie chodzi o jego osobisty interes kontrastuje z zupełnym brakiem efektów w dziedzinie unowocześnienia wojska i jego organizacji. Ale jak na razie jego pozycja polityczna wcale przez to nie cierpi. Wręcz odwrotnie. Macierewicz metodycznie wzmacnia swój osobisty potencjał i oprócz Radia Maryja ma już drugi rezerwuar setek tysięcy wyborców oraz środki finansowe i organizacyjne wystarczające do odgrywania samodzielnej roli w polityce. Przed kolejnymi wyborami to on będzie mógł stawiać warunki Kaczyńskiemu, nie na odwrót.
NEWSWEEK.PL

Więcej postów