Białoruskie ministerstwo obrony zawarło umowę z rosyjskim koncernem zbrojeniowym Almaz-Antej na dostawę stacji radiolokacyjnych, które mają być wykorzystywane w zintegrowanym systemie obrony powietrznej Białorusi. Sprawa jest na razie ukrywana również dlatego, że kontrakt uderza bezpośrednio w białoruski przemysł radiolokacyjny – podaje DEFENCE24.PL.
Umowa na dostawę radarów została podpisana w czasie moskiewskiego salonu lotniczego MAKS-2017. Koncern Ałaz Antej zaprezentował na nim ponad 150 produktów i technologii – w tym związanych ze sprzętem radiolokacyjnym. W Moskwie były wystawione m.in. radary dalekiego zasięgu: „Nebo-SVU”, „Sky-YE”, „Caste-2Е2” i „Fara-VR”.
Jak na razie nie wiadomo, co konkretnie zakupili Białorusini. O zwartej umowie nie ma bowiem nawet wzmianki na oficjalnej stronie internetowej białoruskiego ministerstwa obrony. Przyczyną zaistniałej sytuacji może być sprzeczność interesów – umowa uderza w białoruski przemysł radiolokacyjny (np. firmę KB Radar z Mińska), który jest w stanie samodzielnie dostarczać radary, pod warunkiem, że ktoś będzie tym zainteresowany.
Przykładem takiego rodzimego urządzenia jest m.in radar dalekiego zasięgu „Wostok”, pracujący w paśmie VHF. Przyjęty w tym systemie sposób działania ogranicza co prawda rozróżnialność, ale jednocześnie zwiększa odporność na zakłócenia atmosferyczne i jest skuteczniejszy w wykrywaniu statków powietrznych bazujących na technologii stealth.
Odpowiednio sfinansowane prace badawcze i zakup technologii bez problemu pozwoliłby białoruskiemu przemysłowi samodzielnie zabezpieczać potrzeby sił zbrojnych Białorusi, wliczając w to dostarczenie trójwspółrzędnych stacji radiolokacyjnych. Wszystko wskazuje jednak na to, że główne radary w białoruskich sił zbrojnych będą pochodziły z Federacji Rosyjskiej.