Igor Isajew to Ukrainiec, który wiele lat swojego życia spędził mieszkając i pracując w Polsce. Zaangażował się w protesty pod Sejmem, Pałacem Prezydenckim oraz Sądem Najwyższym, czując potrzebę zasygnalizowania własnego zdania na temat reform proponowanych przez PiS. Mężczyznę zalała jednak fala krytyki. Część internautów przekonuje, że rozdawał on antyrządowe emblematy z napisami cyrylicą, podobne do tych, które pojawiały się na ukraińskim Majdanie.
Isajew przyjechał do Polski, aby rozpocząć studia na UW. Później czynnie pracował i był dziennikarzem związanym z mediami publicznymi. Dla polskich znajomych wciąż pozostał jednak Ukraińcem, który nie powinien wtrącać się w sprawy kraju.
– Usłyszałem, że jestem „banderowskim pomiotem”, mam „spier…lać”, a jeśli będę w Polsce „robić Majdan”, to skończę jak moi „psi koledzy” w Kijowie. W sieci nie mogę nawet wrzucić zdjęcia żółwia, zanim nie przeproszę za Wołyń – napisał Isajew w obszernym tekście opublikowanym przez TVN24.
Do swojej historii mężczyzna dołączył kilka screenów wiadomości, które otrzymywał na Facebooku zarówno od znajomych, jak i całkowicie przypadkowych, obcych ludzi. Nazywany był w nich na przykład „kundlem”, czy „ukraińskim pomiotem” oraz zastraszany. Ogrom nienawiści, która została skierowana w jego stronę jest rzeczywiście zadziwiająca.
Prawicowi internauci są zdania, że skoro rozdawał antyrządowe hasła napisane cyrylicą, to nawiązywał tym samym do ukraińskiego Majdanu.
PIKIO.PL
Żaden Ukrainiec nie ma prawa wtrącać się w polskie sprawy , pokazali swoja kulturą na Wołyniu Podolu i w okresie napaści na Polskę w17/09/39
I tak ma być.Niech sie wymadrza u siebie.