Groźby restrykcji jako następstwo polskiej polityki zarówno zagranicznej jak i wewnętrznej słychać i z Zachodu i ze Wschodu. Niektórzy eksperci sugerują nawet, że Polska sama stopniowo skazuje siebie na izolację.
Dlaczego się tak dzieje i czy jest jakieś wyjście z tej złożonej sytuacji?
O odpowiedź na te pytania korespondentka poprosiła politologa i publicystę Konrada Rękasa.
– W środę w Komisji Europejskiej poinformowano, że Polska ma miesiąc na odpowiedź w sprawie relokacji uchodźców. Jeśli odpowiedź będzie niesatysfakcjonująca nastąpią restrykcje. Miesiąc Polska ma też na uporządkowanie kwestii związanych z reformą sądownictwa. Rosja również ostrzega, że podejmie kroki w związku z planami likwidacji radzieckich pomników w Polsce. Dodajmy do tego w ostatnim czasie tarcia z Ukrainą na tle historycznym… No i nasuwa się logiczne pytanie: co jest nie tak w polskiej polityce, że jest krytykowana z różnych stron?
– Paradoksalnie trzeba przyznać, że jedynym okresem, kiedy państwo polskie miało coś na kształt interesującej polityki zagranicznej, był to okres Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Przez resztę swojej historii kraj nasz i rządzące nim elity permanentnie doprowadzały do sytuacji, w której Polska okazywała się osamotniona na arenie międzynarodowej i co gorsza z wrogimi, popsutymi stosunkami ze wszystkimi sąsiadami, czy z państwami znaczącymi, lub też ulegała szantażom i tanim gestom ze strony wielkich mocarstw tego świata. Niestety, polityka zagraniczna rządu Prawa i Sprawiedliwości wpisuje się w ten smutny ciąg znany i z okresu przedwojennego, znany ze wcześniejszych okresów historii Polski.
Przyczyn tego jest kilka. Bez wątpienia jedną z istotnych jest bardzo słabe przygotowanie kadrowe Prawa i Sprawiedliwości. Fatalna obsada Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Słabe również kadry odziedziczone po poprzednich rządach, jak również brak jakiejkolwiek wypracowanej strategicznej koncepcji i szkoły myślenia dyplomatycznego w Polsce. Wszystkie te hasełka, pomysły Trójmorza, Międzymorza i inne wizje, które udają szkołę myślenia politycznego w Polsce, nie są niczym więcej niż tylko hasłami. I do tego dochodzi jeszcze jeden element.
Władze w Polsce chronicznie z jednej strony traktują politykę wewnętrzną jako funkcję swoich relacji międzynarodowych. To znaczy są bardzo wyczulone na to, co przekaże aktualnie najważniejsza stolica świata zachodniego, a z drugiej strony wykorzystują hasła, slogany polityki zagranicznej do walki w polityce wewnętrznej. Jeśli weźmiemy na przykład frazeologię antyniemiecką ze strony Prawa i Sprawiedliwości tak często stosowaną, to cel jej jest tylko jeden: chodzi o potwierdzenie rzekomo patriotycznego charakteru Prawa i Sprawiedliwości, uwiarygodnienie się w oczach elektoratu i jednocześnie pozycjonowanie Platformy Obywatelskiej i osobiście Donalda Tuska jako partii zagranicznej w Polsce, partii niemieckiej. Sytuacja jest na tyle trudna i smutna, że faktycznie mamy coś na kształt partii niemieckiej, czy europejskiej w Polsce, która rywalizuje z partią amerykańską w Polsce. Polakom brakuje tylko partii polskiej.
– Wspomniał Pan o zwolennikach Ameryki. Polska liczy na jednego sojusznika – Stany Zjednoczone. Ale one są bardzo daleko…a izolacja jest niebezpieczna.
– Stanisław Mackiewicz jeden z nielicznych świadomych polskich pisarzy politycznych sformułował kiedyś taką teorię „sojuszy egzotycznych”. To wygląda w skrócie tak: jeśli upadek danego państwa nie wpływa w istotny sposób na niepodległość i interesy drugiego, z którym to państwo ma sojusz, to taki sojusz jest egzotyczny. Takie sojusze Polska miała przed wojną z Wielką Brytanią i Francją. Upadek Polski nie wpłynął istotnie na pozycję strategiczną tych państw i taka sytuacja jest również obecnie. Polska może się ekscytować przemówieniami Donalda Trumpa. Jednak należy pamiętać: jakikolwiek kryzys w Polsce, jakikolwiek kolejny cios zadany Polsce związany, chociażby z niebezpiecznym pograniczem z Ukrainą, czy też kryzys ekonomiczny, cywilizacyjny, imigracyjny, nie wpłynie w żaden sposób na interesy amerykańskie. A więc Stany Zjednoczone nie będą zainteresowane wyciąganiem Polski z tych kłopotów. Zasady geopolityczne są niezmienne. Przyjaciół szuka się blisko, a wrogów daleko, a nie odwrotnie. Minister Waszczykowski musi się w końcu tego nauczyć.
– Czy można w ogóle coś podpowiedzieć polskiemu kierownictwu? Na przykład w relacjach z Rosją, coraz bardziej się pogarszających?
– Polskiemu kierownictwu najlepiej doradzić dymisję i samodzielne zakucie się i zgłoszenie się do najbliższych miejsc odosobnienia. Byłoby to z największym pożytkiem dla Polski, polskiej geopolityki i społeczeństwa polskiego.
Na to, niestety, liczyć póki co nie można.
Oczywiście student pierwszego roku politologii obserwując, chociażby relacje polsko-rosyjskie, bardzo łatwo mógłby wykazać, gdzie popełniono dziecinne i fundamentalne błędy. Jeśli narzeka się na trudności w relacjach ekonomicznych, to trzeba zauważyć, że to Polska dołączyła do embarga i wojny handlowej, do sankcji przeciwko Rosji. Jeżeli narzeka się na wysokie ceny gazu, to należy pamiętać, że to polska strona wielokrotnie doprowadziła do tego źle renegocjonując umowy z Gazpromem i równolegle prowadząc niezwykle kosztochłonne i niepotrzebne inwestycje takie, jak Gazoport.
Wiadomym też jest, że państwa, które mają złe stosunki polityczne z Rosją, mają też problemy w ustanowieniu korzystnych, dwustronnie korzystnych relacji gospodarczych. Jeśli mówi się, o jakichkolwiek formach – które nie istnieją tak naprawdę, ale których propagandowo używa się jako argumentu – potencjalnego zagrożenia czy wrogości ze strony Rosji to, po co wykonuje się ruchy tak agresywne jak niszczenie pomników żołnierzy radzieckich etc. Akcja rodzi reakcję.
Jeśli mówimy o złych stosunkach polsko-rosyjskich to jest to tylko i wyłącznie wina Polski.
Inny przykład to Nordstrem. Kolejne polskie rządy poświęcają mnóstwo dyplomatycznego, jałowego wysiłku na utrudnianie tej inicjatywy, która i tak wiadomo, że powstanie. Była pora, żeby się zgodzić na drugą nitkę Gazociągu Jamalskiego. Była pora, żeby dołączyć do Nordstreamu i czerpać z niego korzyści dla Polski. Wówczas strona polska, ówczesne polskie rządy tego nie zrobiły.
Powtórzmy, normalizacja stosunków polsko-rosyjskich rozwiąże niemal większość problemów dyplomatycznych Polski i bardzo wiele problemów gospodarczych, nękających nasze rolnictwo, nasz eksport, naszą energetykę.
To tak, jakby na ścianie był jeden przełącznik. Jeden przełącznik, który ktoś zablokował na amen, mówiąc: nie wolno ruszać. Natomiast każdy rozsądny człowiek wie – przekręćmy ten przełącznik. Zmieńmy o 180 stopni naszą politykę wobec Rosji i wszystko ulegnie znaczącej i wyraźnej poprawie.