Zmiany w sądownictwie będą wymagać podpisu Prezydenta Rzeczypospolitej – pana Andrzeja Dudy. Jeżeli pan Prezydent podpisze ustawę zakładającą skrócenie kadencji Sędziów Sądu Najwyższego, co więcej pozwalającą Ministrowi Sprawiedliwości na de facto mianowanie Sędziów, to tym sposobem sam funkcjonalnie ograniczy swoje konstytucyjne kompetencje. Ponieważ, powoływanie Sędziów jest jedną z jego konstytucyjnych prerogatyw.
Patrząc na proces od strony potrzeb państwa, bezwzględnie trzeba przyznać że reforma sądownictwa jest koniecznością. Problemem jest to w jaki sposób ma być przeprowadzona i czego ma dotyczyć. Nikt nie kwestionuje faktu, że więzi towarzyskie, rodzinne i korporacyjne w sądownictwie są poważnym problemem. Jednakże, to nie znaczy że zastąpienie tego wszystkiego przez władzę jednej osoby – pana Ministra Sprawiedliwości naprawi system! Chodzi o klasyczny przypadek wpadnięcia z deszczu pod rynnę, poza tym trzeba jeszcze pamiętać, że poważnym problemem jest to, że najciemniej była bezpośrednio pod latarnią.
Sprawa jest bardzo poważna, ponieważ reforma Sądu Najwyższego jest bardzo daleko idąca i łączy w sobie kwestie ustrojowe i personalne tej instytucji. Z pewnością jest potrzebna, zwłaszcza w wymiarze personalnym, albowiem bez zmian personalnych żadna realna zmiana w sądownictwie nie jest możliwe. Jednakże wyposażenie Ministra Sprawiedliwości w praktycznie prawa konstytucyjne, o których Konstytucja pod jego adresem milczy – jest niesłychanie trudne do obrony. Poza tym w Konstytucji jest wyraźnie napisane na jaki okres kadencji jest powoływany Prezes Sądu Najwyższego itp. Ta kadencja jeszcze trwa, jej przerwanie ustawą jest konstytucyjnie trudne do interpretacji, mówiąc wprost i bez ogródek – jeżeli rządzący zdecydują się na takie działanie będą działali contra legem.
Prezydent jest doktorem prawa, wykładowcą uniwersyteckim z wieloletnim doświadczeniem, nie może nie wiedzieć, że takie działanie mogłoby być uznane za złamanie prawa. Problem polega jednak na tym – taka wewnątrz systemowa komplikacja, że nie bardzo miałby kto, to stwierdzić! Trybunał Konstytucyjny już został rozbrojony, jeżeli do tego dojdzie Sąd Najwyższy, to będziemy mieli sytuację, w której nie byliśmy. Nawet delikty konstytucyjne, nie będą rozpatrywane, ponieważ nie będzie miał ich kto rozpatrywać. Trzeba przyznać, że bardzo silnie domyka to system, gwarantując dokonującym tych zmian – bezkarność.
Dodajmy, to nie jest kwestia interpretacji i dywagowania, o tym jak interpretować zapisy Konstytucji. W tym zakresie prawnicy nie mają wątpliwości, orzeczenie może być jednoznaczne. Z tych powodów chyba lepiej byłoby, żeby Prawo i Sprawiedliwość poczekało z projektem zmian na posiadanie większości konstytucyjnej. Wówczas wszystko byłoby klarowne, oto mamy większość, która decyduje się na określoną modyfikację ustroju najważniejszych instytucji publicznych. Byłoby to łatwiejsze dla społeczeństwa i dla pana Prezydenta, który nie byłby w tak niesłychanie trudnej sytuacji, dylematu, który może przesądzić nie tylko o kształcie naszego państwa, ale także o przyszłości politycznej pana Dudy.
Z tego względu inicjatywa ustawodawcza pana Prezydenta w kontekście małej ustawy o KRS [Źródło strona internetowa Prezydenta RP plik PDF tutaj] jest bardzo cenna, to istotna furtka wyjścia z klinczu konstytucyjnego, do którego zaprowadził nas jednoznaczny projekt PiS. jeżeli pan Prezydent uzależnia wybór członków KRS od poparcia 3/5 Sejmu tj. 276 Posłów, to czego więcej opozycja żąda? Wiadomo, że jak wejdzie ustawa o Sądzie najwyższym w proponowanym kształcie, to będzie ona miała de facto dwa składy – polityczny i sędziowski, jednakże 3/5 to jest poważny ukłon w stronę postulatów środowiska. Nie można nie doceniać inicjatywy pana Prezydenta, który jednoznacznie powiedział, że jeżeli jego malutka ustawa [Źródło strona internetowa Prezydenta RP tutaj] – nie zostanie uchwalona, to nie podpisze ustawy o Sądzie Najwyższym. Trudno o bardziej czytelny sygnał dla środowiska politycznego, w tym zaplecza politycznego pana Prezydenta.
Wiele można powiedzieć o panu Prezydencie, nie ulega wątpliwości że jest uzależniony od aparatu PiS w kontekście przyszłych wyborów, który zapewne będzie chciał wygrać. Oznacza to, że nie może się przeciwstawić w sposób graniczny, ponieważ działałby wbrew własnym interesom. Dodatkowo, to żeby się nie przeciwstawił i mógł realnie kandydować w kolejnych wyborach jest również w interesie nas wszystkich. Ponieważ pan Andrzej Duda jest jedyną osobą, która może nas uratować przed różnymi innymi smutnymi, bardziej smutnymi i totalnie smutnymi panami, którzy na pewno będą chcieli przejąc schedę po panu prezesie. Dlatego nawet jeżeli ktoś nie darzy szacunkiem tego, co pan Duda robi i nie akceptuje stylu jego Prezydentury, powinien pragmatycznie rozważyć problem – jeżeli nie Duda, to kto? Niestety to jest bardzo poważny problem, przesądzający o przyszłości naszego państwa w ogóle, PiS nie zniknie z naszej sceny publicznej, nie da się aresztować jego sympatyków! Trzeba to sobie uświadomić i pomyśleć o tym, jak zbudować konsensus, pozwalający na to, żeby wszyscy mieli chociaż odrobinę szynki na kolejne święta! Na pewno będzie to łatwiejsze z panem Andrzejem Dudą, niż z którymś z kręgu smutnych panów z otoczenia pana prezesa. Co do tego nie warto jest mieć wątpliwości. Poza tym, jak ktoś już musi nienawidzić PiS-u, to niech sobie uświadomi, że łatwiej mu będzie walczyć z Andrzejem Dudą, który nie ma swojego zaplecza w partii, niż ze smutnymi panami, którzy się w strukturach prawicy mocno okopali.
Prezydent może to wszystko przekreślić, jeżeli – zgodnie z zapowiedzią – powstrzyma się od podpisania zmian dotyczących sądownictwa, jeżeli takowe trafią na jego biurko.
KRAKAUER