Nasi żołnierze znów znajdą się na linii frontu

W 2003 roku Amerykanie i Brytyjczycy oszukali cały świat, wmawiając mu, jak wielkim zagrożeniem był Saddam Husajn. Oskarżenia irackiego reżimu o posiadanie broni masowego rażenia okazały się wyssane z palca. Lecz błędna decyzja o wysłaniu do Iraku zachodnich żołnierzy – w tym Polaków – przyniosła boleśnie wymierne skutki.

 Zaczęło się od szyickiej rewolty, której częścią były ataki na karbalski City Hall – co w sfabularyzowanej wersji pokazano nam ostatnio w filmie „Karbala”. I choć kierowane przez muzułmańskiego duchownego Muktadę As-Sadra powstanie zostało szybko zdławione, uruchomionych wówczas procesów nie dało się zatrzymać. Zachodni okupanci musieli zaakceptować dominację szyickiej większości nad sunnicką mniejszością, która w czasach Husajna rządziła państwem. Aż w końcu ta druga – sponiewierana, znieważona, pozbawiona wpływów na losy Iraku – stała się rozsadnikiem, w którym powstało Państwo Islamskie. Sukces tej organizacji wziął się między innymi z tego, że zarządzają nią byli wojskowi irackiej armii, sunnici, którzy niegdyś stanowili większość korpusu oficerskiego.

Paryskie zamachy – do których ISIS już się przyznało – określa się mianem „francuskiego 11 września”. Pozornie na wyrost, bo skala dramatu jest, mimo wszystko, wielokrotnie mniejsza niż skutki ataku na WTC. Ale w wymiarze konsekwencji możemy mieć do czynienia z reakcją porównywalną do tego, co stało się 14 lat temu. Zachód zdaje się nie mieć wyjścia – znów musi iść na wojnę. A właściwie „dokończyć” stary iracki konflikt, który jakiś czas temu rozlał się również na Syrię. Państwa Islamskiego nie da się bowiem zniszczyć nalotami bombowymi, nie zrobią tego niewielkie grupy komandosów. Potrzebna jest wielka operacja lądowa, która oczyści zajęte przez fundamentalistów tereny Iraku i Syrii.

Nie będzie to operacja francuska, francusko-amerykańska, lecz natowska. Prowadzona w myśl artykułu V traktatu NATO, czyli wedle zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Co oznacza, że i Polska weźmie w niej udział. Po dwóch latach przerwy nasi żołnierze znów znajdą się na linii frontu.

MARCIN OGDOWSKI

 

Więcej postów