Zdaniem ekonomisty Ryszarda Bugaja, Beata Szydło będzie mieć najwięcej problemów z Jarosławem Gowinem. Ekonomista Ryszard Bugaj ocenia też, na ile realna jest realizacja obietnic PiS.
Fakt: W kampanii widzieliśmy PiS umiarkowany, dziś mamy rząd z radykałami, którzy przed wyborami byli skrzętnie ukrywani w partyjnym sejfie. Beata Szydło zapanuje nad tak silnymi charakterami w swojej drużynie?
Ryszard Bugaj: Pani Szydło jest dla mnie dużą niewiadomą. Aż do kampanii prezydenckiej nie miała opinii osoby, która sobie radzi. Nie wiem, jak się odnajdzie w rządzie, jakie będzie mieć relacje z Jarosławem Kaczyńskim.
Mówi się, że rząd przetrwa kilka miesięcy, góra – rok.
– To nie takie proste. Kaczyński jest rozgarniętym gościem. Wie, że uszczerbek prestiżu na takiej „operacji” jest duży. Kiedyś wywalił z rządu Marcinkiewicza, ale dobrze się stało, bo był to niepoważny człowiek. Szydło jest poważniejszą figurą. Więc możliwe, że nie będzie powodów, by ją zmieniać.
Po tylu latach w opozycji nie zechce wrócić na najwyższe stanowisko?
– Myślę, ze pogodził się z tym, że jest patronem całości, i nie musi pełnić formalnej funkcji premiera.
Beata Szydło będzie mogła liczyć na wsparcie Andrzeja Dudy?
– Tak. Trudno jednak na razie przewidzieć, jaką rolę będzie pełnił w tym układzie prezydent. Podobało mi się jego wystąpienie na inauguracji Rady, ale trzeba przyznać, ze nie wyszedł jeszcze z drugiego szeregu.
Rząd powstał jako wypadkowa sił Zjednoczonej Prawicy. Ten eksperyment się powiedzie?
– W rządzie znaleźli się członkowie trzech prawicowych partii, więc to się musi jakoś dotrzeć. Jarosław Kaczyński dał jednak sygnał, że nie ugnie się pod krytyką liberalnych mediów. O tym świadczą manifestacyjne nominacje Antoniego Macierewicza, Zbigniewa Ziobry, czy Witolda Waszczykowskiego.
Obawa się pan tego manifestu?
– Wszędzie, gdzie się dało, odradzałem nominowania Macierewicz. Nie dlatego, że się go boję. Krytycznie podchodziłem do tego pomysłu, bo przyprawiono mu „gębę”, która będzie wpływać na jego zdolność do funkcjonowania. Szczególnie na forum unijnym.
Jaką obierze strategię?
– Zapewne taką, by przeczekać szum i robić swoje. Wątpię, czy to dobre rozwiązanie. Rząd będzie miał sporo kłopotów.
Z kim?
– W kraju najwięcej z Jarosławem Gowinem. Wszystko wskazuje na to, że dostał propozycję nie do odrzucenia ministerstwo nauki plus teka wicepremiera – w ramach rekompensaty za przekazanie MON w ręce Macierewicz. Problem w tym, że Gowin kontroluje grupę posłów, których głosy przesądzają o większości. Ma mocną kartę przetargową.
Sprawdzi się w resorcie nauki i szkolnictwa wyższego?
– To człowiek przywiązany do ortodoksyjnych pomysłów neoliberalnych związanych np. z deregulacją. Już jego poprzedniczki – Lena Kolarska-Bobińska i minister Barbara Kudrycka poszły daleko w kierunku urynkowienia nauki. Kłopot w tym, ze urynkowić można pracę, usługi, których wycena jest obiektywna. Tu trudno o tę obiektywną wycenę. Bardziej należy skupiać się na kształtowaniu etosu poprawnych zachowań. Widzimy sporo patologii w systemie grantowym. Są „specjaliści”, którzy nauczyli się zdobywania grantów.
A jakieś pozytywy? Nominacje których ministrów przyjął pan z satysfakcją?
– Mateusza Morawieckiego. Wprawdzie nie wiem, jaką reprezentuje orientację w ekonomicznych sporach, ale kilka razy słyszałem go w dyskusjach. Mówił sensownie, jest dobrze wykształcony. Był działaczem „Lewiatana”, co niekoniecznie współgra ze zwrotem socjalnym. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Minister finansów, Paweł Szałamacha, też przypadł panu do gustu?
– Cenię go, choć ta nominacja mnie dziwi. Myślałem, że bardziej nadaje się do tworzenia zrębów pod politykę gospodarczą. A został pchnięty na odcinek finansów. Podoba mi się sygnalizowanie pomniejszenia roli resortu finansów, redukowania go do pozycji głównego księgowego Państwa polskiego.
Jest rząd, pora na realizację obietnic. Stać nas na nie?
– PiS musi przejść do konkretów. Przedstawić rozsądne wyliczenia. Powinien zrealizować większość. No może z jednym wyjątkiem – bezpłatne leki dla seniorów. To droga do czystej patologii.
A 500 zł na dziecko?
– To duże pieniądze w skali roku. Niepokoi mnie to, bo myślę, że pieniądze będą przez część rodziców źle wydane, niekoniecznie na dzieci. Znaczny procent biednych dzieci wychowuje się w rodzinach patologicznych. Są to często rodziny wielodzietne. Gdy dostaną po 500 zł na każde z nich, mogą je wydać w niewłaściwy sposób. Lepszym rozwiązaniem byłoby np. wprowadzić bezpłatne publiczne przedszkola i żłobki. Dzieci powinny też dostawać kompletne wyprawki szkolne. W skrajnym przypadku można też zrealizować projekt Romana Giertycha – jednolite stroje szkolne. I każdy dostałby by bon na uniform.
Co z emeryturami? Uda się wrócić do starego systemu i krótszej pracy?
– Jestem o to spokojny. Jeśli ktoś będzie pracował dłużej, dostanie wyższą emeryturę. Ten co nie chce – niższą. Jeśli ludzie będą mieli pracę, tylko niewielka grupa – np. chorzy, kobiety chcące poświęcić się opiece nad wnukami, będzie chciała uciekać na wcześniejszą emeryturę. W reformie przeforsowanej przez Platformę bałem się, że w długim okresie przejściowym dojdzie do chorej sytuacji – część ludzi straci pracę, bo wiele firm pozbywa się pracowników w tym wieku, a jeszcze nie będą mieli prawa do świadczenia emerytalnego.
Czego nie da się zrealizować?
– Trzeba odrzucić postulat przewalutowania kredytów hipotecznych we frankach, tym bardzie że część osób zaciągnęła je pod działalność biznesową, by czerpać dochody z wynajmu mieszkania. Poza tym, dla wielu kredytobiorców mogłoby się to źle skończyć, gdyby chcieli swój kredyt przewalutować w drugą stronę. Ktoś podrzucił PiS ten pomysł, ale nie brnąłbym w to.
PiS twierdzi, że uda się dobrać do skóry zagranicznym inwestorom budującym w Polsce hipermarkety. Ale już pojawiają się głosy krytyki, że na skutek opodatkowania gigantów, ceny na półkach pójdą w górę.
– PiS nie chce od hipermarketów wziąć wielu pieniędzy. Nie sądzę, by był to powód do ucieczki z Polski. Może wpłynąć to na podwyższenie cen. Ale odrobinę. Pamiętajmy, że jeśli chodzi o wpływy podatkowe mamy na tle innych starych krajów w UE o 7-8 punktów procentowych niższe.
Patrzy pan z optymizmem na złożone obietnice?
– Wiele zależy od tego, co wydarzy się w świecie, czy faktycznie dotknie nas trzecia fala kryzysu. Gdy PiS rządził pierwszy raz, żył z korzystnych uwarunkować zewnętrznych. Teraz powoli kończą się pieniądze z Unii. Dlatego, jeśli przetrwają na następną kadencję, napotkają na spore ograniczenia. Trzeba będzie zaciskać pasa.
FAKT.PL