Jedną z kości niezgody w koalicji jest kwestia obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Wyliczenia pokazują jednak jasno – powrót do stawek sprzed wprowadzenia Polskiego Ładu byłby dla wielu podatników ogromnym ciosem. Tak wynika z analizy Małgorzaty Samborskiej, ekspertki podatkowej.
Dyskusja o składce zdrowotnej przyprawia o ból głowy. Przedsiębiorcy oczekują powrotu do zasad sprzed Polskiego Ładu, powołując się na obietnice wyborcze. – Kwestia składki zdrowotnej to nasze być albo nie być w koalicji. Stawiamy tę sprawę bardzo twardo i bardzo jasno – mówił lider Polski 2050 Szymon Hołownia na konwencji samorządowej Trzeciej Drogi na początku marca.
Umowa koalicyjna co prawda zawiera zapis o odejściu „od opresyjnego systemu podatkowo-składkowego m.in. poprzez wprowadzenie korzystnych i czytelnych zasad naliczania składki zdrowotnej”, ale to zapis mocno nieprecyzyjny.
Składka zdrowotna przed Polskim Ładem
Co więcej, są w niej również postulaty podniesienia nakładów na ochronę zdrowia, co pozostaje w sprzeczności wobec obniżenia składki zdrowotnej. Biorąc pod uwagę napiętą sytuację budżetu, wydaje się, że powrót do „starych zasad” jest bardzo mało prawdopodobny. Powodów jest zresztą więcej.
Przed Polskim Ładem składka zdrowotna wynosiła 9 proc. tzw. podstawy wymiaru, ale jednocześnie większość tej kwoty (7,75 proc. podstawy wymiaru) można było odliczyć od podatku.
Zasady były w miarę jasne i czytelne. Pytanie, czy sprawiedliwe. Pracownicy, zleceniobiorcy, emeryci również płacili 9 proc. od podstawy, z tym że tą podstawą była wartość wynagrodzenia. Im wyższe wynagrodzenie, tym wyższa była składka zdrowotna. Jej wysokość nie była w żaden sposób ograniczona.
Przedsiębiorcy płacili od kwoty 75 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w danym roku, niezależnie od wysokości dochodu. W 2021 r. podstawa wymiaru wynosiła 4242,38 zł, a więc składka zdrowotna była równa 381,81 zł.
Co więcej, 328,78 zł można było odliczyć od podatku, a zatem jeśli tylko przedsiębiorca miał dochód, a przez to podatek do zapłaty, to ekonomiczny ciężar składki wynosił jedynie 53,03 zł. Osiągający wysokie dochody przedsiębiorcy mieli zatem w zakresie składki zdrowotnej uprzywilejowaną pozycję w stosunku do pozostałych grup społecznych.
Jak jest teraz?
Polski Ład zlikwidował możliwość odliczania składki zdrowotnej od podatku. W zamian za to wzrosła kwota wolna i stawka podatku w pierwszym przedziale skali podatkowej. Pracownicy, emeryci, zleceniobiorcy z dochodami poniżej 120 tys. zł w skali roku zyskali na takim rozwiązaniu. Obniżka stawki podatku i podniesienie kwoty wolnej zrekompensowały im utratę ulgi podatkowej. Ale już osoby z wyższymi zarobkami płacą łącznie wyższe daniny.
Składkę zdrowotną płacą również emeryci i osoby na minimalnym wynagrodzeniu. Nie ma bowiem kwoty wolnej przy składce zdrowotnej.
A jak to wygląda u przedsiębiorców? Tu sprawa jest zdecydowanie bardziej skomplikowana i zależna od wybranej formy opodatkowania.
- Przedsiębiorcy „na skali podatkowej” płacą składkę zdrowotną w wysokości 9 proc. od dochodu, a więc podobnie jak pracownicy, z tym że minimalna składka wynosi 381,78 zł, więc muszą ją zapłacić również przedsiębiorcy nieosiągający dochodów.
- Przedsiębiorcy „na 19-proc. stawce liniowej” płacą składkę zdrowotną według stawki 4,9 proc. od dochodu oraz dodatkowo mogą zaliczyć w koszty zapłacone składki, nie więcej jednak niż 11 600 zł. Minimalna stawka wynosi jednak 381,78 zł.
- Przedsiębiorcy „na ryczałcie od przychodów ewidencjonowanych” płacą składkę zryczałtowaną, zależną od dochodu. Dodatkowo 50 proc. zapłaconej składki pomniejsza wartość przychodów do opodatkowania: o 419,46 zł, jeśli dochód nie przekroczył 60 000 zł; 699,11 zł, jeśli osiągają dochód w przedziale 60 000 zł-300 000 zł; 1258,39 zł przy dochodzie przekraczającym 300 000 zł.
W przypadku przedsiębiorców „na ryczałcie” maksymalna wysokość składki jest więc ograniczona i po przekroczeniu dochodu 300 000 zł już nie rośnie. Ten element, oprócz atrakcyjnych stawek podatkowych, jest jednym z powodów istotnego wzrostu popularności takiej formy rozliczania dochodu z działalności gospodarczej.
Jak widać, wysokość składki zdrowotnej przedsiębiorców od 2022 r. istotnie wzrosła, ale powrót tej wybranej grupy do zasad sprzed Polskiego Ładu przy utrzymaniu aktualnych zasad dla pozostałych osób oznaczałby, że przedsiębiorcy płaciliby trzy razy mniejszą składkę niż emeryci z najniższą emeryturą, sześć razy mniejszą niż pracownicy zarabiający minimalne wynagrodzenie oraz ponad 10 razy mniejszą niż nauczyciele mianowani.
Pojawia się więc pytanie o zasadność takich reguł, zwłaszcza w stosunku do przedsiębiorców niezatrudniających pracowników, nieobciążonych dodatkowymi kosztami, dla których działalność gospodarcza jest atrakcyjną alternatywą dla stosunku pracy lub podobnych form zatrudnienia.
Jakie zasady będą obowiązywać?
Ministerstwo Zdrowia ma dwa pomysły na prostszą składkę zdrowotną: przedsiębiorcy mieliby płacić miesięczną składkę w stałej kwocie lub firmy miałyby możliwość wyboru, czy liczyć składkę w proporcji od przychodu, czy od dochodu. To propozycje mało satysfakcjonujące dla firm, które mają ponadprzeciętne dochody, bo ich składka na NFZ nie zmieni się wiele.
Resort zdrowia szacuje, że powrót do systemu, który mieliśmy przed Polskim Ładem, oznaczałby ubytek w kasie Narodowego Funduszu Zdrowia rzędu 10 mld zł rocznie, co byłoby zbyt dużym obciążeniem dla budżetu państwa.
A może powrót do zasad sprzed 1997 roku?
Do 1997 r. składka zdrowotna nie była odrębną daniną. Można się zastanawiać, czy takie wyodrębnienie w ogóle jest koniecznie, skoro zgodnie z art. 68 Konstytucji „władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych”. Z punktu widzenia podatnika nie ma znaczenia, na jaki rachunek i pod jaką nazwą przelewa obowiązkowe daniny publicznoprawne.
Do 1996 r. opieka zdrowotna była finansowana ze środków budżetowych, które przekazywały fundusze do służby zdrowia. Wyodrębnienie miało poprawić zarządzanie finansami, ale przecież jest sprawą czysto techniczną. Tym bardziej że na początku składka była odliczalna od podatku w 100 proc., a więc wyodrębnienie nie wiązało się z żadnym dodatkowym kosztem. Dopiero w kolejnych latach nastąpiły zmiany, które doprowadziły do możliwości odliczenia 7,75 proc. podstawy wymiaru składki, co w praktyce oznaczało dodatkowy ciężar ekonomiczny na poziomie 1,25 proc. podstawy jej wymiaru.
Jest jeszcze jeden istotny aspekt. Gdy składka zdrowotna nie była wyodrębniona z podatku, płacili ją wszyscy, którzy płacili podatki, bez rozróżnienia na tzw. dochody aktywne (z pracy, z działalności gospodarczej) i pasywne. Dzisiejszy system oznacza, że dochody pasywne, takie jak dochody z najmu prywatnego, ze sprzedaży nieruchomości, dochody z giełdy, z dywidend czy z odsetek są całkowicie wolne od składki zdrowotnej. Stanowi to rodzaj uprzywilejowania takich dochodów.
Takie rozwiązanie byłoby dużym uproszczeniem całego systemu. Co więcej, „zaszycie” składki zdrowotnej w podatku oznaczało również, że przedsiębiorcy, którzy nie mają dochodu, nie byliby obciążeni tym kosztem.
Dodatkowo planowany przez rząd tzw. kasowy PIT byłby rozwiązaniem dla tych firm jednoosobowych, które borykają się z problemem danin od niezapłaconych faktur. Wyeliminowany zostałby więc problem składki zdrowotnej od takich faktur.
Może zatem warto rozważyć powrót do przeszłości, ale tej przeszłości sprzed 1997 r.? Oczywiście oznaczałoby to wzrost stawek podatkowych, ale jakże uprościłoby system, czyniąc go bardziej przejrzystym, likwidując jednocześnie podział na podatki i parapodatki.
Źródło: money.pl