Prokurator Ziarkiewicz latami blokował sprawy dotyczące polityków PiS. Nasze źródło: „Trafiały do zamrażarki w służbowym garażu”

Niezależny dziennik polityczny
Czarne chmury nad Jerzym Ziarkiewiczem, szefem Prokuratury Regionalnej w Lublinie. W obawie przed spodziewaną kontrolą z Warszawy, skompromitowany śledczy pospiesznie rozsyła do podległych prokuratur akta spraw, które przez lata blokował.

Po odejściu Zbigniewa Ziobry i rządu PiS, a przede wszystkim po mianowaniu nowego ministra sprawiedliwości w Prokuraturze Regionalnej w Lublinie panika i nerwowa atmosfera. Jej szef Jerzy Ziarkiewicz to zaufany człowiek Ziobry. Właśnie do Prokuratury Regionalnej w Lublinie przez lata trafiały sprawy nieprzychylne politykom PiS. I przez długi czas nic się z nimi nie działo.

– Akta śledztw, gdzie przewijają się politycy PiS, są dziś pospiesznie wyciągane z zamrażarki i rozsyłane do podległych prokurator z poleceniem natychmiastowego wszczęcia postępowania. Wszystko, by zdążyć przed spodziewaną kontrolą nowych przełożonych, którzy rozpoczną sprzątanie prokuratur właśnie od wizyty w Lublinie u Ziarkiewicza – mówi jeden ze śledczych.

Tylko do prokuratury w Zamościu w ostatnich dniach trafiło kilka takich śledztw. Wcześniej, pod pozorem nadzoru, ściągnął je do Prokuratury Regionalnej w Lublinie Jerzy Ziarkiewicz. I latami nic się z nimi nie działo.

W prokuratorskim garażu nie zmieściła się służbowa mazda

Sprawa wyszła na jaw na początku zeszłego tygodnia. Jeden z kierowców prokuratury miał poskarżyć się publicznie, na korytarzu, że od dłuższego czasu musi parkować służbową mazdę pod chmurką. I każdego dnia z rana samochód odśnieżać i zdrapywać lód. – Wszystko dlatego, że w garażu zamiast samochodu przetrzymywane są akta spraw, które już z trudem się tam mieszczą – protestował pracownik prokuratorskiej administracji.

Sprawa prokuratorskich materiałów w garażu lotem błyskawicy obiegła całą lubelską prokuraturę, także dlatego, że przetrzymywanie akt spraw poza gmachem prokuratury, w pomieszczeniach gospodarczych jest niezgodne z prawem.

Według naszych informatorów w garażu znajdowały się m.in. akta spraw, które latami były ściągane z podległych jednostek do Prokuratury Regionalnej w Lublinie. Przede wszystkim pod pozorem nadzoru, który przysługuje prokuratorowi regionalnemu.

– Po prostu było ich tak dużo, że nie mieściły się w gabinecie Ziarkiewicza. Osobiście tam byłem i widziałem dziesiątki akt leżące w nieładzie na podłodze. Aż trudno było między nimi się przeciskać

– tłumaczy nasz informator.

W akcję przenoszenia materiałów do garażu, a potem z garażu mieli być bezpośrednio zaangażowani asystenci Ziarkiewicza. Wśród nich Rafał Wiśniewski, były policjant Centralnego Biura Śledczego. Podczas napadu na sklep Żabka w Lublinie w 2017 r. z udziałem dwóch kilkunastoletnich dziewczyn, zamiast interweniować, schował się za transporterami z piwem. Kiedy sprawa wyszła na jaw w sądzie, odszedł z CBŚ w niesławie. Wiśniewski został jednym z asystentów Ziarkiewicza, poza konkursem.

Kilometrówki europosła Czarneckiego i brat komendanta głównego policji od karuzeli vatowskiej

Ziarkiewicz to zaufany człowiek byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. To za jego kadencji został szefem Prokuratury Okręgowej w Zamościu, a od 2018 r. szefem Prokuratury Regionalnej w Lublinie, której podlegają wszystkie jednostki nie tylko z Lubelszczyzny, ale także z okręgu radomskiego i siedleckiego.

Od kiedy Ziarkiewicz został najważniejszym prokuratorem na Lubelszczyźnie, to właśnie do Lublina zaczęły trafiać śledztwa nieprzychylne politykom Prawa i Sprawiedliwości.

Dwa głośne przykłady. Chodzi m.in. o postępowanie dotyczące europosła PiS Ryszarda Czarneckiego w sprawie tzw. kilometrówki, czyli dojazdów na posiedzenia europarlamentu. Media informowały, że Czarnecki miał zawyżać ich koszty, np. wykazując, że zimą jeździł na obrady europarlamentu z Jasła na Podkarpaciu kabrioletem, podczas gdy właściciel tego auta utrzymywał, że wiele lat wcześniej samochód trafił na złom.

Według Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) Czarnecki rozliczył wydatki za dojazdy niezgodnie z wewnętrznymi przepisami Parlamentu Europejskiego. OLAF wskazał w swoim raporcie kwotę co najmniej 100 tys. euro. Mimo to podległa Ziarkiewiczowi Prokuratura Okręgowa w Zamościu zajmuje się tą sprawą już od ponad trzech i pół roku i niewiele z tego wynika.

Z kolei „Wyborcza” ujawniła przed rokiem, że Ziarkiewicz wyciągnął z aresztu brata byłego komendanta głównego policji Jarosława Szymczyka. Łukasz S., zdaniem śledczych, jest członkiem zorganizowanej grupy przestępczej oszukującej skarb państwa na tzw. karuzeli vatowskiej. Chodzi o co najmniej 40 mln zł.

Kiedy w listopadzie 2022 r. Łukasz S. został wraz z dwoma kompanami zatrzymany, a sąd pierwszej instancji nie zastosował wobec nich aresztu, prokurator badający tę sprawę złożył apelację. Wówczas do gry wkroczył Ziarkiewicz, który polecił śledczemu wycofać wniosek aresztowy, ale tylko wobec brata komendanta. Dzięki temu Łukasz S. wyszedł na wolność, a jego kompani mający na koncie lżejsze zarzuty na długie miesiące trafili do aresztu.

Ogółem w sprawie vatowskiej postawiono zarzuty 10 osobom, ale tylko Łukasz S. nie trafił do aresztu. Ziarkiewicz do dziś nie odpowiedział nam na pytanie, czy w tej sprawie kontaktował się z nim komendant główny policji.

Przykryta afera w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie

Nasz informator twierdzi, że Ziarkiewicz przez pięć lat szefowania Prokuraturze Regionalnej w Lublinie ściągał do siebie dziesiątki śledztw. Przewijali się w nich ludzie związani z PiS. Następnie przez lata z tymi sprawami nic się nie działo, a Ziarkiewicz tylko przedłużał bieg postępowań. Często w nieskończoność.

W 2021 r. Prokuratura Okręgowa w Lublinie prowadziła śledztwo w sprawie nieprawidłowości finansowych w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie. To największa tego typu jednostka w Polsce południowo-wschodniej. Chodziło o to, że pracownik administracyjny kupował dla szpitala sprzęt niemedyczny, a następnie sprzedawał go pokątnie, przywłaszczając sobie pieniądze. Chodziło o kwotę co najmniej 500 tys. zł. Tylko kwestią czasu było postawienie mu zarzutów.

Z naszych informacji wynika, że wspomniany pracownik był powiązany rodzinnie z jednym z wysoko postawionych polityków PiS. Przed dwoma laty akta tej sprawy ściągnął do prokuratury regionalnej Ziarkiewicz i przez ten czas sprawa wyhamowała. Po prostu nic się z nią nie działo. Aż do pierwszych dni stycznia tego roku, kiedy jej akta zostały przekazane innej jednostce.

– Potwierdzam. Otrzymaliśmy do prowadzenia akta tej sprawy z Prokuratury Regionalnej w Lublinie – mówi „Wyborczej” rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zamościu i informuje, że postępowanie toczy się w sprawie i nikomu nie przedstawiono zarzutów. 

Inna sprawa przetrzymywana latami w prokuraturze Ziarkiewicza dotyczy wysoko postawionego policjanta, który miał posługiwać się skradzionym telefonem komórkowym. Funkcjonariusz był skoligacony z byłym wysoko postawionym prokuratorem z okręgu siedleckiego. Ta sprawa trafiła do zamrażarki w Lublinie na ponad cztery lata.

Sprawa prezydenta Zamościa i toczącego się latami śledztwa

Jerzy Ziarkiewicz ściągnął też do Lublina z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach na wiele miesięcy akta sprawy prezydenta Zamościa Andrzeja Wnuka z PiS. Opowiadają nam o tym sami prokuratorzy z Siedlec.

Latem 2020 r. tamtejsi śledczy przedstawili Wnukowi zarzuty składania fałszywych zeznań w sądzie, które miały obciążać opozycyjnego radnego z Zamościa Marka Kudelę.

Wnuk chciał wykazać, że Kudela jest oszustem, bo nie mieszka w Zamościu, tylko pod miastem, w domku i z tego powodu nie może być miejskim radnym. W tym celu, zdaniem śledczych z Siedlec, nagrywał Kudelę z ustawionego przed jego domem auta. A potem zeznał przed sądem, że nagranie przyniósł mu pewien mieszkaniec. Jednak sąd wykazał, że rzekomy mieszkaniec nie istnieje.

Dopiero po trzech latach, m.in. z powodu ściągnięcia akt sprawy do Lublina, śledczy z Siedlec przedstawili Wnukowi kolejne zarzuty dotyczące fabrykowania dowodów. Chodzi o to, że Wnuk miał wpisać w księdze wejść i wyjść ratusza, podczas nieobecności sekretarki, wizytę nieistniejącego mieszkańca z nagraniem domu Kudeli.

W efekcie akt oskarżenia przeciwko Wnukowi trafił do sądu dopiero w lipcu zeszłego roku, bo sprawa prokuratorska Wnuka była już zbyt głośna. – Wybijała. Nie sposób było ją w nieskończoność przetrzymywać w zamrażarce – dopowiada nasz informator w prokuraturze.

Sprawa karna Wnuka rozpocznie się dopiero wiosną tego roku przed sądem w Kielcach, bo sędziowie z Zamościa się z niej wyłączyli. A to pozwoli Wnukowi na start w wyborach na prezydenta Zamościa. Gdyby nie toczące się w nieskończoność śledztwo w podległej Ziarkiewiczowi prokuraturze w Siedlcach, Wnuk, co jest wielce prawdopodobne, już dziś byłby osobą skazaną prawomocnie, co uniemożliwiłoby mu start w wyborach.

Rzecznik prokuratury o garażu: Materiały inne niż akta

O kwestię spraw ściąganych przez szefa Prokuratury Regionalnej w Lublinie zapytaliśmy rzecznika Ziarkiewicza prokuratora Andrzeja Jeżyńskiego.

– Nadesłane sprawy były przedmiotem analizy wykonanej osobiście przez prokuratora regionalnego, czas trwania badania akt był różny i wynikał z wykonywania przez prokuratora regionalnego wielu innych czynności służbowych

– odpowiedział Jeżyński.

Rzecznika Jeżyńskiego zapytaliśmy także o akta spraw przetrzymywanych w prokuratorskim garażu.

– Akta żadnego z postępowań przygotowawczych, które wpłynęły do Prokuratury Regionalnej w Lublinie, nie były przechowywane w budynkach gospodarczych […]. W ostatnim czasie w jednym z takich pomieszczeń złożono materiały (inne niż akta), które zostały dostarczone przez funkcjonariuszy służb, z którymi współpracuje prokurator regionalny w ramach prowadzonych przez siebie postępowań przygotowawczych – tłumaczy lakonicznie Jeżyński.

I dodaje: – Decyzja o czasowym umieszczeniu w ten sposób była podyktowana koniecznością ich segregacji, a także wynikała z braku pomieszczeń w budynku głównym, w którym prowadzono prace remontowe.

– Kierowcy prokuratury widzieli w garażu różnego typu dokumenty, także akta spraw w tekturowych obwolutach

– utrzymują nasze źródła.

I jeszcze jedno. Z naszych ustaleń wynika, że najwięcej spraw z „zamrażarki Ziarkiewicza” trafiło w ostatnich dniach do Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Przed tygodniem zapytaliśmy o konkretną liczbę rzeczniczkę tej jednostki Annę Rębacz. Do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Źródło: wyborcza.pl

Więcej postów