– W obliczu wyniszczającej wojny pozycyjnej i haniebnych ataków z powietrza na ukraińską ludność cywilną, patrzę na nasze działania z niepokojem i zadaję sobie pytanie, czy nasze wsparcie jest wystarczające – ocenił Joachim Gauck w wywiadzie dla „Bild am Sonntag”, cytowanym przez portal internetowy polskiej sekcji Deutsche Welle.
Były prezydent Niemiec nie szczędził krytyki wobec rządu Olafa Scholza. Na pytanie o brak dostaw dla Ukrainy pocisków manewrujących Taurus, o które apeluje Kijów, Gauck odpowiedział: – Nie znam się na sprawach wojskowych, ale rozmawiałem z ludźmi, którzy mają niezbędną wiedzę wojskową. Po tych rozmowach nie mogę już zrozumieć, dlaczego wahamy się, by dostarczyć tę broń i inną amunicję.
Obawy kanclerza Scholza
Z prośbą o przekazanie pocisków manewrujących Taurus Kijów zwrócił się do Berlina jeszcze wiosną zeszłego roku. Olaf Scholz się temu sprzeciwia. W jego ocenie obsługa pocisków Taurus jest skomplikowana, a przekazanie ich Ukrainie wiązałoby się z wysłaniem tam niemieckich techników.
Zdaniem mediów istnieje jednak jeszcze inna obawa. Kanclerz uważa, że dostarczenie ukraińskiej armii pocisków dalekiego zasięgu może przybliżyć Niemcy do bezpośredniej konfrontacji z Rosją. – Rząd federalny od miesięcy sprawdza sposób ograniczenia programowania celów tych pocisków. Scholz obiecał, że potem podejmie decyzję. Sprawdza od miesięcy i nic. Musi to nam wreszcie wyjaśnić – oburzył się poseł CDU Norbert Röttgen.
Do „natychmiastowego” wysłania Ukrainie pocisków Taurus wezwali Olafa Scholza także współrządzący liberałowie. Szefowa Komisji Obrony Bundestagu Marie-Agnes Strack-Zimmermann zaznaczyła, że byłoby to „stosowne” w kontekście wzmożonych rosyjskich ataków na Kijów, a oprócz tego – utrudniłoby rosyjskie dostawy broni. Dodała, że inne kraje też już przekazały podobne pociski.
Pociski manewrujące Taurus są wyposażone w silnik i systemy nawigacyjne. Mają zasięg do pięciuset kilometrów.
Żródło: polskieradio24.pl