„Gotowość wojenna” — tak brzmi kluczowe przesłanie Borisa Pistoriusa na najbliższe lata w Europie. — Czasami odnoszę wrażenie, że nie wszędzie jeszcze dotarło, że musimy zrobić więcej, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo — tłumaczy niemiecki minister obrony. W tym wywiadzie Pistorius mówi także o tym, czy planuje wprowadzić w Niemczech obowiązkową służbę wojskową, jak długo jeszcze Europa będzie musiała bronić się przed Putinem i co dla Niemiec oznacza wynik wyborów w Polsce. — Chciałbym przyjechać do Warszawy jak najszybciej — zapowiada szef niemieckiego resortu.
Dagmar Rosenfeld, Jacques Schuster, Thorsten Jungholt: Sytuacja militarna w Ukrainie staje się coraz trudniejsza. Główny problem to brak amunicji. W Waszyngtonie Republikanie blokują dalsze wsparcie. Czy pan i pana europejscy koledzy przygotowujecie się na najgorszy scenariusz, w którym Europa będzie musiała zrekompensować brak pomocy ze strony USA?
Boris Pistorius: Rozmawiamy o tym. Zdajemy sobie sprawę, że prędzej czy później dojdzie do momentu, w którym będziemy musieli zwiększać nasze wsparcie, by zasypać braki ze strony USA. Niestety, mogą też istnieć obszary, których nie będziemy w stanie natychmiast zrekompensować.
Jakie to obszary?
Niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem USA, możemy założyć, że w najbliższych latach Waszyngton silniej angażował się w konflikt w regionie Pacyfiku. To może zmniejszyć jego zaangażowanie w Europie. Oznacza to, że my, Europejczycy, musimy zwiększyć nasze zaangażowanie, aby zagwarantować bezpieczeństwo na kontynencie.
Jak?
Przemysł obronny musi zwiększyć swoje możliwości. Mamy do nadrobienia zaległości — zarówno w siłach zbrojnych, jak i w przemyśle. Putin znacznie zwiększa rosyjską produkcję obronną. Zgodnie z rezolucją Dumy jest to wzrost o ponad 60 proc. Jego groźby wobec krajów bałtyckich oraz Gruzji i Mołdawii należy traktować bardzo poważnie. To nie jest tylko wymachiwanie szabelką. Pod koniec tej dekady możemy stanąć w obliczu niebezpieczeństw. Liczę, że do tego czasu będziemy na nie przygotowani.
Istotnym elementem odstraszania Putina jest broń nuklearna. Tutaj również zwycięstwo Trumpa w wyborach może wiele zmienić. Francja pod rządami prezydenta Macrona od dawna proponuje przekształcenie broni francuskiej w europejską. Czy Berlin powinien rozpocząć negocjacje z Paryżem w tej sprawie?
Nasze stanowisko jest jasne od dekad. Jesteśmy częścią programu współdzielenia broni jądrowej w ramach NATO. Dlatego zdecydowaliśmy się na zakup F-35, aby zastąpić stare Tornada. To stanowisko nie ulegnie zmianie. Wszystkie inne kwestie są bardzo wrażliwe i mogą wymagać omówienia na poufnych spotkaniach.
Od tego tygodnia Warszawa znów ma proeuropejski rząd. Czy postrzega pan to jako okazję do włączenia elementu militarnego do Trójkąta Weimarskiego — Paryża, Berlina i Warszawy?
Tak, oczywiście. Jesteśmy tym bardzo zainteresowani. Pogratulowałem mojemu nowemu koledze (Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi — nowemu polskiemu ministrowi obrony — red.) zaraz po jego inauguracji i zaprosiłem go do Berlina. Ja sam chciałbym przyjechać do Warszawy jak najszybciej. Liczę, że stanie się to w nowym roku. Musimy się zastanowić, jak wspólnie pozycjonować się na wschodniej flance na podstawie plany obronne NATO. Teraz możemy się tym zająć razem.
Pana resort — w ramach nowego budżetu Niemiec — będzie musiał oszczędzać.
Planujemy oszczędności w wysokości 500 mln euro (ponad 2 mld zł). To jednorazowe oszczędności i dotyczą tylko 2024 r. Zostało to uzgodnione z kanclerzem. Jedno jest pewne: sytuacja budżetowa jest trudna. Inne resorty również muszą oszczędzać. Konieczność obejścia się bez tych pieniędzy boli, ale musimy to zaakceptować.
[…]
Jak przebiega teraz zakup uzbrojenia?
Federalny Urząd Kontroli pochwalił tempo zakupów. W tym roku złożyliśmy do Bundestagu 55 wniosków o wartości 25 mln euro (107 mln zł), aby uzyskać zgodę parlamentu na duże projekty. Nigdy nie było tak wielu wniosków w jednym roku. W przyszłym roku chcemy ponownie znacznie zwiększyć tę liczbę. To pokazuje, że wciskamy gaz do dechy, jeśli chodzi o zamówienia publiczne, i robimy to właściwie. Jako minister obrony jestem odpowiedzialny za inicjowanie zamówień, a przemysł jest odpowiedzialny za produkcję i dostawy. Prowadzę regularne rozmowy z firmami zbrojeniowymi, również w celu zwiększenia zdolności produkcyjnych.
Czy przemysł obronny w gospodarce wolnorynkowej, który musi czekać na kontrakty wspierane przez fundusze budżetowe, jest w gorszej sytuacji niż przemysł w reżimie autorytarnym?
Niekoniecznie. Problem jednak w tym, że musimy przekonywać społeczeństwo, że obronność jest ważna. Wystarczy pomyśleć o gminie Troisdorf w Nadrenii Północnej-Westfalii. Miała tam zostać rozbudowana fabryka amunicji. Rada miejska wolała zaplanować tam dzielnicę mieszkaniową, mimo że tylko część terenu może być przeznaczona pod taką zabudowę. Nie będę ingerował w samorząd lokalny, ale uważam, że moim zadaniem jest zwracanie uwagi na to, gdzie dzieje się źle. Czasami odnoszę wrażenie, że nie wszędzie jeszcze dotarło, że musimy zrobić więcej, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo.
Czy to dlatego wprowadził pan do debaty termin „gotowość wojenna”?
Dyskusja na temat tego wyrażenia otwiera spojrzenie na to, o co toczy się gra. W obliczu poważnego kryzysu potrzebujemy sił zbrojnych, które mogą obronić ten kraj. Ni mniej, ni więcej.
Zdolności obronne nie ograniczają się do wojska. Czego brakuje Niemcom, aby stać się społeczeństwem zdolnym do obrony?
To truizm, że można się uzbroić przed niebezpieczeństwem tylko wtedy, gdy się je rozpoznaje i traktuje poważnie.
Co robicie, aby wzmocnić więź między żołnierzami a społeczeństwem?
Oficerowie odwiedzają szkoły na zaproszenie nauczycieli, aby poinformować ich o zadaniach Bundeswehry. Niestety, niektóre szkoły są temu przeciwne. Żołnierze powinni rozmawiać z uczniami w taki sam sposób jak policja czy straż pożarna. Bundeswehra nie reklamuje się uczniom, ale komunikuje swoją misję. To nie jest militaryzm, ale edukacja. Możemy mieć nadzieję na pokój, ale to nie pomaga. Nie możemy ignorować zadań, które są niezbędne do zapewnienia pokoju. Chcę porozmawiać o tym z ministrami edukacji i szefami rządów państw.
Kiedy Bundeswehra będzie w pełni wyposażona?
Z jednej strony Bundeswehra jest tak dobrze wyposażona, że może wypełniać wszystkie zadania w ramach NATO. Z drugiej, kluczowe jest, aby Bundeswehra miała odpowiednie struktury. Nasza misja zmienia się z międzynarodowego zarządzania kryzysowego na obronę narodową i sojuszniczą. Dlatego poleciłem swoim urzędnikom, aby do Wielkanocy przedstawili konkretne propozycje dotyczące przyszłej struktury sił zbrojnych i podległego im sektora cywilnego. To kiedy Bundeswehra będzie w pełni wyposażona, zależy od powodzenia środków, które zostały i zostaną wprowadzone, oraz od współpracy z przemysłem.
Czy Bundeswehra nie powinna zasadniczo ograniczyć się do Europy i zaprzestać przygód na peryferiach świata? Zarówno Afganistan, jak i Mali zakończyły się katastrofą.
Zdecydowanie nie. Polityka bezpieczeństwa działa inaczej. Żadna z nich nie była katastrofą militarną; żołnierze wypełnili swoje zadania. Nie można winić Bundeswehry za to, że zmieniają się polityczne warunki w miejscach, gdzie stacjonuje. Nadrzędne podejście dyplomacji, współpracy rozwojowej i zaangażowania wojskowego było i pozostaje ważnym elementem. Niektórzy pytają mnie również, co straciliśmy w regionie Indo-Pacyfiku. Jeśli nie podejmiemy wysiłków na rzecz stabilizacji niektórych regionów, na przykład w celu zapewnienia wolności mórz i szlaków handlowych, to stracimy wpływy w tym regionie, zarówno pod względem politycznym, jak i gospodarczym. Jednocześnie ponosimy konsekwencje destabilizacji regionu, czy to Sahelu, czy Indo-Pacyfiku. Dlatego mądrze i słusznie jest przyczyniać się do stabilności.
Istnieje ryzyko, że popełnimy błąd.
Jestem realistą, a nie marzycielem. W tej chwili nie sądzę, byśmy powtórzyli duże misje, takie jak w Afganistanie czy Mali. Uważam jednak, że małe misje, zwłaszcza w zakresie doradztwa wojskowego lub współpracy z krajami, które nie podzielają naszych wartości, są niezbędne. Alternatywą byłoby zaprzestanie jakichkolwiek kontaktów z tymi krajami i pozostawienie ich od samego początku Rosjanom i Chińczykom. A to byłoby jeszcze bardziej niebezpieczne.
Nie możemy jeszcze tego wiedzieć, ponieważ wymagania są obecnie opracowywane. Następnie ustalimy priorytety i złożymy zamówienie. Zawsze mogą zdarzyć się sytuacje, w których pojawią się luki, a nowe systemy uzbrojenia i amunicja nie spadną z nieba. Jedno jest pewne: brygada będzie jednostką NATO, częścią Dywizji 2025, która wzmocni ochronę wschodniej flanki, a tym samym nasze bezpieczeństwo. Oznacza to, że wszystko, co tam robimy, zwiększa ochronę NATO jako całości, a tym samym również nasze bezpieczeństwo.
Ale nie w 2025 r., jak obiecano NATO. Czy będziecie w stanie dotrzymać zobowiązania i dostarczyć na Litwę w pełni wyposażonej dywizję?
Obietnica nie polega na tym, że gotowa dywizja będzie tam 1 stycznia 2025 r., ale że do tego czasu powstanie.
Aby żołnierze zechcieli pojechać na Litwę, pojawiają się pomysły zwiększenia wynagrodzeń. Czy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest w to zaangażowane?
Jeśli dobrze mnie poinformowano, mamy trzy razy więcej zgłoszeń do zespołu rozwojowego niż stanowisk do obsadzenia. Jest więc duże zainteresowanie, a żołnierze są naprawdę zainteresowani tym projektem. Jestem pewien, że na miejscu będziemy mieli wystarczającą liczbę wysoko wykwalifikowanych pracowników. Wszystkie kwestie związane z warunkami pracy, zakwaterowaniem, lotami do domu i wynagrodzeniem muszą zostać szybko rozwiązane. Prawdą jest również, że Litwa ma bardzo dobrą reputację wśród żołnierzy. Żołnierze, którzy byli tam w ramach grupy bojowej, czuli się bardzo ciepło przyjęci.
Umowa koalicyjna mówi, że chcecie uczynić Bundeswehrę odporną demograficznie. Jak zamierzacie to osiągnąć?
W sierpniu powołaliśmy kadrową grupę zadaniową. Widziałem pierwszy raport z jej prac, który zawiera 65 bardzo konkretnych propozycji dotyczących rekrutacji, naboru, szkolenia i wymagań wstępnych. Zaczniemy ją wdrażać na początku roku.
Jeśli te środki nie zadziałają, czy rozważa pan obowiązkową służbę?
Analizuję wszystkie opcje. Ale każdy model potrzebuje większości politycznej. Wcześniej istniały powody, by zawiesić obowiązkową służbę wojskową. Jednak z perspektywy czasu był to błąd. Samo przywrócenie go teraz jest strukturalnie, konstytucyjnie i politycznie trudne. Dlatego przyglądam się innym modelom, takim jak model szwedzki, w którym wszyscy młodzi mężczyźni i kobiety są wcielani do wojska, a tylko nieliczni odbywają podstawową służbę wojskową. Częścią tych rozważań jest to, czy coś takiego byłoby możliwe również u nas.
Źródło: onet.pl
Co za idiota : ” musimy zrobić więcej, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo ” czyli wywołać wojnę, bo Amerykanie juz nie chcą tracić pieniędzy na przegraną z Rosją. Niemcy, znowu Niemcy.. Pod pretekstem wojny o bezpieczeństwo Niemcy przygotowują Europę do wojny o IV Rzeszą.