Superprojekt Jacka Sasina trafi do kosza? „Oparty jest na fałszywych założeniach”

Niezależny dziennik polityczny

Obecnemu rządowi nie udało się powołać Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, która miała zapewnić Polakom stabilne dostawy prądu, a koncernom energetycznym umożliwić zieloną transformację. To było oczko w głowie wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Prace nad projektem trwały jednak zbyt długo i ostatecznie nie udało się ich sfinalizować przed wyborami. Teraz, gdy już niemal pewne jest, że PiS nie utrzyma władzy, projekt najprawdopodobniej trafi do kosza. Koalicja Obywatelska ma dla elektrowni węglowych inny plan. Oto szczegóły.

  • To prawdopodobnie koniec budowanego miesiącami w gabinetach resortu aktywów państwowych pomysłu utworzenia specjalnej spółki, która miała przejąć wszystkie elektrownie węglowe
  • — PiS wymyślił projekt NABE, ale oparł go na fałszywych założeniach — mówi Business Insiderowi Grzegorz Onichimowski, ekspert Instytutu Obywatelskiego związanego z PO, który współtworzył program energetyczny tej partii
  • Na podjęcie decyzji jest niewiele czasu, bo za półtora roku część bloków węglowych może utracić wsparcie i stać się nierentowna. W UE trwają właśnie prace nad wydłużeniem tej pomocy do 2028 r. 
  • — Na pewno wizja utraty dużej części sterowalnych mocy jest problemem i rozwiązanie tego problemu będzie jednym z priorytetów nowego rządu — zapewnia Onichimowski

Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego to flagowy projekt ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. NABE miała przejąć od koncernów energetycznych wszystkie elektrownie węglowe i kopalnie węgla brunatnego. W ten sposób rząd chciał utrzymać przy życiu stare „węglówki”, które już wkrótce utracą wsparcie z publicznych pieniędzy. Jednocześnie był to sposób na odciążenie spółek energetycznych i uwolnienie dla nich środków na zieloną transformację. Koncernom coraz trudniej jest otrzymywać kredyty na nowe inwestycje, bo instytucje finansowe nie chcą już współpracować z firmami tak mocno zależnymi od węgla.

Prace przy projekcie były już bardzo zaawansowane, trwały jednak zbyt długo i ostatecznie Jackowi Sasinowi nie udało się doprowadzić sprawy do końca przed wyborami. Teraz pojawia się pytanie: co z pomysłem NABE zrobi nowy rząd, który najpewniej utworzą Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica. Zapytaliśmy o to Grzegorza Onichimowskiego, byłego prezesa Towarowej Giełdy Energii, a obecnie eksperta Instytutu Obywatelskiego związanego z PO, który współtworzył program energetyczny tej partii.

Zegar tyka

Onichimowski nie jest fanem NABE. Zauważa jednak problem tracących rentowność bloków węglowych i widzi potrzebę interwencji w tej sprawie. Ma jednak zupełnie inny pomysł na rozwiązanie tej kwestii. Myśli o utworzeniu dla elektrowni węglowych specjalnego miejsca w systemie. Nie nazywa jednak tego agencją, a raczej rezerwą, która pozostawałaby w dyspozycji operatora krajowej sieci przesyłowej — Polskich Sieci Elektroenergetycznych.

— Dostrzegamy potrzebę uregulowania sytuacji związanej z elektrowniami węglowymi. Zwłaszcza tymi, które stracą wsparcie z rynku mocy. Mamy na to zaledwie półtora roku, bo wtedy część bloków węglowych utraci wsparcie i stanie się nierentowna, o ile już nie jest. Musimy zdecydować, co zrobić z tymi aktywami — mówi nam Onichimowski.

Krytycznie ocenia jednak pomysł utworzenia agencji na zasadach ustalonych przez obóz Sasina. — PiS wymyślił projekt NABE, ale oparł go na fałszywych założeniach. Projekt zakłada, że elektrownie węglowe mają osiągać pozytywne przepływy pieniężne co najmniej do 2028 r. Z naszych analiz wynika coś zupełnie odwrotnego. Musimy przyjrzeć się projektowi NABE bardzo dokładnie. Dopiero gdy poznamy szczegóły, zdecydujemy, co dalej z tym zrobić — twierdzi Onichimowski.

Jaki więc plan ma dla „węglówek” ma KO? — Naszym zdaniem warto stworzyć rezerwę systemową w postaci elektrowni węglowych, które stracą wsparcie. Tą rezerwą zawiadywałby operator krajowej sieci przesyłowej, który wcześniej wskazałby, ile bloków węglowych potrzebuje do stabilnej pracy systemu. Na pewno wizja utrata dużej części sterowalnych mocy jest problemem i rozwiązanie tego problemu będzie jednym z priorytetów nowego rządu — zapewnia Onichimowski.

Reakcja giełdy

Wizja utworzenia NABE od miesięcy elektryzuje warszawską giełdę. Dla analityków projekt ten warunkował realizację przez koncerny energetyczne znaczących inwestycji w sieci energetyczne i OZE. Ich zdaniem NABE jest kluczowe dla budowy długoterminowej wartości spółek energetycznych. To dlatego pierwsze dane sondażowe, które wskazywały na wygraną opozycji w wyborach parlamentarnych, spowodowały w poniedziałek zjazd notowań firm z branży na GPW. Akcje PGE potaniały o 2 proc., Tauronu o 2,5 proc., a Enei o 3 proc. Wszystkie jednak już następnego dnia z nawiązką odrobiły straty.

Skomplikowany projekt

Do NABE miało trafić niemal 70 bloków węglowych PGE, Tauronu, Enei i Energi oraz dwie kopalnie węgla brunatnego PGE: Bełchatów i Turów. Spółka miała powstać na bazie istniejącej już firmy PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, którą Skarb Państwa przejąłby od PGE. Do tej spółki włączane miały być aktywa węglowe z kolejnych koncernów.

Problematyczna okazała się przede wszystkim wycena aktywów i określenie, jaka część długów zaciągniętych przez spółki na budowę bloków węglowych przejdzie do Agencji. Wymagało to długich i trudnych negocjacji z bankami. Ostatecznie ustalono, że państwo przejmie aktywa koncernów za ok. 4 mld zł, ale do tego NABE będzie musiało spłacić niemal 10 mld zł ich długów w ciągu ośmiu lat.

Kolejnym problemem do rozwiązania było pozyskanie przez NABE środków na bieżącą działalność. Spółka, aby funkcjonować, potrzebowała tylko w tym roku 15 mld zł kredytu obrotowego i aż 44 mld zł dodatkowego finansowania od banków na zabezpieczenie zakupu praw do emisji CO2. Tak gigantyczne finansowanie wymagało państwowych gwarancji, ale ustawy — umożliwiającej uruchomienie takiego wsparcia — nie udało się PiS uchwalić przed październikowymi wyborami.

Źródło: businessinsider.com.pl

Więcej postów