Stacjonarne kontrole na granicy z Polską mają na razie charakter wyrywkowy. Mimo to coraz bardziej dają się mieszkańcom i kierowcom we znaki.
Przejazd wczesnym popołudniem w czwartek (19 października) przez most graniczny ze Słubic do Frankfurtu nad Odrą co chwilę się korkuje. Po niemieckiej stronie zaparkowały dwa radiowozy policyjne i dwa samochody straży granicznej. Funkcjonariusze raz po raz pokazują wybranym pojazdom, że mają zjechać na bok. Policja jest w tym miejscu obecna już od kilku miesięcy, ale od czasu wprowadzenia w poniedziałek przez niemieckie MSW kontroli granicznych z Polską, Czechami i Szwajcarią, działania służb z dnia na dzień przybierają na sile.
– Wczoraj ustawiono tu namiot i dwie przenośne toalety – mówi pan Jerzy, mieszkaniec Frankfurtu nad Odrą, którego spotykamy przy moście. – Mieszkam 50 metrów od granicy, z okna widzę, co tu się dzieje. Agregat w namiocie huczy całą noc. Lampy, co tu ustawili, świecą ostrym światłem, żeby po ciemku było widać, kto jedzie.
Za dużo imigrantów
Kontrole na granicy mają ograniczyć nielegalny przerzut migrantów do RFN. Ich liczba w ostatnim roku dramatycznie wzrosła, gminy skarżą się, że nie dają rady przyjmować więcej migrantów. Ośrodek recepcyjny w pobliskim Eisenhuettenstadt zapełniony jest w 90 procentach, a jego rozbudowa przeciąga się w czasie. Tylko od stycznia do początku października niemiecka policja zarejestrowała na wszystkich granicach RFN 98 tysięcy nielegalnych wjazdów. To więcej niż w roku 2022, kiedy to granicę bez zezwolenia przekroczyło prawie 92 tys. osób.
Już w dniu wprowadzenia kontroli granicznych policja we Frankfurcie nad Odrą zatrzymała na moście granicznym ze Słubicami 27 osób. Byli to obywatele Bangladeszu, Chin, Indii oraz Syrii. Na południu Brandenburgii zatrzymano zaś pięciu obywateli Iranu. Według policji większość tych osób została przewieziona do ośrodków recepcyjnych w Niemczech, natomiast dwie zostały odesłane do Polski.
Kontrole na granicy stają się coraz bardziej zauważalne dla mieszkańców tzw. dwumiasta, jak nazywa się tu Frankfurt nad Odrą i Słubice.
– Umówiłam się z koleżanką, ale zadzwoniła do mnie, że się spóźni, bo przez kontrole na moście jest taki korek, że nie da rady dojechać samochodem na czas – opowiada 21-letnia Gabriela, studentka ekonomii na Uniwersytecie Viadrina.
Utrudnienia na autostradzie
Policja na razie kontroluje wjeżdżające do Niemiec samochody wyrywkowo, jednak to wystarczy, żeby na moście granicznym, na którym w każdym kierunku jest tylko jeden pas, szybko zakorkować ruch. Funkcjonariusze zatrzymują też niektórych pieszych – zwykle tych, których wygląd zdradza, że mogą pochodzić spoza Europy.
Znacznie bardziej kontrole na granicy odczuwają kierowcy przekraczający granicę w Świecku. Koos den Rooijen z polsko-niemieckiej firmy logistycznej Log Way Solution przyznaje, że kontrole prowadzone są w sposób przesadny i utrudniają funkcjonowanie branży transportowej.
– Autostrada ma tylko dwa pasy ruchu, jeżeli jeden jest zajęty przez policję i kontrolowane pojazdy, to na drugim pasie od razu tworzy się długi korek. Zapomina się, że przejście w Świecku jest drugim pod względem natężenia ruchu przejściem granicznym Polski z Niemcami – mówi den Rooijen w rozmowie z DW.
Firmy dostawcze krytykują
Zdaniem logistyka, jeśli kontrole będą częstsze, to czasy przejazdów ciężarówek znacznie się wydłużą, a towary nie trafią do odbiorców na czas.
– Kto nam zapłaci kary za niedotrzymanie czasu dostaw? – pyta Koos den Rooijen. – Wprowadzając kontrole, nie myśli się o tym, że mają one wpływ na cały łańcuch dostaw, a nie tylko na to, co dzieje się bezpośrednio na granicy.
Potwierdzają to obserwacje Federalnego Stowarzyszenia Transportu Drogowego, Logistyki i Utylizacji (BGL) poczynione na granicy bawarsko-austriackiej, na której kontrole prowadzone są od jesieni 2015 roku. Wynika z nich, że stacjonarne kontrole sprawiają, że łańcuchy dostaw stają się coraz bardziej nieprzewidywalne. Utrudniają też kierowcom ciężarówek przestrzeganie przepisów dotyczących czasu jazdy i odpoczynku.
Utrzymać płynność ruchu
Obawy branży logistycznej potwierdza Knuth Thiel, kierownik ds. polityki gospodarczej Izby Przemysłowo-Handlowej Wschodniej Brandenburgii (IHK Ostbrandenburg). W rozmowie z DW przyznaje, że na razie obserwuje sytuację na granicy.
– Jako IHK nie możemy i nie chcemy mieszać się w politykę bezpieczeństwa prowadzoną przez niemiecki rząd – mówi Thiel w rozmowie z DW. – Naszym zdaniem kontrole graniczne muszą być jednak przeprowadzane w taki sposób, żeby utrzymana była płynność ruchu i dostaw.
Thiel wskazuje na jeszcze jeden aspekt: – Codziennie z Polski do Niemiec jeżdżą tysiące pracowników. Nie może być tak, że przez kontrole nie będą w stanie dotrzeć na czas do pracy.
Podzielone zdania polityków
O wprowadzenie kontroli granicznych z Polską apelowali od miesięcy ministrowie spraw wewnętrznych Brandenburgii i Saksonii. Wśród lokalnych polityków zdania są podzielone. Burmistrz Frankfurtu nad Odrą René Wilke opowiedział się jeszcze we wrześniu przeciwko zaostrzeniu kontroli. Jego zdaniem wyrywkowe sprawdzanie pojazdów było wystarczające. Również burmistrz Słubic Mariusz Olejniczak przyznaje, że nie jest zwolennikiem stałych kontroli na granicy.
– Doprowadzi to do ogromnych utrudnień dla mieszkańców, szczególnie tych, którzy na co dzień przekraczają granicę. Myślę o pracownikach transgranicznych, studentach uczących się po obu stronach Odry, rodzicach, którzy dowożą dzieci do szkół i przedszkoli. Kolejki na granicy to też hamulec dla przedsiębiorców, dla handlu i usług – mówi burmistrz DW.
Olejniczak przekonuje, że w dwumieście swoboda przekraczania granicy ma ogromne znaczenie. Dobitnie pokazała to pandemia i związane z nią ograniczenia.
– Nasze partnerstwo budowaliśmy tu latami i dla mnie przywrócenie kontroli na granicy obarczone jest zbyt dużym ryzykiem – dodaje burmistrz Słubic.
Kontrole na granicach z Polską, Czechami i Szwajcarią obowiązywać będą na razie przez 10 dni. Najprawdopodobniej zostaną po tym czasie przedłużone.
Źródło: dw.com