„Ktoś ich wpuścił do Unii”. Jest nowy szlak migracji, napięcie na kolejnej granicy

Niezależny dziennik polityczny

– Codziennie przekraczamy granicę w drodze do pracy. Stałe kontrole to byłby koszmar – mówi WP słowacki przedsiębiorca z przejścia w Barwinku. Straż Graniczna potwierdza, że na granicy ze Słowacją rośnie presja migracyjna.

– Przemyt ludzi? To musi być robione w bardzo dyskretny sposób. Nigdy nie zauważyłam tu jakichś podejrzanych osób, czy grup obcokrajowców. Jakiś czas temu Straż Graniczna informowała mieszkańców, aby zwracać uwagę, gdy ktoś kupuje dużo butelkowanej wody, bo to może być dla migrantów – relacjonuje WP właścicielka biznesu przy polsko-słowackim przejściu w Chyżnem.

Rozmówczyni przyznaje, że nawet gdyby zauważyła podejrzane kupowanie wody, to nie bardzo wie, jak miałaby zareagować. – Nigdy nie zauważyłam niebezpiecznej sytuacji i sądzę, że ludzie, którzy pokonują granicę nie są dla mnie zagrożeniem. Nie chciałabym, żeby na granicy zaczęły się stałe kontrole albo żeby wprowadzano jakiś stan wyjątkowy – dodaje.

Wtóruje jej słowacki przedsiębiorca z przejścia w Barwinku (woj. podkarpackie). – Skoro wjeżdżają ze Słowacji, to ktoś ich wpuścił do Unii. Uszczelniać granicę trzeba gdzieś na Węgrzech, dlaczego u nas? – pyta. I dodaje, że razem z innymi pracownikami codziennie przekracza granicę. Stałe kontrole na granicy nazywa „koszmarem”.

Kontrole na granicy ze Słowacją

To pierwsze reakcje na zapowiedź premiera Mateusza Morawieckiego o zaostrzeniu kontroli na granicy ze Słowacją. Byłby to już kolejny odcinek polskiej granicy objęty specjalnymi działaniami służb (patrz infografika poniżej). Od Białorusi Polska odgrodziła się płotem, od obwodu królewieckiego zaporą elektroniczną. Z kolei po drugiej stronie kontrole przy granicy zaostrza niemiecka policja – w związku z obławami na grupy migrantów przybywających szlakiem z Polski.

– Tzw. szlakiem bałkańskim, przez Węgry i Słowację, przejeżdżają nielegalni migranci. (…) Poleciłem ministrowi spraw wewnętrznych, aby wprowadzać tam kontrolę tych busików, busów, samochodów, autobusów, wobec których jest podejrzenie, że przewożą migrantów – ogłosił na spotkaniu wyborczym w Kraśniku premier Mateusz Morawiecki.

Po kilkunastu godzinach na tę zapowiedź zareagował szef MSWiA Mariusz Kamiński. „Straż Graniczna wprowadziła na granicy polsko-słowackiej stałe i doraźne kontrole busów i innych pojazdów mogących przewozić nielegalnych migrantów z tego kierunku” – przekazał w mediach społecznościowych.

Od kilku zatrzymań miesięcznie do setki dziennie. Nowy szlak migracyjny

W rzeczywistości politycy ogłosili publicznie to, co na granicy ze Słowacją dzieje się od kilku tygodni. Straż Graniczna wzmocniła patrole z powodu zwiększonej presji migracyjnej. Tylko 25 września podczas wyrywkowych kontroli na przejściach granicznych oraz na trasach wiodących ku granicy Niemcami zatrzymano 90 osób. W tym samym czasie słynną już zaporę na granicy z Białorusią próbowało pokonać 53 cudzoziemców.

– To, co jest charakterystyczne, to organizacja procederu przewozów grup 20- czy nawet 30-osobowych, zazwyczaj stłoczonych w przestrzeni ładunkowej aut dostawczych. To jest zorganizowana przestępczość. Liczba zatrzymanych nielegalnych migrantów zaczęła szczególnie rosnąć od początku września – mówi WP rzeczniczka Straży Granicznej por. Anna Michalska.

Przedstawiciele Straży Granicznej podkreślają, że zgodnie z kodeksem granicznym strefy Schengen nie mogą utrudniać ruchu przez wprowadzenie stałych kontroli. Mogą być prowadzone kontrole wyrywkowe aut na przejściach oraz kontrole legalności pobytu obcokrajowców wewnątrz kraju. Wprowadzenie „tymczasowych kontroli” na granicy ze Słowacją wymagałoby wydania rozporządzenia przez ministra spraw wewnętrznych. Wówczas granicę Polski można przekraczać tylko w wyznaczonych przejściach, a kontrolowane są wszystkie osoby wjeżdżające do kraju.

W styczniu i lutym tego roku na granicy ze Słowacją zatrzymywano po kilka osób miesięcznie, lipcu było 48 zatrzymanych, w sierpniu 163, we wrześniu służby zatrzymują około kilkudziesięciu osób dziennie. Zdarzyło się, że w ciągu jednego dnia zatrzymano 101 osób.

Byli z Somalii, udawali Szwedów

5 września na przejściu w Chyżnem zatrzymano auto z 7-osobową rodziną obywateli Turcji o narodowości kurdyjskiej. To rodzice wraz z piątką swoich małoletnich dzieci w wieku od roku do 14 lat. Cudzoziemcy złożyli wnioski o przyznanie ochrony międzynarodowej. Do czasu rozpatrzenia wniosków rodzina będzie przebywać w ośrodku dla cudzoziemców – podał Karpacki Oddział Straży Granicznej.

Kilka dni wcześniej na tym samym przejściu podczas kontroli dwóch busów zatrzymano trzech Syryjczyków. Jeden z mężczyzn jest poszukiwany przez służby niemieckie w ramach prowadzonego postępowania za przestępstwa seksualne.

Z kolei na lotnisku Kraków-Balice po przylocie samolotu z Chanii w Grecji zatrzymano „trzech pseudoSzwedów, którzy okazali się… Somalijczykami” (cytat z notki SG). Dwie osoby posługiwały się cudzymi paszportami, a wobec jednej służby już wcześniej wydały decyzję nakazującą powrót do kraju.

Przez polsko-słowacki odcinek granicy wiedzie „szlak bałkański”, którym podróżują migranci z Bliskiego Wschodu i Afryki. Tak wynika z relacji osób zatrzymywanych m.in. w Niemczech. W poniedziałek opisaliśmy, że jednym z głównych centrów przerzutu migrantów stało się 20-tysięczne miasteczko Forst, leżące przy granicy z Polską i woj. lubuskim. To w tym regionie, na autostradzie, zatrzymano busa z 30-osobową grupą osób z Syrii. Okazało się, że podróżowali przez Bałkany, Węgry, Słowację i Polskę. Za przerzut zapłacili „od głowy” po 8-10 tysięcy euro.

– Przemytnicy szukają różnych tras i sposobów na przerzucenie ludzi przez granicę i teraz upatrzyli sobie ten teren. (…) Codziennie mamy nawet kilkadziesiąt interwencji. Przeważnie dzwonią do nas obywatele, informujący o podejrzanych samochodach, z których wysiadają duże grupy ludzi – relacjonował w reportażu Wirtualnej Polski Jens Schobranski, rzecznik brandenburskiej policji.

Źródło: wp.pl

Więcej postów