W 2024 r. możemy spodziewać się załamania w napływie funduszy unijnych – ostrzegają eksperci. Teoretycznie Polska może mieć w najbliższych latach dostęp do ok. 130 mld euro. Przez konflikt rządu z Brukselą jedna czwarta tych pieniędzy jest jednak zagrożona. Niepokojąco wygląda również budżet naszego kraju.
Obecny rok jest ostatnim, gdy Polska może korzystać z funduszy unijnych z poprzedniej perspektywy finansowej. Do końca 2023 r. z tego tytułu wciąż może napłynąć do kraju 7,9 mld euro.
Jak jednak zaznaczają ekonomiści Citi Handlowego, „2024 r. może być już znacznie trudniejszy”. Dlaczego?
Finansowe tąpnięcie w 2024 r.
Odpowiedź na to pytanie jest dość prosta. Skończą się środki ze starego budżetu unijnego. A choć kraje będą mogły korzystać z nowej perspektywy na lata 2021-2027 oraz pieniędzy w ramach KPO, to w przyszłym roku zrobi się wyraźna wyrwa w finansowaniu unijnym.
Po pierwsze jest tak, że początkowa faza nowego budżetu w naturalny sposób charakteryzuje się mniejszym napływem funduszy, który nabiera tempa dopiero z czasem. Po drugie, jak wskazują eksperci Citi, „całość funduszy spójności w nowej perspektywie finansowej jest znacznie mniejsza niż w tej właśnie się kończącej”.
„Sytuację mogłyby ratować środki z KPO, ale tu właśnie pojawiają się problemy” – przekonują i dodają:
W 2024 r. spodziewamy się silnego tąpnięcia w napływie funduszy unijnych.
KPO odpływa w nieznanym kierunku
Choć rząd chwalił się dwa lata temu pieniędzmi z KPO, teraz odpływają one w nieznanym kierunku, a część partii rządzącej mówi, że możemy sobie bez nich poradzić. Prefinansowanie niektórych inwestycji już zresztą ruszyło z pieniędzy zapewnionych przez Polski Fundusz Rozwoju. Ten obraz jednak nie jest tak optymistyczny, jak przedstawia to Zjednoczona Prawica.
Przypomnijmy, że dostęp do środków z KPO mógłby zostać odblokowany, gdyby weszła w życie ustawa o Sądzie Najwyższym, która od niemal pół roku znajduje się w Trybunale Konstytucyjnym (TK). W ubiegłym tygodniu TK przełożył jednak do 7 września rozprawę ws. pełnego składu Trybunału, co w praktyce opóźnia rozpatrzenie ustawy o Sądzie Najwyższym. Część sędziów nie uznaje szefowej Trybunału Julii Przyłębskiej, dlatego ma ona problem ze zwołaniem pełnego składu sędziów TK, a taki jest konieczny do wydania orzeczenia ws. ustawy o SN.
W piątek z kolei w pisemnym wniosku Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro opowiedział się za umorzeniem przez Trybunał Konstytucyjny sprawy dotyczącej pełnego składu Trybunału. Intencją jest zmniejszenie liczebności tzw. pełnego składu orzekającego, co w kontekście sporu w Trybunale (brak możliwości skompletowania pełnego składu) miałoby umożliwić rozpatrzenie skargi prezydenta Dudy w sprawie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym.
Według ekspertów Citi szanse na uruchomienie i napływ funduszy z KPO przed końcem roku wydają się „bardzo niskie”.
Miliardy na papierze
Jest to o tyle ważne, że to właśnie KPO mogłoby zasypać dziurę w przerwie między jedną perspektywą budżetową Unii i drugą. A pieniądze do wzięcia są niemałe.
„Polska potencjalnie może mieć w najbliższych latach dostęp do około 130 mld euro, włączając do tego poprzednią i obecną perspektywę finansową oraz KPO” – wylicza Citi.
Niemniej, jak podkreśla bank, „biorąc pod uwagę brak postępu w odblokowywaniu 36 mld euro z KPO, nie można wykluczyć scenariusza, w którym dostęp do tych funduszy pozostanie ograniczony również w 2024 roku”.
Dlatego z około 130 mld euro potencjalnie dostępnych ponad jedna czwarta (równowartość 5,2 proc. ubiegłorocznego PKB) wydaje się na dłuższy czas poza zasięgiem. O ile w pierwszym roku opóźnienie w wykorzystaniu środków z KPO miało niewielkie znaczenie, skumulowany efekt trzech lat bez KPO trudno byłoby ignorować – podsumowują ekonomiści.
Budżet coraz gorzej
Specjaliści Santander Bank Polska tłumaczą również, że w ostatnich miesiącach doszło do wyraźnego obniżenia wpływów podatkowych budżetu w porównaniu do PKB i politycy będą mieć problem z nowymi obietnicami na wybory.
Od szczytu w lutym 2022 r. stosunek dochodów podatkowych do PKB obniżył się o 2,5 punktu procentowego. Spadek dochodów budżetowych może być utrudnieniem dla wprowadzania nowych propozycji wyborczych – twierdzą.
Dr Mirosław Gronicki, minister finansów w rządzie Marka Belki, w połowie lipca zwracał uwagę na to, jak wyglądają finanse państwa, które PiS przedstawia co miesiąc. Podkreśla on, że postępowanie MF i rządu doprowadziło do zapaści w dochodach finansów publicznych, a zaczęło się to już w 2021 r.
– W ciągu pierwszych pięciu miesięcy dochody były tylko o kilka miliardów wyższe, pomimo wysokiej inflacji. Można zaryzykować stwierdzenie, że mamy do czynienia z zapaścią w dochodach państwa. Wyglądają one wyjątkowo kiepsko – przekonywał.
Czym to wszystko może skutkować? „Skutki braku pieniędzy mogą odbić się przede wszystkim na inwestycjach” – ostrzegają ekonomiści Citi Handlowego. Trzeba jednak podkreślić, że inne zespoły ekonomiczne na razie nie przewidują większych zmian w tym zakresie. Credit Agricole dla przykładu spodziewa się wzrostu inwestycji w tym i przyszłym roku na poziomie 4 proc.
Żródło: money.pl