W ubiegłym roku zapłaciliśmy o 5 mld zł podatku dochodowego mniej niż w 2021 r. W tym samym czasie o ponad 53 mld zł wzrosła wartość składek, które obciążają płace, dochody przedsiębiorców oraz świadczenia emerytów i rencistów.
Rosnący fiskalizm
– Warto patrzeć na fiskalizm państwa nie przez pryzmat poszczególnych danin, ale przez wszystkie, które są ściągane – komentuje nasze wyliczenia Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. Zwraca uwagę na tendencję światową, poszczególne kraje niechętnie (lub wcale) wprowadzają wyższe podatki dochodowe czy od towarów i usług, zastępując je takimi, które kojarzą się z ważnymi ideami, np. ograniczenie CO2. Tak też się stało w Polsce. Wprowadzony przez rząd Mateusza Morawieckiego Polski Ład zmienił zasady podatkowe i sposób płacenia składki na powszechne ubezpieczenie zdrowotne. Po początkowym zamieszaniu, od lipca ub.r. obowiązuje obniżona, podstawowa stawka PiT w wysokości 12 proc. Ale zmiany w sposobie obliczania składki zdrowotnej spowodowały, że przedsiębiorcy zapłacili w ubiegłym roku aż 16,18 mld zł składki zdrowotnej. To więcej o 7,2 mld zł niż w 2021 r. Wzrost obciążeń sięgnął więc 80 proc.
Prof. Jacek Męcina z UW, doradca Zarządu Konfederacji Lewiatan, uważa, że w Polsce rośnie ukryty fiskalizm właśnie poprzez zwiększenie obciążeń kosztami pozapłacowymi. – Przedsiębiorców dotknęła najbardziej podwyżka składki zdrowotnej. Ale rządy od dłuższego czasu stosują różne praktyki gmatwające finanse publiczne i zmniejszające ich przejrzystość. To jest to co zrobiono ze składką na Fundusz Pracy – podzielono ją na Fundusz Solidarnościowy. Nawet państwowe dopłaty do PPK to przecież składki, które płaciły na Fundusz Pracy. Dodatkowo, podnoszenie płacy minimalnej powoduje podnoszenie składek na fundusze pozapłacowe – tłumaczy prof. Męcina. I dodaje, że takie działania nie sprzyjają rozwojowi przedsiębiorczości, ponieważ każde nowe miejsce pracy będzie coraz bardziej kosztowne. Dodatkowo, politycy coraz częściej zmieniają zadania funduszy po to, by realizować bieżącą politykę społeczną. To spotkało Fundusz Pracy, Fundusz Solidarnościowy czy Fundusz Rezerwy Demograficznej. – Od dawna przecież nie płacimy już 2,5 proc. wynagrodzenia, by zabezpieczyć się na wypadek trudnej sytuacji na rynku pracy, a po to powstał ów fundusz – przypomina prof. Jacek Męcina, doradca Konfederacji Lewiatan.
Średni klin podatkowy
Maciej Albinowski z Instytutu Badań Strukturalnych zwraca uwagę na to, że w Polsce pozapłacowe koszty pracy nie są wysokie w porównaniu z innymi krajami. W przypadku osoby zarabiającej średnią krajową z dwójką dzieci jest to niespełna 25 proc., ale już singiel bez dzieci oddaje państwu 33,6 proc. W Czechach jest to 31 proc. i 35,5 proc., w Niemczech jeszcze więcej – niespełna 41 proc. i 48 proc.