Z obozu władzy dochodzą coraz głośniejsze odgłosy burzy. Tym razem, po informacjach o ostrym konflikcie między premierem Mateuszem Morawickim a wicepremierem Jackiem Sasinem, słychać doniesienia o możliwej dymisji szefa KPRM Michała Dworczyka. Czy to znak nadchodzącego przesilenia w PiS?
Dworczyk, od 2017 roku jeden z najbliższych współpracowników szefa rządu, jest bohaterem afery mejlowej, która nie tylko skompromitowała kanały informacyjne rządu, ale także napsuła krwi bohaterom mejli wysyłanych przez szefa KPRM i jego ludzi, związanych z PiS, często pochodzących z samych szczytów władzy. Szczerość Dworczyka nie przysporzyła mu przyjaciół w partii. „Takiej tępoty, połączonej z niekompetencją, bezinteresownym szkodnictwem lub zawiścią, zakłamaniem i zwykłym łajdactwem dawno nie widziałem. Jeżeli polityka ma wyglądać tak, że ludzie wyłącznie ze względu na małostkowość, dla własnej ambicji itp. narażają państwo na miliardowe straty i w taki sposób decydują o sprawach strategicznych z punktu widzenia kraju, to oznacza, że nie jesteśmy lepsi od PO” – miał pisać szef KPRM we wrześniu 2019 roku o ministrze infrastruktury Andrzeju Adamczyku. I mimo, że politycy PiS oficjalnie konsekwentnie odmawiają komentowania publikowanych w sieci mejli, nazywając sprawę „moskiewskim scenariuszem”, mało kto wątpi w ich autentyczność. Niektórzy politycy PiS potwierdzili nawet otwarcie, że niektóre pochodziły ze skrzynki ministra. Tak było ze sprawą „wezwania na dywanik” ambasadora Niemiec. Mail wysłano 1 października 2018 roku, dotyczył on artykułu z dziennika „Fakt”. Premier Mateusz Morawiecki pisał, że „jutro 'Fakt’ atakuje tak samo jak Platforma” i kieruje prośbę do Jacka Sasina i Marka Suskiego, aby wezwali ambasadora Niemiec „na dywanik”. Autentyczność tej korespondencji potwierdził wicepremier i minister aktywów Jacek Sasin w radio RMF, w listopadzie 2021 roku.
Dziś, to właśnie Sasin jest w rządzie główną siłą napędową rekonstrukcji rządu, która ma dotyczyć nie tylko Dworczyka, ale m.in. minister Anny Moskwy, a przede wszystkim samego premiera. Jak słychać w kuluarach, do przesilenia ma dojść w ciągu kilku następnych dni.
Do zmiany szefa rządu potrzebna jest jednak stabilna większość w Sejmie. PiS większość ma, ale o stabilności mowy nie ma. Dlatego operacja kierowana przez Sasina jest bardzo ryzykowna. Być może informacje o dymisji Michała Dworczyka mają służyć „rozpoznaniu terenu”, zarówno w PiS, jak i wśród jego koalicjantów i „sejmowych przyjaciół”.
Jaki jest cel tej wojny? To realizacja marzeń części polityków PiS, związanych z tzw. „zakonem PC i okolicami”, by powrócić do miodowego okresu sprawowania władzy, kiedy poparcie przekraczało 40 proc., a „nasza Beata” Szydło wydawała się nieusuwalna. Po odejściu Morawickiego i jego ludzi, wszystko jak za dotknięciem magicznej różdżki ma „wrócić na swoje miejsce”, a „banksterskie praktyki” i zbyt modernistyczne myślenie „harcerzy premiera”, mają przestać psuć PiS notowania. Tyle, że do tej pisowskiej Arkadii powrotu nie ma, zbyt wiele się przez te lata wydarzyło. Wie o tym Beata Szydło, która miała odmówić starania się powrót na fotel premiera. Teraz jest schyłek drugiej kadencji, a nie miesiąc miodowy. Nowe otwarcie to mrzonka, szczególnie w sytuacji kryzysu gospodarczego, wojny i arktycznego ochłodzenia w stosunkach z Unią Europejską.
Zuzanna Dąbrowska