Amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa są pewne. Tematem rozmów na przyszłość jest kolejne wzmocnienie i zmiana statusu wojsk sojuszniczych w naszym kraju.
Nie podpisano żadnej umowy, nie padła jasna deklaracja zwiększenia sił sojuszniczych w Polsce czy przyspieszenia dostaw zakontraktowanego już uzbrojenia. Po szczycie NATO w Brukseli i wizycie prezydenta USA w Polsce wiemy, jak będzie się zmieniała architektura bezpieczeństwa wokół Polski i jaką siłą już dysponuje sojusz.
– Będziemy nakładać bezprecedensowe sankcje na Rosję i wzmocnimy nasze systemy odstraszania i obronności. Zatwierdzono cztery nowe grupy bojowe w Bułgarii, Węgrzech, Rumunii oraz Słowacji. Łącznie mamy osiem wielonarodowych grup bojowych od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego – powiedział w trakcie szczytu sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Dodał, że w całej Europie jest 100 tys. żołnierzy USA wspierających wysiłki NATO. – Mamy 40 tys. żołnierzy pod bezpośrednim dowodzeniem NATO, głównie we wschodniej części sojuszu – wyliczał. W Polsce żołnierzy sojuszniczych jest ponad 10 tys., a Rzeszów stał się istotną bazą wojskową.
Sojusz przygotowuje się na groźbę użycia przez Rosję broni masowego rażenia. Dlatego grupy bojowe mają być wyposażone w zdolności do zwalczania takich zagrożeń, a sojusznicze siły zwalczające m.in. zagrożenia chemiczne, biologiczne i jądrowe postawiono w stan podwyższonej gotowości. NATO opracowuje plany długofalowego wzmocnienia zdolności do obrony i odstraszania, ale decyzje w tej sprawie zostaną podjęte na czerwcowym szczycie w Madrycie, wtedy też ma być też zatwierdzona nowa strategia sojuszu.
W tym zakresie możemy się spodziewać działania, którego celem będzie cementowanie sojuszu i budowanie w naszej części Europy czegoś na wzór zimnowojennej żelaznej kurtyny.
Kilka razy w trakcie szczytu NATO oraz z ust prezydenta USA padła deklaracja realizacji art. 5 traktatu waszyngtońskiego w przypadku, gdyby Rosja naruszyła integralność któregokolwiek członka NATO. Prezydent Andrzej Duda po spotkaniu z Joe Bidenem jednak tonował wojenne nastroje. Stwierdził, że z posiadanych przez NATO informacji wynika, że Rosja nie podejmuje żadnych kroków świadczących o takiej inwazji. – Rosja jest za słaba, by zagrozić Polsce i krajom NATO – zapewnił Duda.
Czy rozważana była polska propozycja wysłania misji pokojowej NATO na Ukrainę? Z taką koncepcją wystąpił Jarosław Kaczyński. Sekretarz generalny NATO nie odpowiedział wprost na to pytanie, a Biden publicznie nie wspominał o tej propozycji. Zresztą sam Kaczyński w Polskim Radio przyznał: – Działaniem, które uważam za najskuteczniejsze, byłaby misja pokojowa NATO na Ukrainie. Podkreślam, że na terenie Ukrainy, a nie Rosji. To jednak zostało zakwestionowane i bardzo chętnie usłyszę inny projekt, który prowadzi do pokoju – powiedział.
Andrzej Duda podczas rozmów z prezydentem USA prosił, by „procesy przygotowania nowoczesnego, nowego wyposażenia defensywnego dla polskiej armii – samolotów F-35, zestawów obrony przeciwrakietowej Patriot, zestawów artylerii rakietowej HIMARS, czołgów Abrams, których 250 ostatnio zakupiliśmy – zostały przyspieszone”. Polscy politycy namawiali też Amerykanów do tworzenia kolejnych stałych baz wojskowych. Nie usłyszeli jednak jasnej deklaracji w tym względzie. Zdaniem Amerykanów na dzisiaj, liczba stacjonujących żołnierzy jest wystarczająca.
Być może postulaty te wybrzmią na szczycie NATO w czerwcu. Szef BBN Paweł Soloch ma nadzieję, że być może padnie wtedy deklaracja o zniesieniu ograniczeń w wielkości sił alianckich w Europie Środkowej zapisana w akcie stanowiącym Rosja–NATO z 1997 r.
Były szef MSZ Radosław Sikorski w wywiadzie dla „Rz” przypomniał, że w dokumentach Rady Rosja-NATO sprzed naszego przystąpienia do NATO, wyrażano przekonanie, że intencją sojuszu nie jest rozmieszczanie znaczących sił w naszym regionie. Te „znaczące siły” definiowano jako nie więcej niż dwie ciężkie brygady, czyli 10 tysięcy żołnierzy.
Zatem teraz obserwujemy wyjście ponad ten limit.